pozornie prostych chwilach naszego życia"
Rozdział 19.
Czasami szczęście potrafi uśmiechnąć się do nas w najmniej oczekiwanym momencie. Tak w pewnym sensie czuła się teraz Kushina. Miała wrażenie, że może powierzyć swoje historie, tajemnice, wszelkie sekrety słuchaczowi, który łaknął każde jej słowo. Po raz pierwszy od dawna odetchnęła, jakby opadły z niej jakieś łańcuchy. Jakby mogła mówić o wszystkim o czym tylko zapragnie i nie będzie niosło to ze sobą szkodliwych konsekwencji. Do pewnego momentu opowieści czuła się zupełnie lekko, przypominając sobie z rozmarzeniem te szczęśliwe chwile... Ale mimo wszystko...
Historia o wędrówce poprzez wrogi kraj nie była nigdy ulubionym wspomnieniem Kushiny. Dręczyły ją przez tamte wydarzenia koszmary, często miała wyrzuty sumienia. Gdyby w końcu ona nie znalazła się tamtym miejscu.. albo gdyby jej drużyna, dwóch towarzyszy, których poznała całkiem przypadkowo, miała więcej szczęścia... Niestety.
Kolejna część egzaminu już nie była tak przyjemna, jak prosty test pisemny. Co prawda, Uzumaki myślała odwrotnie. Była przekonana, że teraz już tylko z górki. Jednak nikt nie spodziewał się, że shinobi kraju Chmury zapragną sprawdzić, co takiego w sobie kryje nasza rudowłosa piękność.
Otoczona, pobita, zmęczona... Nic więc dziwnego, że pieczęć, choć nie powinna, nie mogła, osłabła. Że mroczny płomienny lis mógł się uwolnić. Że chciał spróbować uciec z więzów, które go trzymały w tym wątłym ciele, nienadającym się do niczego.
Przemieniając się po raz pierwszy, spowodowała zakończenie egzaminu. Przerwano go. Chakra ogoniastej bestii wydostała się na wolność, niszcząc wszystko, co miała na swojej drodze.
Śmierć wówczas poniosło dużo osób. Dzieci, dorosłych. Nie było rozróżnienia. Żniwiarz nie oszczędzi nikogo, przyjdzie po każdego, każdego potraktuje jak równego sobie. Nie przebiera między rasami, rodami, klasami społecznymi czy umiejętnościami. Po prostu przybywa po to, co nie należy już do przyziemnego świata. A ciało oddaje Ziemii.
I śmierć zabrała również jej dwóch towarzyszy do innego miejsca.
To był pierwszy raz. Nie potrafiła kontrolować swojej mocy. Skrzywdziła wielu ludzi i sama niemal zginęła. Cudem uratowała ją Tsunade.
Egzamin na chuninna został ogłoszony tragedią. Nieszczęśliwym wypadkiem, który został odpowiednio zatuszowany. Jedna wioska oskarżała drugą, negocjacje zostały zerwane, pokój skrócony. Wynagrodzeniem dla osób, które przetrwały nieszczęsny egzamin, a było ich zaledwie kilkoro, została przyznana ranga Chuninna.
~*~
Nawet nie zauważyła, że skończyła swoją opowieść ze łzami w oczach. Kushina podniosła się, odwróciła plecami do Minato i zaczęła wycierać twarz. Czuła się winna tamtych śmierci. Zawsze uważała, że to ona zabiła tych ludzi. A spotkanie ocalałych z rodzinami tych, którzy już nie wrócili do domu... To było zdecydowanie najgorsze.
"Dlaczego, dlaczego moje dziecko? Dlaczego nie ty, idąca z lasu, ruda dziewczyno z obcej wioski?"
Ocierając łzy, poczuła na swym ramieniu dłoń, a przy policzku coś miękkiego. Odwróciła się szybko, niemal zderzając z Minato. Miał bardzo łagodne, wręcz smutne spojrzenie. Podawał jej chusteczkę, którą mogłaby się teraz wspomóc. Wyobrażała sobie, jak mogą teraz wyglądać.
Ona niemal wystraszona, z wielkimi, czerwonymi oczami, wpatrująca się w pochylającego się nad nią chłopaka, który wydaje się jak najbardziej spokojny. Przynajmniej z daleka, dla kogoś obcego, osoby trzeciej.
Otrząsnęła się.
- Przepraszam - wyjąkała. - Chyba się trochę rozkleiłam - zaśmiała się trochę histerycznie.
On jednak tylko pokręcił powoli głową, łapiąc ją delikatnie za rękę i wodząc palcami po jej dłoni. Kreślił uspokajająco różne znaki, leciutko dotykając jej skóry, jakby bojąc się, że ją skrzywdzi. Włosy zachodziły mu lekko na oczy, zakrywając błękitne tęczówki.
- Nie przepraszaj - powiedział tylko i podniósł na nią wzrok.
A ona widziała teraz, że nie musi nic wyjaśniać czy dodawać. Rozumiał ją, a ta wiedza tylko sprawiła, że miała więcej łez w oczach. Od kiedy mają tak dobre relacje, że nie muszą nic dopowiadać?
Rozpłakała się na nowo, tym razem przytulona mocno do Minato, nie mając zamiaru go przez najbliższe chwile puścić.
A on głaskał ją ostrożnie po plecach, trzymając mocno, a zarazem delikatnie, w silnych ramionach.
~*~
Czasem człowiek tak bardzo jest przyzwyczajony do tego, że jest sam. Że jest zdany tylko na siebie i nikt mu nie pomoże. Że wszędzie gdzie pójdzie, spotka się tylko z negatywnymi lub obojętnymi uczuciami...
Jeśli w takiej chwili pojawi się ktoś, komu nagle uchylamy kawałek siebie i nie wraca on do nas niczym nóż lub strzała... Wtedy człowieka zaczynają przepełniać przeróżne emocje, z którymi nie raz nie wie, jak sobie poradzić.
_______________________________________
Dzień dobry, czy może raczej dobry wieczór.
Po pierwsze - tak, to nie fake. Jestem, wróciłam, żyję.
W sumie to cały czas żyłam i pamiętałam o tym blogu.
Nawet nie wiecie ile razy próbowałam go na nowo otworzyć.
Aktualnie możecie podziękować mojej siostrze, która zrobiła mi wyrzuty sumienia,
Marice, która dzisiejszy.. tj, wczorajszym komentarzem pokazała mi,
że ktoś tu jednak czeka...
Jak i temu, że zwyczajnie znalazłam chwilkę na pisanie.
Chcę tego bloga skończyć. Teraz dodałam naprawdę przeokropnie krótki rozdział,
tym bardziej, kiedy pomyślę, że ostatnio nie piszę nic krótszego, niż pięć tysięcy słów.
Przy kolejnych notkach postaram się na więcej,
po prostu nie wiedziałam jak z tej wybrnąć i co tu napisać.
Od razu mówię - mogę się mylić w tekstach.
Moja przygoda z Naruto na chwilę obecną jest zakończona/zawieszona.
W pewnym momencie przestałam oglądać anime, przez co większość nazw po prostu zapomniałam.
A kiedy skończyła się manga.. cóż, dopiero dzisiaj obejrzałam film kinowy,
który zresztą mnie nie zachwycił wielce...
Echem. Schodzę z tematu.
Bardzo Was przepraszam za nieobecność.
Chcę wrócić z martwych i postaram się to zrobić na tyle, na ile mi czas pozwoli.
Wszelkie uwagi - piszcie. Tylko błagam, nie czepiajcie się długości tego posta.
I tak nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.
Może ktoś tu wpadnie.. szczerze mówiąc.. mam około 500 wyświetleń miesięcznie,
a blog jest od.. jeju.. dwóch lat zwieszony?
Jesteście nienormalne kochane ufoludki ;-;
Zaraz ta notka będzie dłuższa od "rozdziału".
Życzę dobrej nocy, dobrego dnia czy czegoś tam innego.
Nie bijcie zbyt mocno.
Madeleine Evans