niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 12. Ucieczka


„Żeby świat był lepszy, konieczna jest miłość do 
każdego człowieka. I tolerancja, 
bez względu na rasę, religię i narodowość” 
~Irena Sendlerowa

 Rozdział 12. Ucieczka


  Jezioro. Dokładnie skrawek zielonej trawy przed nim. Dwójka shinobi leżących obok siebie. Słońce w całej swojej okazałości rozświetlało ich twarze. Dookoła żywej duszy. Milczenie? Nie... trwała rozmowa. On i ona. Jakie tematy mogli poruszać? Życia razem? Wspólnej przyszłości? Niestety, nie tym razem.
- Ech, czyli musimy czekać, dattebane?
- Nie mamy wyjścia, Kushina. Inoichi jest na misji razem z Shibim, a jak wiesz, idealnie pasują do tego zadania. No, może ktoś z klanu Hyuuga by się jeszcze przydał, ale również porozsyłano prawie wszystkich. Są teraz bardzo przydatni. Wiele misji zwiadowczych w tym samym czasie...
- Dobrze, dobrze, dattebane. Zrozumiałam - westchnęła i zmrużyła oczy przed słońcem. - Po prostu chciałabym już się dowiedzieć, po co im do szczęścia potrzebna. Chyba nie chcieli, bym olśniła ich swoim uśmiechem...
    Minato zaśmiał się.
- Pewnie chcieli obciąć ci włosy, zrobić z nich peruki i sprzedawać na targu.
- Ha, ha. Myślałam, że lubisz moje włosy. - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
    Spojrzeli na siebie.
- Lubię. - złapał jeden z kosmyków, który leżał bliżej niego. - Dlatego obcięcie ich byłoby niewybaczalne. - zapatrzył się w czerwone pukle i zaczął się nimi bawić, przekładając je pomiędzy palcami.
    Kushina trwała przez chwilę w transie, skupiając wzrok na jego długich, szczupłych palcach. Zapadła między nimi chwila milczenia i zaczęła czuć się trochę dziwnie. Nie przywykła do tego.
- Rany... bardziej interesują cię moje włosy, niż ja.
    Minato znowu się roześmiał.
- Z tobą się nie da dogadać.
- Ano, nie da.
    Blondyn puścił włosy Kushiny i podniósł się do pół-siadu, podpierając się z tyłu rękoma.
- Jak tak teraz myślę, to idealna okazja, aby trochę potrenować.
    Uzumaki uniosła brwi i usiadła po turecku, odwracając się w stronę Namikaze. Otworzyła usta, po czym je zamknęła. Chwilę później powiedziała niemal równocześnie z chłopcem, siedzącym naprzeciwko niej:
- Dobra, ale tym razem nie będę taka uparta.
- Tylko teraz już nie będę cię do niczego niepotrzebnie namawiał.
    Ich spojrzenia się skrzyżowały, a usta rozciągnęły w uśmiechu. Ruda zaśmiała się.
- Nie rób tego samego co ja w tym samym czasie, dattebane.
- Postaram się - ukazał rząd białych zębów.
    Minato szybko podniósł się i otrzepał z trawy, której praktycznie na nim nie było. Kiedy podnosiła się, zobaczyła przed sobą wyciągniętą rękę, należącą do szczerzącego się nastolatka.
- Hm..?
- No chodź.
    Zerknęła w błękitne jak nieco nad nimi oczu. Odwzajemniła uśmiech i chwyciła silną, męską dłoń, która już po chwili pociągnęła ją wysoko w górę. Na sekundę zawisła w powietrzu, by zaraz miękko opaść na trawę. Puściła jego dłoń i poprawiła ochraniacz, który miała przewiązany na czole. Zamknęła przy tym oczy i odetchnęła głęboko. Powietrze było przyjemne. Ni ciepłe, ni za chłodne. Pachniało zerwanymi kwiatami, korą, opadającymi liśćmi. Zbliżały się zimniejsze dni, po których prędko wróć lato.
- Berek.
    Otworzyła oczy, wpatrując się w błękit tęczówek swojego rozmówcy, który właśnie klepnął ją w ramię.
- Chyba sobie żartujesz.
- Jestem jak najbardziej poważny.
    Z niedowierzającą miną zlustrowała blond osobnika. Poważny? W którym miejscu? Wszystko się w nim śmiało, poczynając od uśmiechu na ustach i radosnej fryzury, kończąc przy roześmianych oczach.
- Niech ci będzie - odparła. - Ale.... - złapała go za ramiona - nie ma szans, bym to ja goniła.
    Przeskoczyła nad ramieniem Minato z gracją, po drodze szepcząc mu do ucha "berek". W momencie w którym wylądowała na trawie za jego plecami, gra się rozpoczęła.
    Odskoczyła jak najszybciej mogła i pobiegła między drzewami, aby zaraz na nie wskoczyć. Uciekała. Nie musiała się oglądać. Wiedziała, że ją godni. Czuła to i słyszała. Przyśpieszyła. Nie da się tak łatwo złapać, nie? W pewnym momencie minęła pajęczynę.
- Cholera... - Minato zaczął wydawać bliżej nieokreślone dźwięki, choć nie brakło typowego "ble".
    No, chociaż on w nią wpadł. Zaczęła się śmiać. Z głębi serca. Była naprawdę szczęśliwa. Jej tajemnica nadal leżała w jakiejś szufladce, a cała sytuacja, w której teraz brała udział, całkiem ją rozbawiła. Miała wrażenie, że jest siedmioletnią dziewczynką, którą gonił starszy brat. Kiedyś tak było. Nie poczuła tym razem przygnębienia. Cieszyła się, że może znowu coś takiego poczuć. Beztroska, wesoła, szczęśliwa.
    Niestety przez to wszystko nie zauważyła wystającego konaru. Minato w tym samym momencie, w którym się potknęła, chciał ją złapać. Efektem tego były wylecenie na polankę i przeturlanie się wspólnie kilku metrów, śmiejąc się. Kushina pierwszy raz od dawna miała łzy w oczach - od szczęścia.
    Minato rozeznał się szybko w sytuacji. On na niej, ona bezbronna. Chytry uśmieszek wdarł się na jego twarz. Uzumaki szybko to spostrzegła i powoli opanowując się, spojrzała z przestrachem na blondyna.
- Chyba nie chcesz...
- Łaskotki!
    No tego się mogła spodziewać. Niestety cierpiała na czułe punkty w tego typu "zabawach". Miała ich mnóstwo. Tak więc już po sekundzie znowu się śmiała, odpychając dłonie Namikaze.
- Dobra... Ale... Przestań już. No proszę! - mówiła poprzez łzy, przy oddechach. Najgorsze było jej położenie: unieruchomione nogi, mała przestrzeń do poruszania rękoma. - Zginiesz marnie, Minato!
- Nie wiedziałem, że masz aż takie silne łaskotki. - Postanowił nie komentować gróźb kierowanych pod jego adres. On również cały czas się śmiał.
- Ale... No... Przestań już... Dattebane.
- Magiczne słowo? - Zaczął szybciej ją łaskotać. A to...
- Proszmm...
- Co?
- No prosnn...
    Minato przystawił jedną rękę do ucha, na znak, że nie rozumie. W jego oczach tańczyły złośliwe iskierki.
- Proszę, Minato, skończ te łaskotki!
- Od razu lepiej! - Kushina prychnęła, a on z niej zszedł i pomógł jej wstać. To znaczy, chciał pomóc, ale odrzuciła jego wyciągniętą rękę. - Ojoj... mam się czego obawiać? Chyba nie wyrzucisz mnie z domu?
    Rudowłosa zerknęła na niego.
- Pomyślę o tym - ciężko jej było ukryć uśmiech, który cały czas cisnął jej się na usta. Lekko się wykrzywiły na kształt banana.
- No. - przeciągnął się. - My tu się obijamy, a powinniśmy teraz trenować.
- Mam ci przypomnieć, kto wymyślił te zabawy?
    Minato podrapał się z tyłu głowy.
- Jakiś blondas. Nie znam skurczybyka.

                                                                    ~*~***~*~



     Zamknięcie drzwi biodrem. Zmęczonym spojrzeniem ogarnęła swój pokój. Zapamiętać: jeśli kiedykolwiek zechce się jej brać udział w treningu, który przygotowuje Minato, należy się o wiele lepiej przygotować. Jednym słowem: była cała obolała i poobijana. Ale cieszyła się. Czuła, że wykonała jakąś pracę. Lubiła to. Samozadowolenie, spowodowane dobrze spełnionym obowiązkiem. Nina musi być w końcu cały czas w formie i najlepiej, jeśli z dnia na dzień będzie stawał się coraz to silniejszy. Kushiny nie można było nigdy zaliczyć do ludzi, którzy się obijają. Starała się, jak tylko mogła. Miała swoje powody i tyle.

     Chyba trochę zasiedzieli się na polu treningowym, ponieważ słońce zaszło już jakiś czas temu. Ona wróciła sama do domu, jedynie po drodze zaszczycając swoim spojrzeniem siedzącego na kanapie Jiraiyę. Miała nadzieję, że w jej oczach kryje się podziękowanie. Czuła, że to jedynie przez białowłosego sannina, jej tajemnica dalej pozostawała tajemnicą.

     Gdzie się podziewał właściciel tegoż to domostwa? Kiedy już kończyli, przyszedł do nich Obito. Chyba chciał porozmawiać ze swoim mistrzem w cztery oczy, więc Kushina szybko zareagowała i stwierdziła, że pójdzie przodem. Miała wrażenie, że młody Uchiha musi się czasami komuś wyżalić, posłuchać podpowiedzi. Tak więc Minato stał się Ciocią Dobrą Radą. Uśmiechnęła się lekko, kiedy uświadomiła sobie, jak to do niego pasuje. Cały emanował dziwnym.. jakby blaskiem. Miły, dobry, odważny. Wiele przymiotników do niego pasowało. A jednak potrafił stać się bezwzględny na polu walki. Wczoraj sama to zobaczyła.

     Wypuściła powietrze z ust, poruszając tym włosy, które poopadały jej na twarz. Doczłapała się do łóżka, zrzuciła ubranie zakładając piżamę niemal równocześnie. Nie miała siły robić czegokolwiek więcej, więc po prostu opadła jak postawiona pionowo deska, na materac. Nim zasnęła, spojrzała jeszcze na czerwone nici, proste pukle. On powiedział, że są piękne. Był pierwszą osobą, spoza jej klanu, która wypowiedziała te słowa. Tak właściwie, to ogólnie, był pierwszym. Dotąd nikt nie chwalił jej włosów. Nie było na takie rzeczy czasu.

     Na wspomnienie, jak dzisiaj bawił się jej kosmykami, poczuła dziwne, przyjemne ciepło, które jakby rozlewało się po jej organizmie. Usypiające. Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.



No! W końcu skończyłam :D Nie lubię robić sobie przerw. Muszę trzymać się pewnego grafiku w pisaniu, bo inaczej stanę się leniwa i w ogóle przestanę pisać ^^ A myślę, że chociaż niektórym ten rozdzialik może umilić święta. Przepraszam za dwie rzeczy: że tak późno dodałam, ale chyba rozumiecie – spory czas byłam poza domem, a potem siostrzyczka stwierdziła, że zajmie mi kompa =.= A druga, to długość. Nie jest tak krótki, jak ostatni, ale również nie najdłuższy. Nie mieści się w mojej „normie”, że tak powiem ;]



Wesołych świąt alleluja(choć bardziej pasowałoby Boże Narodzenia przy takiej pogodzie…) mokrego (od śniego?-.^) dyngusa, smacznego jajka (tym razem nie karpia) oraz bogatego (/ej choinki) zajączka :D



Aleksandra – Ja zazwyczaj też nie mam ram czasowych, ale moja mama twierdzi, że nie myślę w szkole (trochę pogorszyłam się w ocenach, alei tak są dobre... nie wiem czemu tak narzeka .__.) no i boi się, że znowu się rozchoruję, bo osłabi mi się odporność, tak więc – lepiej, aby w dni, po których idę do szkoły, leżała w łóżku już o jakiejś 20 :p Ano, Jiraiya jest jedną z moich zdecydowanie ulubionych postaci, więc przedstawiam go jak najlepiej potrafię ^^ I niech się bawi w swatkę… mi to nie przeszkadza. Mam nadzieję, że się nie zawiodłaś rozdziałem :3



Yuna N – Musi czasami myśleć ^^ Pomagać naszej nieporadnej parce również. Zapomniałam chyba uwzględnić, że już od jakiegoś czasu czatował pod drzwiami, ale może zrobię to w kolejnym rozdziale xD Choć to chyba jasne dla wszystkich czytelników :p



Soli – Chyba tylko groziła, ale ostatnio prawie cały czas się z nią o coś kłócę, więc pewno niedługo naprawdę coś zrobi. Jeśli odetnie internet, to tego nie przeżyję =.= Mój tata również by tak postąpił xD Tak! *wyciąga ręce* Zaadoptuj mnie! Mam dosyć nadopiekuńczości xD Ale przeżyję jeszcze te parę lat… chyba. Cieszę się, że mimo swojej długości, nie była taka zła ^^ Ja tam swoje wiem, kiedy co i jak, ale jak do tej pory nikt tego prócz mnie nie wie :3 Tak wiec, kiedy on się dowie, to słodka tajemnica. Racja xD To, że jest blondynem, nie przesądza, że musi zachowywać się według stereotypów ;p Też więc pomyślałam, że nie będę opisywała jak wyglądał „taniec” Sannina, bo każdy może się domyślić ^^ A to.. to się dopiero przekonasz ;]



Marta Anonim – Jak na tę chwilę jestem wolna od wszelkich kar ^^ Widzę, że nie tylko ja czytam niektóre rzeczy w szkole ;p



mkspoko – Hah xD Każdy czegoś chce :D Ja bym np. chciała mieć czas, aby przeczytać więcej Twoich opowiadań (mam jedno za sobą i zbieram się za pisanie recenzji, bo komentarz to za słabe określenie) ;p Jak wspomniałam w poprzednich odpowiedziach – całe te sceny mam już wymyślone, teraz tylko pisać, pisać, pisać :)



Ania jaros – Gdzie tam modlić od razu ;p Wystarczy trzymać kciuki xD Ja puściłam to mimo uszu „co będzie, to będzie” i jak widać, jestem ;p



Kinga szafirowata – Trochę nie byłam pewna umieszczania tych określeń, ale chyba tak źle mi to nie wyszło ^^ Szczerze powiedziawszy… mnie też to ciekawi xD Chcę zobaczyć, jak uda mi się przedstawić dane sceny ;] Los nada nami (wami) czuwa i kary, szlabanu, etc. nie dostałam :3 Ja tam się nie mogę doczekać rozdziału z Twojej strony ^^ Tym bardziej fascynującego pojedynku, na który się zapowiada :p



Kataki – Haha :D Coś mnie naszło na te zdania ^^ Ale dlaczego kretyn? Aż tak bardzo chciałaś już, aby nasz blondyn dowiedział się o tym sekreciku? xD Mam chyba ciekawszą alternatywę, więc postanowiłam z tym poczekać ;p Mam nadzieję, że po tym wybaczysz Zbokowi xD Nie można odmawiać Puszkowi, tak więc oto kolejny rozdzialik :3



Chico – Mam ciche wielbiciela O.o *Na jej twarzy pojawia się banan* Kolejny czytelnik postanowił się ujawnić ^^ Ale ładnego porównania użyłeś, aż dziwniej niż zwykle zareagowałam (nie umiem tego inaczej opisać, na każdy komentarz dziwnie reaguję… po prostu się cieszę, że ktoś to czyta ^^) Oj, sporo osób nie może się tego doczekać… a jeszcze troszeczkę niestety będzie tych wpisów :p Naprawdę ładnym językiem? Bo ilekroć próbuję go znaleźć, to widzę same błędy i sceny, które mogłam napisać inaczej xD



Marianna – Również sądzę, że ktoś, kto lubi robić ludziom na złość wymyślił zwrot, że skleroza nie boli. Zdecydowanie ^^ Notatnik – przydatna rzecz, zgadzam się, ale miejsce zajmuje ;p. Właśnie się nad tym zastanawiałam, dosyć długo, czy to się jakoś na niej odbije. To, co postanowiłam, dopiero zobaczycie :3 Nie, nie xD Kushina nie do niego posyłała swoje prośby, jednak on na nie odpowiedział ^^ Szczerze powiedziawszy, zabieram się za specjal. Ale nie będzie to coś na kształt one-shotu. Pojawi się on dopiero po zakończeniu opowiadania (do którego, jak na tę chwilę, daleko). Dlaczego? Wolę nie uchylać rąbka tajemnicy. Będzie większa niespodzianka :D



Moncia740 – Ważne, że w ogóle jest komentarz :3 Z tego się najbardziej cieszę ^^ Uch, nienawidzę jakiegokolwiek bólu, że tak ujmę, wewnętrznego. Ból głowy jest straszny, człowiek nie ma na nic ochoty, ale w moim przypadku działa położenie się spać. Gorzej z brzuchem, ten to cały czas by bolał xD



mysza715 – Uff ^^ Cieszę się, że nie jest tak źle, że ta notka taka krótka. Teraz jest już dobrze :p I wzajemnie :D



Klaudia Daniluk – Już myślałam, że mnie za długość pobijecie, zadźgacie i poćwiartujecie xD A tu ”krótki, ale wybaczam”, „szkoda, że krótki, ale ciekawy” i tym podobne komentarze. Aż się zdziwiłam ^^ Czyli jednak te określenia nie były niepotrzebne? :3 Niestety, nigdy nie miałam zbyt wiele inwencji twórczej co do życzeń, więc: Nawzajem ^^



Mitshie – Reklama zawsze działa ^^ Jakoś coś mnie popchnęło do Twojego bloga i się z tego cieszę :3 Rozumiem Cię ;p Mnie również cieszy każdy zdobyty czytelnik, nawet bardzo. Też nie przepadam za reklamowaniem się na blogach, zdarza mi się to robić, ale zazwyczaj po prostu mi się nie chce ^^ Patrząc na prolog, to jestem wręcz pewna, że nie zawiedziesz mnie w kolejnych rozdziałach :p Notabene, nie mogę się doczekać kolejnych notek. Co do czasu: niedługo będę miała go dużo więcej, niż mam aktualnie, ale póki co, musze powoli nadrabiać zaległości ^^ Ach, no to się nie mogę już doczekać tej mini recenzji :p O! :D Cieszę się, że lubisz ten paring ;] Czyli mogę liczyć na nową czytelniczkę? :3 Rozumiem, że nie skończyłaś tamtego bloga? Szkoda, ale jeśli chcesz.. możesz podesłać link ^^ Nawet nieskończonego chętnie poczytam ;]



Cóż.. odpisywanie na komentarze zajęło mi ponad godzinę xD Nowy rekord! Ale mi to nie przeszkadza ;p

                                                                         ~Madeleine Evans

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 11. Na dywaniku

  "Nauczyłem się kochać tajemniczość"

Rozdział 11. Na dywaniku


  Kushina przełknęła ślinę i niepewnie chwyciła za klamkę. Nie bała się samego Hokage, w żadnym razie. Raczej rozmowy, która miała odbyć się za chwilę. Dokładnie tego, co powie Trzeci. Jeśli będzie miał za długi jęzor, Minato się wszystkiego dowie. Co najgorsze, nie od niej. Nie zniosłaby jego spojrzenia. Wyrzutu, że mu nie powiedziała, złości z zatajenia tego faktu. Aż w końcu gdzieś ukrytej nienawiści. Jinchuuriki są uważani za potwory, które tracą swoje człowieczeństwo, jakiekolwiek ludzkie cechy. W dodatku, ona zapewne mu tylko przeszkadzała. Wprowadziła się do dom i sprawiała problemy. A on był zbyt miły, aby uprzykrzyć jej życie. Nawet robił coś całkiem innego - ubarwiał jej istnienie. Może nieświadomie. Wczoraj ocalił Kushinę. Był zbyt miły, aby zostawić ją na pastwę losu.
    Jeśli Minato teraz nie dowie się prawdy, kiedy tylko będę mogła zniknę z jego życia. Proszę, niech tylko nie widzę tego spojrzenia, tego wyrazu w oczach osoby, która tyle dla mnie zrobiła.
    Nie wiedziała do kogo kieruje tę prośbę. Chciała tylko, aby jakimś cudem, stojący teraz za nią blondyn, o niczym się nie dowiedział. Mikoto przyjęła wszystko ze spokojem, ale ona też była wyjątkiem w rodzinie. Zapewne po części wiedziała, co Kushina czuła. Uchiha słyną ze swojego Sharingana. Przyjaciółka rudowłosej nie odziedziczyła tej zdolności, przez co niektórzy członkowie klanu mogli źle na nią patrzeć.
    Minato był za to powszechnie popularnym chłopakiem, który mógł mieć szczęście na wyciągnięcie ręki. Czy mogła oczekiwać od niego zrozumienia?
    Poczuła ciepłą dłoń na ramieniu, przez co ocknęła się.
- Jeśli nie chcesz, mogę wejść sam. Wyjaśnię wszystko Trzeciemu. - usłyszała łagodny, jak zawsze, głos Minato. Pokręciła głową, wprawiając w ruch swoje długie, ogniste włosy, i pchnęła drzwi.
    Znalazła się w podchodzącym pod okrąg pomieszczeniu. Na przeciwko niej ściana była niemal cała przeszklona, dzięki czemu do gabinetu wlewało się dużo światła. Prosto przed drzwiami stało masywne, drewniane biurko, całe zawalone papierami. Tak właściwie, to różnego rodzaju dokumenty i zwoje były wszędzie, ale to było raczej na porządku dziennym w przypadku Hokage. Dużo pracy, wielka odpowiedzialność. Za biurkiem, na fotelu siedział Hiruzen Sarutobi. Miał spokojny, poważny wyraz twarzy. Oczekiwał ich, popijając jakiś gorący napój.
- Hokage-sama, wzywał nas pan? - zapytał grzecznie Minato, wychylając się zza drzwi i lekko popychając Kushinę do środka. Mężczyzna w białym płaszczu z czerwonymi płomieniami na końcu, spojrzał na nich dobrymi, okolonymi małymi zmarszczkami, oczami.
- Tak. Mam do waszej dwójki kilka pytań. Szczególnie - tu spojrzał poważnie na Uzumaki - do ciebie, moja droga.
    Kushina przełknęła ślinę. Proszę, proszę tylko o tą jedną rzecz.
- Rozumiem, że chodzi o wczorajsze porwanie przez shinobi z Chmury?
- Dokładnie. Dzięki tobie, Minato, Kushina jest tutaj z nami, cała i zdrowa. - Przeniósł teraz wzrok na dziewczynę. - Wiesz dlaczego obrali cię na cel?
- Nie mam pojęcia, dattebane. Może ty mnie oświecisz?
    Przygryzła wargę. Mówiła normalnie, ale wewnątrz była cała napięta, jak struna. Czekała na to, co nieuniknione. Trzeci spojrzał na nią czujnie, a jego twarz zmiękła.
- Kushina? Dobrze się czujesz? Strasznie zbladłaś.
    Minato dołączył się do Hokage. Widzać jej przestraszoną twarz, przybliżył się, dotykając jej ramienia opuszkami palców, i zaczął cicho:
- Jeśli nie chcesz...
- Nie - przerwała szybko. Troszeczkę zbyt prędko i za głośno. Odetchnęła. Nie sądziła, że to może być dla niej tak ważne. - Wszystko w porządku. Naprawdę.
    W pomieszczeniu nastąpiła chwila ciszy, spowodowana przyglądaniem się rudowłosej kunoichi. Przerwał ją Trzeci.
- Myślę, że to przez twoją unikalną chakrę, oraz...
    I w tym momencie rozległo się donośnie trzaśnięcie drzwi o ścianę. Siła była taka, że aż futryna się zatrzęsła.
- Nooo... to co tam ustaliliście, miśki? - zapytał z szerokim, porównywalnym wielkością do dojrzałego banana, uśmiechem na ustach. Kto? Rzecz jasna Jeden z Trójki Wielkich Legendarnych Sanninów Wioski Ukrytej w Liściach. Zboczeniec wszechczasów, idiota miesiąca - Jiraiya.
- Jiraiya... - w tym jednym słowie, które wypowiedział Trzeci, była zawarta cała jego bezsilność na głupotę swojego ucznia. - Po co tu przyszedłeś?
- Mam pewną sprawę do załatwienia i chciałem cię o coś prosić. Nie wiedziałem, że jeszcze tu jesteście - Minato od razu zauważył, że jego mistrz coś kręci, ale zostawił to w spokoju. Teraz były ważniejsze sprawy.
- Hokage - sama, proszę dokończyć mówić.
    Jiraiya stanął za dwójką młodych shinobi, będąc w tym miejscu idealnie widocznym dla Trzeciego.
- Jak mówiłem, myślę, że porwali cię, ponieważ masz niespotykany typ chakry i... - zawahał się - i chciałbym, abyście sprawdzili w związku z tym, dlaczego tak Chmura pragnie twojej mocy. - Tym oto zdaniem zakończył swoją kwestię.
    Kushina rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Czyżby właśnie... spełniła się jej prośba? Ani słowa o jinchuuriki? Brak wspominania o Kyuubim? Miała ochotę skakać ze szczęścia.
- Czyli... - odezwał się po pewnej ciszy Minato - wysyłasz nas na misję do Wioski Chmury?
    Hiruzen pokiwał powoli głową.
- Wybrałem dla was jeszcze dwóch członków drużyny. To będzie misja rangi S, ale spokojnie, pozostali są równie dobrze wyszkoleni, co wy. Chwilowo znajdują się na misji, ale niedługo powinni wrócić. Możecie już wyjść.
    Oboje stanęli prosto, powiedzieli jednocześnie " tak jest " i zniknęli w białych obłokach.
- Nooo, w końcu gołąbeczki mają chwilę dla siebie - zaśmiał się sannin.
    Hokage zmierzył go wzrokiem i przymknął oczy, odchylając się w fotelu i zakładając ramiona na piersi.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego zacząłeś tańczyć po gabinecie, kiedy miałem wspomnieć o demonie?
    Jiraiya spoważniał.
- Myślę, że ona wolałaby sama powiedzieć mu o Dziewięcioogoniastym. - Władca uniósł brwi.
- Czyli Minato nic o tym nie wie?
- Nic, a nic. Kushina chyba boi się jego reakcji.
- Przecież to dobry chłopak... - białowłosy przerwał mu, nakazując ciszę dłonią.
- Ona może tego nie rozumieć. Przecież wiesz, jak jest z jinchuuriki. Pewnie spodziewa się powszechnej, nieuzasadnionej nienawiści.
    Trzeci wstał z fotelu i podszedł do okna, zakładając dłonie za plecami.
- A więc to tak... nie wiem, czy dobrze zrobiłem, wysyłając ich na tę misję. Kilka słów może ulecieć, a dwa serca doznać szkód.

Hm... wiem. Jestem to najkrótszy rozdział, jaki się pokazał, ale po prostu dłuższego nie napiszę, bo mi nie pasuje xD W dodatku muszę już iść spać, bo mnie rodzice zabiją =.= (Mama już przed chwilą weszła i ogłosiła, że mam karę, jeśli to prawda, to będzie źle...)

W związku z tym nie odpiszę na komentarze :c Przykro mi, sama bym chciała pogadać o paru rzeczach, ale nie dam rady. Dziękuję za to, za ich ilość. Spodziewałam się co najmniej połowy mniej ^^ Więcej takich miłych niespodzianek :D 
 Pozdrawiam i przepraszam, że tak krótko, ale np. rozdział 9 miał aż 8 stron w wordzie, a jak dla mnie, to duużo xD
                                                                                    ~Madeleine Evans 

czwartek, 21 marca 2013

The Versatile Blogger Award x2

"Po­kojo­wa współpraca,
jest kluczem do sukcesu." 

The Versatile Blogger Award  

Image and video hosting by TinyPic
 

 Witam!
Tak więc, jak zapewne widzicie, zostałam nominowana. Tym razem nie jest to Liebster Award, lecz inna nagroda :3 Bardzo dziękuję 


- podziękować nominującemu blogerowi
- pokazać nagrodę na swoim blogu
- ujawnić siedem faktów dotyczących siebie
- nominować piętnaście blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów
Kilka faktów o Madeleine:
1. Nienawidzę pająków .__. Wytępić te koszmarki.
2. Bardzo bliski jest mi Naruto, ponieważ przez kilka lat również, tak jak on, miałam ciężko. Może nie byłam tak bardzo samotna, ale dobrze czuć się nie czułam. Okropny okres z życia, do którego nie lubię wracać.  

3. Według enneagramu 4w5 (polecam stronkę, zgadza się prawie wszystko ^^)

4. Jestem zazwyczaj optymistką, choć często tracę nerwy przy rodzinie.

5. Czasami potrafię zanudzić siebie i wszystkich wokół na śmierć, innym razem wręcz odwrotnie.

6. Na swój wiek jestem wyjątkowo niska, ale nie narzekam. 

7. Jestem jedyną w rodzinie, która wręcz uwielbia różnego rodzaju sporty.

Edit, kolejne siedem faktów:

1. Kocham brać udział w przedstawieniach, recytować wiersze, grać postacie, prowadzić i robiłam to już nie raz ;p Może pójdę na aktorstwo? xD

2. Dwa razy byłam bliska śmierci O.o I nie byłoby tego opowiadania ;p

3. Mam strasznie nadopiekuńczą mamę =.=

4. Koocham czekoladę <33 p="">
5. Kiedyś stwierdziłam, że nigdy niczego nie napiszę, a tym bardziej książki/opowiadania.. hehe :D

6. Wielbię jeździć na rolkach, choć kiedyś tego nienawidziłam :3

7.  Nigdy nie paliłam i nie zamierzam (tata palił, to jest naprawdę straszne, na szczęście już od kilku lat zaniechał tej czynności), narkotyki odpadają całkowicie, a jeśli chodzi o alkohol, to okazjonalnie :3 Prowadzę raczej zdrowy tryb życia ^^

Nominuję:
 
1. Dzięki tej miłości, nawet perspektywa własnej śmierci mnie już nie wystraszy
2. ShikaTema - Czy piasek i liść mogą się połączyć?
3. We stopped checking for monsters under our beds when we realized they were inside us
4. NaruHina - LoveStory
5. Zapisz co Ci w duszy gra, ukaż swe marzenia...
6. Miłość czyni z przyjaźni ofiarę magicznych dni
7. Życie Kushiny Uzumaki
8. Rodzina Namikaze
9. W Tobie też tkwi wola ognia.
10. Shikari Forever
11. Narutoblog
12. -
13. -
14. -
15. -

Tak ode mnie dodam, że przepraszam większość autorek powyższych blogów, za brak komentarzy z mojej strony. Jestem w trakcie czytania, bądź jeszcze nie skomentowałam waszych blogów. Powód? Jeśli ktoś jest bardzo ciekawy, mogę podesłać mu mój plan lekcji i grafik rzeczy, które robię później .__. Nie no, po porostu muszę się uczyć jeszcze jakiś czas, potem będzie z górki ^^ A potem znowu pod nią...

Jeszcze raz dziękuję za nominację i zapraszam w niedzielę na kolejny rozdział :3 (mam nadzieję, że zdążę go napisać xD)
                                                                          ~Madeleine Evans

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 10. Względny spokój

"Kochać to niszczyć, a być kochanym to znaczy zostać zniszczonym"
~Cassandra Clare 
- Miato Kości; Jace Wayland 

Rozdział 10. Względny spokój

 

      Promienie słońca oświetliły jej twarz, okoloną porozrzucanymi na poduszce włosami. Wydała ciche jęknięcie i zatrzepotała rzęsami, przeciągając się jak kotka. Czuła się obolała, ale dziwie spokojna. Otworzyła powoli oczy. Pierwszym co zwróciło jej uwagę było to, że spała w ubraniu. Na początku zdziwiła się, ale zaraz potem przypomniały jej się wydarzenia z poprzedniego dnia. Co dokładnie? Trójka shinobi z Chmury... Nagle zrobiło się zimniej, jakby ciepło leciało z pokoju. Gdyby nie Minato...
      Na wspomnienie blondyna, skąpanego w świetle księżyca, ociepliło się. Heh, mało powiedziane. Wręcz czuła wypieki na twarzy. Pamiętała jak ją trzymał. Pewnie, aczkolwiek delikatnie, subtelnie. Nie było w nim żadnej brutalnej siły, z jaką pokonał przeciwników. Niósł ją niemal... troskliwie? Pokręciła głową i przyłożyła chłodnawe dłonie do rozgrzanych policzków. Chyba mam jakieś urojenia.
      Spojrzała jeszcze raz na siebie. Minato jej nie przebrał, za co była mu wdzięczna. Najwyraźniej nie dał również zrobić tego Jiraiyi. Na samą myśl, że zboczony pisarz mógłby ją widzieć, dotykać, zagotowała się. Tak... bardzo dobrze, że Namikaze nie zaproponował tego sanninowi. Lepiej dla niego. W sumie... dla ich obu.
      Cóż, czas leci, a ona dalej wylegiwała się w łóżku, w pomiętym i brudnym ubraniu, zapewne z szopą na głowie. Miała ochotę wskoczyć pod prysznic nie patrząc na kogokolwiek, cokolwiek, ale musiała się wstrzymać. Dlaczego? Bo doszedł do niej leciutki swąd spalenizny. Wstała i przejrzała się w lustrze. Tak jak sądziła. Ruina. No, nie było co zwlekać i dołować się wyglądem. Przeczesała skołtunione włosy palcami i wyszła z pokoju.
      Czy to może instynkt, czy raczej kłęby dymu wydobywające się z kuchni, popchały ją w tym kierunku. Nie paliło się, bynajmniej. Po prostu Ktoś starał się zrobić coś na śniadanie. Kto? Odpowiedź była chyba oczywista. Minato Namikaze gotuje, a raczej gotować próbuje.
  - Co nas nie zabije, to nas wzmocni... - mruknęła, starając samą siebie przekonać do tych słów, kiedy stała przed drzwiami. - Ale jeśli nie zabije nas to, co stara się zrobić do jedzenia, to wszystko wysadzi w powietrze.
      Ludzie dzielą się na dwa typy. Są tacy, którzy mogą przyrządzić każdą potrawę, albo przynajmniej zagotować wodę na herbatę. Istnieją również osobnicy, którzy nie potrafią poprawnie zrobić kisielu. I tych powinno trzymać się od kuchni z daleka. Otworzyła drzwi.
     Minato stanowczo należał, należy i najwidoczniej należeć będzie do drugiej grupy. Oczom Kushiny ukazały się zaparowane okna, gorąco i duszno. Mleko z garnka jakiś czas temu wykipiało, co było widać po śladach białej piany, które starał się zmyć chłopak. Przestawił garnek, ale ścierka zahaczyła o ogień i zaczęła się palić. Minato szybko zgasił ogień, jednak dym i zapach zostały. Owoce, orzechy i inne, niezidentyfikowane substancje walały się po blacie. Od widoków i odczuć, zakręcił jej się w głowie. Oparła się o framugę.
  - Może coś nie wymagające użycia kuchenki?
      Namikaze spojrzał na nią wzrokiem pełnym bezradności.
  - Chciałem spróbować. - rozejrzał się i zmarszczył nos. - Może rzeczywiście sobie daruję... - Odetchnął i uśmiechnął się do Kushiny. Wieczny optymista. Przyjrzał się jej dokładnie.
  - I tak trzymaj - powiedziała, kiedy już otwierał usta, by coś dodać. Zapewne odnośnie jej wyglądu. - Poszłabym się umyć... - rzekła bardziej do siebie.
  - Idź, idź - na powrót się uśmiechał. Ten częsty, szczęśliwy gest. Ale w jego wykonaniu sprawiał, że czuła się lepiej. Nie był sztuczny, a to, że wykonywał go tak często, jeszcze bardziej poprawiało jej humor. Trochę dziwnie się czuła, ale nie mogła powiedzieć, że źle.
  - Dasz sobie radę? - zapytała lekko lekceważącym głosem.
  - Oczywiście. Kanapki to raczej robić potrafię... - zaczął niezadowolonym tonem.
      Uniosła ręce w obronnym geście.
  - Dobra, dobra - zaśmiała się i jeszcze rzuciła przez drzwi: - Powodzenia! - za co gdyby nie zamknęła drzwi, dostałaby ścierką.
      Już chciała wejść do łazienki, ale cofnęła się. Teraz odprężyłaby się, a potem paradowałaby w samym ręczniku. Jiraiya były w siódmym niebie! Wróciła się do pokoju. Zabrała czyste ubrania i tanecznym krokiem znalazła się w łazience. Usłyszała jeszcze huk, jakby coś spadło, dochodzący z kuchni. Przejmować się, czy nie? Ciepła, kusząca woda z zapachowymi płynami, czy może zobaczyć co się stało? Jak tak dalej pójdzie, to nigdy się nie umyje.
      Minato, prawie dorosły, zdecydowanie dojrzały i odpowiedzialny mężczyzna. Powinien dać sobie radę. Nie jest małym dzieckiem, którego trzeba pilnować, by sobie niczego w kuchni nie zrobił. Nie jest, prawda?
Odkręciła wodę, wzdychając. Martwienie się, że przykładowo, utnie sobie palec, było bezsensowne.

                                                                       ~*~***~*~
 
  - Może jednak nie było to takie bezsensowne, dattebane - powiedziała ledwie słyszalnie, do siebie, by po chwili się roześmiać.
      Wyglądało na to, że Minato w końcu się udało zrobić coś jadalnego. Kanapki z praktycznie wszystkim, parujące kubki, sądząc po zapachu, owocowej herbaty. Miły aromat roznosił się po domu, jednak te rzeczy nie wywołałyby takiej reakcji. Można by je zaliczyć do dobrych stron "gotowania", czy raczej zwyczajnej pracy w kuchni Minato. Dlaczego więc Kushina nie była zadowolona? Otóż miała wrażenie, że w pokoju wybuchła bomba. Chłopak najwyraźniej czegoś szukał i zwalił dość kłopotliwą substancję, której nie szło nie zauważyć. Biały, trochę puszysty proszek. Mąki było wszędzie pełno, choć w większości miejsc to tylko pozostałości po sprzątaniu. Najlepiej prezentował się sam kucharz. Właśnie jego widok rozśmieszył dziewczynę.
      Zazwyczaj blond włosy chłopak miał po części skruszoną minę.
  - Może i jest lekki bałagan...
  - Lekki? - przerwała i spojrzała na niego. Ponownie się roześmiała. Minato miał skonsternowany wyraz twarzy.
  - Co..? Z czego się znowu śmiejesz? - zaczął, rozglądając się za przyczyną.
  - Masz mąkę we włosach... i... - udała, że się zastanawia - tak w skrócie, to wszędzie.
      Złote kosmyki zmieniły barwę na jaśniejszą, miejscami były całkiem białe. Ubranie również nosiło ślady mlecznej substancji. Nie wspominając już o twarzy.
- Jakbym nie zauważył - odparł przeciągając złośliwie wyrazy. - Nosz... - strzepnął trochę mąki ze włosów. - wystąpiły małe komplikacje.
      Kushina machnęła ręką.
  - Potem pomogę ci posprzątać resztę - podeszła do niego bliżej i trochę go otrzepała. Kiedy zauważyła co robi, cofnęła się. Stali trochę zbyt blisko siebie.
      Minato powoli kiwnął głową w podzięce.
      Kilka minut później było już czysto, a śniadanie wylądowało w brzuchach dwójki shinobi. Jiraiya podobno wyparował z rana. Minato rozmawiał trochę dziwnie z Kushiną. Tak, jakby chciał o coś zapytać, ale wolał nie poruszać jako pierwszy tematu.
      Było południe. Siedzieli na drewnianych schodkach, na tarasie. Nastąpiła chwila ciszy. Kushina wręcz widziała pytania, jakie chciał zadać blondyn. Przede wszystkim, czy wie, dlaczego poprzedniego wieczora została porwana. Niestety. Z jednej strony znała odpowiedź na to pytanie. Z drugiej nie wiedziała co y z nią zrobili. Z tego co słyszała, po Czwartym Raikage ciężko było przewidzieć to, co miał na myśli.
      " Wojna wisi na włosku, więc jinchuuriki powinni być pod ochroną". Wojna. Przekleństwo tego świata. Na własnej skórze poznała jej przyczyny, przebieg i konsekwencje. Straciła bliskich, klan, kraj. Wspomnienia stały się nożem, który wróg brutalnie wbijał w jej serce. Dlatego ukrywała je w najgłębszych zakątkach myśli.
      Powinna stać się obojętna na cierpienie? Zapomnieć o wszystkim po takich przeżyciach? Może miała stać się zimna i nieczuła, lecz jest wręcz odwrotnie. Gdyby mogła, cofnęłaby czas i nie dopuściła do tego wszystkiego. Straciła to, co było jej bliskie. Na tę chwilę nie widziała żadnych pozytywów, najmniejszego światełka. Tutaj znalazła przyjaciół, ale za jaką cenę? Kiedy teraz spoglądała na otaczający ją świat... bawiące się w oddali dzieci, starszych i młodszych ludzi... poczuła, że musi to wszystko chronić. Nawet za cenę własnego życia. Tutaj czuła się szczęśliwa. Tak wiele straciła, nie chciała jeszcze raz tego przeżywać. Może nie zastąpią jej rodziny, ale żyli tu ludzie, którzy kolorowali każdy jej dzień. Musiała o nich zadbać. Nawet, jeśli znalazłoby się kilkoro ludzi znających prawdę o niej i ją szczerze potępiających. Ich również by strzegła.
      Zerknęła z ukosa na Minato. Jednak jak dotąd, to ją broniono. Namikaze chyba zauważył jej spojrzenie i odwrócił się, z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak przerwała mu.
  - Dziękuję.
      Chwila ciszy. Nie musiała mówić za co. Kilka pasm czerwonych włosów zasłoniło jej widok.
  - Nie mógłbym ciebie zostawić.
  - No ja myślę, dattebane - odparła trochę... smutno? Zaśmiała się histerycznie, co nie poprawiło sytuacji. Naprawdę uwierzyła w to, że nikt nie będzie jej szukał. Że po prostu wszyscy ją zostawią i będą szczęśliwi, że zniknęła. - I... - dodała po dość długiej ciszy. - Przepraszam.
      Tym razem Minato nie ukrywał zdziwienia.
  - Za co? - Czuła na sobie spojrzenie jego błękitnych oczu. Nie mogła się odwrócić. Czuła się jakby sparaliżowana. Ledwo mogła się odezwać, ale na szczęście, kiedy to zrobiła, jej głos zabrzmiał normalnie.
  - Za to, że jestem taka... - szukała odpowiedniego słowa - uparta i kłopotliwa, dattebane. - Za to, że jestem tylko problemem. Zaśmiał się.
  - To była też moja wina. Nie powinienem cię namawiać, skoro nie miałaś ochoty... - Kiedy jej wzrok spoczął na nim, zobaczyła chłopca, który wszędzie potrafił znaleźć dobre strony i któremu uśmiech nie schodził z twarzy przy znajomych. - Ale mogłabyś powtórzyć to magiczne słowo - powiedział pochylając się w jej stronę. Zaraz tego pożałował, bo jej ręka wylądowała z impetem na jego głowie.
  - Ty podstępny mały...
  - Cii... Kobiety nie powinny przeklinać.
      Spiorunowała go wzrokiem.
  - Mam deja-vu.
      Wzruszył ramionami.
 - Może. 
     Już miała się odezwać, ale usłyszała wesoły, znajomy głos. 
 - Tu jest moja inspiracja! 
     Zamarła. 
     Najgłośniejszy domownik raczył wrócić i robić zamieszanie tutaj! Jakby nie mógł usiąść na tyłku i pisać te swoje książki… 
     Obróciła głowę w stronę Jiraiyi. Miał rozmarzony wyraz twarzy i lekko zaczerwienione policzki. Nie musiała marnować czasu na rozmyślanie, co mógł robić, czy choćby pytanie się go o to. Akurat tego była pewna. Znowu zajął swoje miejsce w klubie i wchłonął zapewne kilka litrów alkoholu z jakimiś kobietami. No, może trochę przesadzała, ale ciężko było ją o to winić. 
     Jiraiya spojrzał na nich po raz wtóry, już bardziej świadomie, jeśli tak można powiedzieć. 
 - Nic nie mówicie? Siedzicie tak całkiem sami na tarasie… - Kushina posłała mu ostre spojrzenie, na znak, by się zamknął i zaczął mówić do rzeczy. Przełknął ślinę. Czasami nawet bardzo przypominała mu Tsunade… - Przyszła tu twoja uczennica, Minato. Mówiła coś o dodatkowych lekcjach… 
 - No tak! Zapomniałem – zerknął przepraszająco na rudowłosą. – Poprosiłem ją, by przyszła, byś poduczyła ją trochę medycznego ninjutsu. – Uśmiechnęła się. Jej to jak najbardziej odpowiadało. 
     Pamiętała jak sama zaczynała… w tym momencie miała jedną scenę przed oczami. 

~*~***~*~ 

     W lesie słychać było melodyjny śpiew ptaków. Woda w strumieniu zdawała się być czysta jak łza. Widać było kolorowe dno rzeczki, stworzone z wielobarwnych kamieni. Pobliskie drzewa odbijały się w gładkiej niemalże tafli. To samo działo się z promieniami jasnego słońca. Zza liściastych koron i szpiczastych końców sosen, wychylały się ośnieżone szczyty.
      Kushina nuciła tylko sobie znaną melodię i zbierała zioła lecznicze. Kiedy widziała roślinę, której nie znała, również ją zrywała. To co nie poznane musi zostać zbadane. Zanosiła wszystko potem Tsunade i uczyła się przygotowywać lekarstwa, maści, oraz właściwości i zastosowania nowych ziół. Nieczęsto bywały takie luźne dni podczas ich wędrówki. Przetarła dłonią czoło, odsuwając niesforne jak zawsze kosmyki. Nawet nie zauważyła, kiedy mistrzyni weszła na tę niewielką polanę. Teraz spojrzała na opierającą się o drzewo księżniczkę. Podniosła się, otrzepała kolana i uda.
  - Coś się stało, Tsunade-sama?
  - Zmiana planów. Dajmy sobie na chwilę spokój z roślinami, idź i spróbuj uratować to - wskazała niemal władczym gestem, suszącą się na ogrzewanym przez słońce kamieniu, rybę.
Dziewczyna spoważniała. Chciała opanować medic-jutsu, ale nie szło jej to najlepiej. Znaczy, patrząc na Tsunade. Drobnymi kroczkami szła coraz dalej, lecz nigdy nie mogła równać się z mistrzynią. Włożyła wzdychając zioła do torby, po czym zdjęła ją z ramienia. Odłożyła ją pod drzewo, obok blondwłosej sanninki. Uzumaki zerknęła z ukosa na drgającą rybę zmarszczyła nos, przez co można by rzec, że wyglądała uroczo.
  - Naprawdę to musi być znowu ryba? - spytała z niesmakiem. Przypomniała sobie, jak ostatnim razem starała się pomóc płotce. Kiedy w końcu udał jej się uleczyć rany, stworzenie zaczęło skakać i jakimś cudem znalazło się pod bluzką rudowłosej. Skrzywiła się teraz, pamiętając dotyk śliskich łusek. Tsunade była nie uległa.
  - Musi być. Lepiej się pośpiesz, bo z każdą chwilą przybywa ci pracy - dodała machając ręką, jakby chciała ją odgonić, niczym nieznośną muchę, czy małe dziecko chcące się bawić.
      Kushina zwiesiła zawiedziona głowę i poczołgała się w stronę wodnego zwierzęcia. Kiedy znalazła się już nad nim, zobaczyła liczne, drobne ranki. W niektórych miejscach znajdowały się głębsze, poważniejsze. Stwierdziła, że miała ona posłużyć jako posiłek jakiegoś drapieżnika. Że też Tsunade zawsze musi wyrywać jakąś istotkę ze szponów łowcy. Ponownie westchnęła, okazując całemu światu swoje niezadowolenie i klękła przed rybą. Ta zaś wydawała się być zmarnowana. Kushina miała wrażenie, że całym sobą płetwiaste stworzenie błagało ją o ratunek. Chyba mam już jakieś zwidy, myślała.
  - Jeśli potem wpadniesz pod moje ubranie, to skończysz jako obiad - warknęła i zabrała się za uzdrawianie.
      Skoncentrowała się na swoich dłoniach. Trochę zielonkawej, praktycznie seledynowej chakry wydobyło się z jej palców. Uśmiechnęła się lekko na ten widok. Właśnie w tej chwili moc zaczęła słabnąć. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i zamknęła oczy, skupiając się jeszcze bardziej. Zacisnęła zęby. Na jej czole wykwitły niewielkie kropelki potu. Po kilku chwilach poczuła, jak coś dotknęło jej dłoni. Szybko je zabrała i otworzyła szeroko oczy. Sapnęła, widząc rybę bez jakiejkolwiek ranki. Otarła czoło. Udało jej się. Mimowolnie kąciki ust uniosły się.

~*~***~*~ 

 - Kushina? Kushina, żyjesz? – Minato machał jej ręką przed oczami. Zamrugała. Kompletnie odpłynęła. Skinęła głową. 
 - Tak, wszystko w porządku. Z przyjemnością pokażę jej co nie co – rzekła i zaczęła wstawać. 
 - Ale nie dzisiaj, odprawiłem ją do domu – zatrzymał ją Jiraya. 
 - Dlaczego? 
 - Trzeci chciał was widzieć. Chyba chodziło mu o wczoraj… 

*Bum* I właśnie tak zakończę ten rozdział, bo nie chcę go zepsuć. Od teraz powinna zacząć się jakaś akcja *jupi :D* No.. moje myśli są pochłonięte prze braki w nauce (tydzień leżałam w domu) sprawdziany i testy. Co najlepsze, pomysłów na opowiadanie też mi nie brakuje, oj nie ^^ Przepraszam czytelników ze starego blog. Trochę na ten rozdział czekaliście, ale teraz już powinno być wszystko w porządku. Uch, potrzebuję kogoś, kto będzie mnie kopał w dupę, kiedy zaczynam się lenić… 
Wyniki ankiety będą dostępne przez tydzień. Dziękuję bardzo za branie w niej udziału ^^ Widzę, że będę miała około 23 czytelników na nowym blogu :D Dziękuję!

Ania jaros - Ten tekst to musiał powiedzieć, nie? :3 Psychika dziewczyn jest skomplikowana, a moja jeszcze bardziej. Ale chyba któraś z nich jeszcze wystąpi i jakąś rolę odegra ^^ A no, Kushina nie ma łatwo :/ Dziękuję ^^ Już praktycznie zdrowa jestem, tylko mam nadzieję, że się nie pochoruję jak wrócę do szkoły ;p

Marta Anonim - Mi osobiście najbardziej podobała się walka Minato i Kushiny, a jak dla mnie, to drugą połowę rozdziału zawaliłam xD 

Soli - Muaa, no to jest w końcu kolejny rozdział, nie? ^^ Na ten komentarz już odpisałam, ale co tam, też skopiuję tutaj :D
   A no, przeniosłam się i dobrze się z tym czuję, przyznaję xD Blogspot jest jak dla mnie o wiele lepszy no i oczywiście, jest newsletter :3 Też Ci wyskoczył limit? O.o Szokiem to było, nie powiem, że nie. Nie spodziewałam się. Romans będzie za kilka rozdziałów... chyba. Szczerze powiedziawszy, to wymyśliłam tak wiele scen.. prócz jednej. Pocałunku, albo wyznania miłości .__. Muszę wziąć się za myślenie xD Stwierdziłam, że nie lubię miłości w wieku 12-14 lat, więc trochę ich postarzyłam :D
Kushina nie będzie się uczyć.. to nie w jej stylu xD Na początku chciałam pokombinować nie z wiatrem, tylko z lodem, ale stwierdziłam, że to przecież Kekkei Genkai, więc raczej tego by się nie nauczyła xD... Dobra, Kushina jeszcze kryje asa w rękawie, więc dodatkowa natura nie jest jej raczej zbędna. No.. a jeśli chodzi o pojedynek... z ręką na sercu przyznaję: od A do Z pisany przeze mnie :D Moimi nauczycielkami były ukochane autorki z Cassandrą Clare na czele :3 Staram się pisać sceny walki coraz bardziej dopracowane, dłuższe, z większą ilością opisów, szczegółów. Powoli się uczę ^^
Może będzie miał jeszcze okazję pomóc Kushinie w takiej sytuacji, może jeszcze będzie miał okazję pogadać ze swoimi fankami xD Może... :3
Przyznam się, trochę spaliłam z tymi czułościami. Postaram się poprawić w kolejnych rozdziałach, by Kushina zachowywała się bardziej... naturalnie xD Bo zaczyna mi Hinatę przypominać >.<
No, to odpowiedziałam :D

Moncia740 - Chciałam jakoś odpisać, wysłać, ale.. ni mam go O.o Nosz kurde =.= A chciałam z tego przepisu skorzystać.. :c Jak znajdę go w czeluściach komputera, bądź między kartkami zeszytów, to Cię powiadomię. Ja właśnie też chcę takiego Aniołka, więc przelewam tutaj moje fantazje xD

Kataki - Anioł w ludzkiej..e.. fikcyjnej *niestety =.=* skórze :3 Haha xD Taki scenariusz też mógłby być :D Może jeszcze będize jakieś spotkanie z fankami Minato.

mycha715 - Takie małe dzieci zawsze za dużo gadają :o A fanklubu to się może Minaś doczeka xD Ja już dawno bym takowy założyła... Jak on zareaguje na prawdę, to już daawno wymyśliłam. Tylko jeszcze nie wiem, kiedy to się stanie =.= Muszę zacząć myśleć O.o

Risa-chan - Rozumiem Cię doskonale ^^ Mam to samo, niestety. Przez to nie komentuję ostatnimi czasy innych blogów :c Hah, wiedziałam, że wiele osób na to czekało ^^ To było do przewidzenia ;3 To ja się cieszę, że zajrzysz i tam :D Może jak się uspokoi u mnie, to będę pisać dwa opowiadania na raz... ;p

Kama - Jak dotąd.. to każde skończyłam. Po prostu jestem uparta i dążę do celu. Nie lubię się poddawać, nawet jeśli zadanie, które przede mną stoi wydaje się być ponad moje możliwości ;p A... stare blogi? Nie mam. Mam opowiadanie jedno na forum, ale do poprawy (jak skończę to, to założę bloga z tamtym, przy okazji wezmę się za korektę) oraz jedno, które jest gdzieś w szufladzie. Jak przepiszę, to też bloga założę ;p No i mam sporo one-shotów, które powoli publikuję na drugim blogu: http://czarny-atrament-wiersze-i-one-shoty.blogspot.com/ ;] Rozdziały będę dodawać co tydzień, chyba, że wen rozpocznie działania wojenne -,- 

Yuna N - No, ale w nocy? O.o Nie wiem czy się cieszyć, czy nie, bo w nocy powinno się spać i odpoczywać, ewentualnie tak jak ja: pisać opowiadanie xD Nie no, cieszę się, że tak Cię zaciekawiłam :3 Ano, coś muszę jeszcze wymyślić, bo zaraz wyrzucę przez przypadek z niego wszystkie uczucia O.o Muszę popracować nad postaciami troszuczkę ;p Też myślę, że trening wyszedł mi najlepiej xD Jak znajdę chwilkę, to pewno też poczytam Twoje opowiadanie, ale jak wspomniałam - chwilowo brak czasu mnie zabija :c

Marianna - Lepszą notkę będzie ciężko stworzyć w najbliższym czasie, bo muszę nad nią chwilę popracować. Rozdział dziewiąty był najdłuższy, jaki kiedykolwiek napisałam ^^  Gdzie tam krótki, dla mnie każde zdanie się liczy :3 Jak widzę komentarze, to skaczę z radości xD Wiesz, każdy potrafi gadać, ale nie każdy umie jeszcze udowodnić swoje słowa. Takich ludzi jest mnóstwo. Więc czemu nie taka nastolatka, opierająca się na głowie rodziny? ^^ Ach, Leń nie mieszka tylko u mnie? Yeah xD Nie jestem samotna ;p
                                                                                  ~Madeleine Evans

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 9. Anioł Stróż

 "Na­wet jeżeli po­cie­chy udziela niebo, to po­mocy ocze­kuje się od ludzi."
~Janusz Leon Wiśniewski

 Rozdział 9. Anioł Stróż


   Cieszyła się jak głupia, choć wierzyła, że nie daje tego po sobie poznać. Dawno już nie miała okazji, by potrenować. Minato chyba zauważył, że ma na to ochotę, bo zaproponował jej wspólne ćwiczenia. Natychmiast znalazła się w pokoju, przebierając z piżamy.
     Dzień zapowiadał się słonecznie, tak jak poprzedni. Często była tu ładna pogoda... całkiem inaczej niż w wiosce Wiru, gdzie zazwyczaj padał deszcz, albo było zachmurzone niebo. Mniej więcej dwa dni na tydzień świeciło słońce w swej pełnej okazałości. W czasie podróży pogoda zmieniała się, w końcu cały czas się przemieszczali. A teraz przyzwyczajała się do jasnych promieni i błękitnego sklepienia.
     Stała właśnie na ulicy, czekając na blondyna. Wszedł on do sklepu po butelki wody, przewidując, że im się przydadzą. Trochę długo mu to zajmowało. Miała zamknięte oczy. Oparła się o ścianę budynku i lekko zgarbiona założyła ramiona na piersi. Zaczynała się trochę niecierpliwić. W pewnym momencie zauważyła, że się ściemniło. Podniosła głowę zdziwiona, bo przecież na niebie nie było nawet chmurki.
     Stały przed nią cztery kobiety. Nie, raczej nastolatki. Były od niej młodsze, to pewne. Wszystkie spoglądały na nią nieprzychylnym wzrokiem, można by rzec, że wrogim. Uniosła brwi. Widocznie po kilku miesiącach garstka dziewczyn zdecydowała się do niej podejść. Ich szczęście, bo Kushina była już bliska ataku na, wiecznie śledzące każdy jej ruch, nastolatki. Po sposobie w jakim stały, pewna siebie, niemal agresywna postawa, nieprzyjemnym spojrzeniu, mogła się domyślać, że nie znały jej, bądź dawno o niej zapomniały. W dodatku tylko jedna z nich miała ochraniacz. Zatem reszta nie była kunoichi.
     Kushina lustrowała je chwilę zimnym spojrzeniem. Raczej nie przyniosły kwiatów i czekolady na powitanie. Może w końcu się dowie, czym im zawiniła? Nie miała jednak zamiaru odzywać się pierwsza. Jakoś nie chciało jej się rozmawiać z obywatelkami Konohy. W końcu to one do niej przyszły, czyż nie?
     Zapewne gdyby upierała się przy tym, by milczeć, czekałaby jeszcze długo. Dlaczego? Ponieważ nastolatki próbowały zachęcić siebie nawzajem do zaczęcia oskarżeń, a ich pewność siebie powoli ulatywała jak powietrze z przekłutego balonu. Pryskała niczym mydlana bańka, lecz rudowłosa skróciła ich cierpienia. Minato mógł w końcu wyjść w każdej chwili, a ją cieszyła perspektywa treningu. Nie miała ochoty wszystkiego przedłużać. Westchnęła.
- No więc? Co chcecie, dattebane?
     Umilkły i spojrzały na Kushinę. Ta, która była shinobi, uniosła wyniośle głowę i wlepiła wzrok w granatowe tęczówki Uzumaki.
- Kim ty tak właściwie jesteś?
     Mimowolnie brwi rudej, które zdążyły już opaść, powędrowały ku górze.
- To samo pytanie mi się nasuwa. I to chyba ja powinnam je zadać - dodała trochę ostrzej. Cisza. - Co ode mnie chcecie? - zapytała spokojnie, choć powoli traciła cierpliwość. Kunoichi uśmiechnęła się złośliwie.
- Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz. - kątem oka zauważyła, że widząc rozmowę, więcej dziewczyn zbliżyło się do nich. - Dla twojego dobra, radzę byś trzymała się z dala od Żółtego Błysku. - Zdziwienie Kushiny pogłębiło się, a rozbawienie, które od jakiegoś czasu musiała powstrzymywać, osiągnęło swój limit. To dlatego ją nękały? Przez to, że pokazywała się z Minato? Z chłopakiem, który na żadną z nich nie spojrzał, a przynajmniej tyle zauważyła. One zapewne nawet nie znały jego imienia. Czym im zawiniła? Tym, że przydzielono jej mieszkanie, które należało do Namikaze? A może tym, że z nią rozmawia, a one prawdopodobnie go nie obchodziły? Miała ochotę wybuchnąć śmiechem. - Uważaj z kim zadzierasz. Jestem jedną z najlepszych chuninów, a niedługo zdam na jounina. Mój tata pracował w ANBU, jako jeden z bardziej zaufanych strażników Hokage. Mogłabym pozmieniać z paroma osobami kilka słów - powiedziała z błyskiem w oku.
     Kushina nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Cała sytuacja zdawała się być komiczna. Nastolatki zdziwiły się jej reakcją. Cóż, w końcu myślały, że są na zwycięskiej pozycji. Chrząknęła i spoważniała.
- Zachowuj się w stosunku do wyższych rangą jak należy. - Jej głos zabrzmiał tak, jak powinien. Ostro, karcąco. Ton doświadczonego jounina, być może senseia jakiejś drużyny. - A może to ja powinnam donieść o waszym zachowaniu Trzeciemu, dattebane? Mogę ewentualnie osobiście pokazać wam, gdzie macie miejsce.
     Pierwszy raz wykorzystała swoją pozycję na użytek własny. Starała zachować się tak, jak na kunoichi przystało. Poważnie, bez zbędnych awantur i bicia wszystkich dookoła. Pogratulowała sobie w duchu za to, że zabrzmiała przekonywająco, jak osoba, która wiele przeszła. Koniec końców, właśnie tak było. Nie miała do czynienia jednak z takimi sytuacjami.
     Jakaś mała dziewczynka, zapewne siostra którejś z obecnych tu nastolatek, nagle podskoczyła w miejscu i złapała z łokieć prawdopodobnie swoją siostrę.
- Eri onii - chan! Już wiem skąd znam tę dziewczynę! Tata mi ją dokładnie opisał i powiedział, byśmy się do niej nie zbliżały - mówiła, a w jej oczach Kushina dostrzegła ekscytację. Opuściła ręce wzdłuż ciała. Czy to możliwe, że... - Nazwał ją tak dziwnie - ciągnęła dziewczynka - Coś na "j"... Jincherki? Jenchuurki? - zamyśliła się, a kiedy otworzyła już buzię, by coś jeszcze dodać, dziewczyn, którą nazwała Eri, zamknęła jej usta dłonią i pociągnęła ją za siebie.
     Mieszkanki Liścia cofnęły się. Już wiedziały kim była rudowłosa. Ta zaś z przerażeniem patrzyła na wychylające się zza swojej siostry dziecko, które to powiedziało. Miała może z jedenaście lat, choć zdawało się, że mniej. Pewnie chciała popisać się przed starszymi od siebie. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że przez nią zadrżały fundamenty domu, jaki zbudowała Kushina. Dochodziły do niej ciche szepty nastolatek. Jinchuuriki. Potwór. Demon w ludzkiej skórze.
     Kiedyś miała nadzieję, że chociaż w Konohagakure będzie traktowana tak, jak każdy inny obywatel. I tak było. Te spojrzenia męczyły, ale w gruncie rzeczy zadomowiła się, a mieszkańcy nie mieli nic przeciwko niej. A teraz miała to stracić? Ponownie zostać bez dachu nad głową? Bez prawdziwego domu, jakim była dla niej Wioska Liścia. Musiała coś zrobić, by do tego nie doszło.
    Tylko ta sytuacja była bez wyjścia. Teraz mogła jedynie wierzyć, że dziewczyny będą miały zamknięte buzie. Zebrała się w sobie i posłała im niemal mordercze spojrzenie. Widać, zamierzony efekt został zrealizowany, bo wszystkie dziewczyny znieruchomiały na sekundę, po czym w szybkim tempie uciekły z widoku Kushiny.
     Kolejni ludzie wiedzą kim, a może raczej czym, jestem, myślała. Już i tak wiele osób znało ten sekret. Ich grono nie musiało się powiększać. Przygnębiała ją wizja odosobnienia.
- Coś się stało?
     Poderwała głowę i zobaczyła stojącego obok niej Minato. Na jego twarzy malowało się zmartwienie. Cóż, Kushina prawdopodobnie wyglądała teraz jak ósme nieszczęście. Pokręciła głową. Nie lubiła, kiedy inni ludzie martwili się o nią. Po co przysparzać im kłopotów?
- Nie, wszystko w porządku - wysiliła się na uśmiech. Namikaze zdawał się być nie przekonany, ale nic nie powiedział. - No, skoro już jesteś, to chodźmy już na trening, dattebane - jej głos zabrzmiał lepiej, niemal entuzjastycznie.
     Chłopak przyglądał jej się chwilę, po czym skinął głową. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. A temu co chodził po głowie?
- Skoro tak mówisz. Chodźmy - dodał z przyjaznym uśmiechem, który sięgał oczu. I ponownie ruszyli w stronę pola treningowego.
     Szczęśliwe życie stoi na cienkim lodzie. Z jednej strony świat się nie zmienił, a z drugiej zaczął rozpadać. Kushinę ocieplały jasne promienie. Miała wrażenie, że powinien padać deszcz. A świeciło słońce.
 
~*~***~*~
 
- Ja i nauka? Nie ma mowy, dattebane – powiedziała i posłała mroczne spojrzenie blondynowi, który był nadzwyczaj zadowolony.     Kiedy dotarli na polanę, od razu zaczęli się rozgrzewać. Trening to nie misja, na niego można się dokładnie przygotować, a na to drugie.. no nie do końca. Przynajmniej w wydaniu Kushiny. W ciągu sześciu lat, zawsze kiedy była z Tsunade w jakiejkolwiek wiosce, kupowały różne przedmioty. Nie było sytuacji, w której Uzumaki nie zapomniałaby czegoś dodać do swojej listy.
     Od czasu, kiedy wyszli z domu, na niebie pojawiła się delikatna zasłona z białego puchu. Prześwitywał przez nią błękitne niebo, rozjaśniając ją. Słońce dalej ogrzewało rośliny i ludzi, świecąc w całej swej okazałości. Wiatr, nikły, ale wciąż obecny, niósł ze sobą zapach kwiatów, które rosły wokół dwójki shinobi. Liście coraz częściej opadały z drzew, dodając na trawie większą ilość barw. Od szmaragdu, po szkarłat. Pnie ściemniały, niektóre stały się niemal hebanowe. Mimo wszystkich zmian, Kushina wiedziała, że już niedługo zaczną pojawiać się młode, jasnozielone listki, a zwiędłe kwiaty ustąpią miejsca świeżym.
     W Konohagakure istniały tylko trzy pory roku. Jesień, wiosna i lato. Śniegu to miejsce nie widziało, a zbyt zimno też często nie było. Zdawać by się mogło, że Wioska Liścia i pogoda w jej rejonie, funkcjonuje tak, jak ludzie w niej mieszkający. Ma siłę, witalność i przepełniona jest radością. Całkiem, jakby była żyjącą istotą, która się cały czas bawi, choć miewa również chwile słabości.
     Przed chwilą blondyn zaproponował Kushinie naukę nowego jutsu. Wykorzystywałoby ono naturę wiatru. To znaczy, że musiałaby ją najpierw opanować. Ciekawy pomysł, zastanawiało ją skąd go wytrzasnął i dlaczego twierdzi, że uda jej się opanować dwa rodzaje chakry. Nie przyszła tu jednak po to, by się uczyć, tylko po to, by wrócić do wprawy. W końcu przez miesiąc nic nie robiła.
- Wybij to sobie z głowy, Minato - warknęła.
     Zaśmiał się na te słowa.
- Myślę, że dałabyś radę, więc nie rób takiej miny.
- Nie obchodzi mnie, czy jest to trudne. Po prostu nie chce mi się uczyć - mruknęła pod nosem. - Długi czas nie miałam kunaia w ręce, wróciłaby pierw do wprawy, nie sądzisz, dattebane?
     Przez chwilę spoglądali sobie w oczy. Stali w cieniu drzewa, w którym tęczówki Kushiny przybrały szarawy kolor, a Minato zrobiły się ciemnoniebieskie. Namikaze chyba coś wymyślił. Wyraz jego twarzy zmienił się, a oczy zabłysły.
- Co powiesz na mały pojedynek? - zapytał z tajemniczym uśmiechem.
     Ona kontra Żółty Błysk? Może być ciekawie. Tylko z tego co słyszała, jest on piekielnie szybki... od czego ma pseudonim. Oparła jedną dłoń o pień drzewa, a drugą o biodro. Rozejrzała się uważnie po otoczeniu. W oddali zauważyła jezioro. To mogła być jej szansa. Dobrze radziła sobie z wodą, choć ciężko było powiedzieć, jaki jest typ jej chakry. Nie przejawiała szczególnych predyspozycji do żadnej ze znanych natur, ale potrafiła na tyle kontrolować ciecze, że walka w takim otoczeniu zazwyczaj była dla niej zwycięska. Tylko, że zanim tak dotrze...
- Niech będzie - zgodziła się.
- Szykuje się wyrównana walka? -spytał, a jego uśmiech pogłębił się. Kąciki ust Kushiny uniosły się ku górze.
- Nie dam się tak łatwo.
- Mam taką nadzieję.
     I zniknął. Nie skoczył, nie zostawił po sobie kłębów pary. Był i go nie ma. Uzumaki zamrugała, po czym wskoczyła jak najszybciej na pobliskie drzewo. Więc na tym polegała jego technika? Tak po prostu wyparowywał i pojawiał się gdzieś indziej. Będzie ciężko. Prawdę mówiąc, Kushina wiedziała, że ma marne szanse, ale nie zamierzała się poddawać. Minato był pewny siebie, kiedy proponował walkę. Nie da mu tej satysfakcji i nie ulegnie łatwo. Nie jest w końcu najgorsza. Zaczęło się. Etap pierwszy. Kto będzie miał lepszą kryjówkę?
     Cofnęła się na gałęzi i mocno odbiła, przedostając się przez ścianę z drzew. Nie powinna być odsłonięta na polanie. To chyba oczywiste. Pora roku nie sprzyjała kamuflażowi. Powoli, bezszelestnie, przedostawała się w kierunku zbiornika wodnego. Nie wiedziała, gdzie był Minato, więc musiała być czujna. Kilka metrów przed jeziorkiem, usłyszała świst powietrza. Odskoczyła, ale Namikaze momentalnie zmaterializował się obok lecącego ostrza.
- Fuuton: Kaze shotto* - powiedział, formułując pieczęć.
     Silny wiatr poniósł Kushinę do tyłu, wyrzucając ją w przestrzeń nad wodą. Właśnie, woda. Otworzyła zamknięte dotąd oczy i skoncentrowała się na płynie. Ten, uniósł się i otoczył dziewczynę w pasie, przyciągając do tafli. Kiedy już stała na jeziorze, nie zostało jej nic innego, jak czekać. Powoli tworzyła mgłę wokół siebie. Taka była jej taktyka. Pierwsza obrona, potem atak. Poczuła zapach dymu. Spojrzała na rękaw, do którego została przyczepiona notka zapalająca. Żaden poważny wybuch, moc słaba, idealna na trening, ale zawsze. Szybkim ruchem ją oderwała i odskoczyła jak najdalej od niej.
- Cholera - mruknęła. - Minato! Chcesz mnie podpalić, dattebane?! - wrzasnęła. Z tak długimi włosami, mogła bez problemu stać się żywą pochodnią. Odpowiedź usłyszała za sobą, tuż przy uchu.
- Nie to było moim celem.
     Zamarła. Kiedy on się tam znalazł? Mgła opadła, a ona poczuła na szyi zimny metal. Miał ją w garści. Zacisnęła usta i spojrzała jeszcze raz na rękaw. Inna, mniejsza notka, z pieczęcią. Musiała znajdować się po kartką zapalającą, która była tylko przykrywką. Namikaze stanął teraz przed nią.
- Ty podstępny...
     Minato uciszył ją, kładąc dłoń na ustach.
- Kobiety nie powinny przeklinać.
- Jeszcze nie przeklęłam - odgryzła się, kiedy zabrał rękę.
- Ale miałaś zamiar - odparł z chytrym uśmiechem, za co został spiorunowany wzrokiem. Roześmiał się. - To co? Wygrałem?
     Kushina milczała chwilę. Przygryzła wargę. Nie lubiła przyznawać się do porażek. To nie był w jej stylu. W końcu westchnęła.
- Tym razem ci się udało. Ale... - dodała szybko - następnym nie będziesz miał tyle szczęścia.
     Kunai został odjęty od szyi rudowłosej. Zauważyła, że różnił się wyglądem od zwykłej broni tego typu. Miał trzy ostrza i podłużną, drewnianą rączkę z takim samym znakiem, jaki miała przyczepiony do bluzki, a który właśnie zerwała. W momencie, w którym wypuszczona z ręki notka zaczęła spadać, papier zapalił się. Samozniszczenie po odczepieniu.
     Blondyn wzruszył ramionami.
- Pożyjemy, zobaczymy. - Milczał przez chwilę, przyglądając się współlokatorce. Wyjmowała właśnie gałązki i liście z włosów.
- I widzisz co narobiłeś, dattebane? Teraz mam gniazdo na głowie - marudziła, ale miłym tonem. Nie odpowiedział, tylko zadał inne pytanie.
- Dlaczego nie chcesz się uczyć nowej techniki? Jestem pewien, że udałoby ci się opanować drugi żywioł… - mówił ciągiem, a wyraz twarzy Kushiny zmienił się. Nie lubiła, kiedy ktoś starał się ją do czegoś przekonać. Może inaczej. Do nauki czegokolwiek. Chciała być silna, ale nie znosiła, jak ktoś ją do tego zmuszał. Inicjatywa musiała wyjść od niej, albo przynajmniej entuzjastyczne zatwierdzenie. Kiedy nie miała ochoty, nie był mowy o tym, by szkolenie się powiodło. Żeby w ogóle się zaczęło.
- Nie ma mowy. Nie będę uczyć się czegoś nowego - powiedziała poważnym tonem.
- Ale Kushina, stałabyś się wtedy silniejsza...
- Dlaczego ci tak zależy na tym treningu? - zapytała z czystej ciekawości. - Nie rozumiem tego. Zresztą, nie mam zamiaru niczego się uczyć - burknęła.
- Nie mogę chcieć w czymś ci pomóc? - Miał minę podchodzącą pod typ "zbitego psiaka", a jednocześnie wręcz odwrotnie, zdawał się być co najmniej niezadowolony.
- Nie chcę pomocy, dattebane - ucięła krótko.
     Nie teraz. Mierzyli siebie wzrokiem przez chwilę. Miała zaciśnięte zęby, a dłonie Namikaze zamknęły się w pięści. Nie mogła znieść dłużej spojrzenia tych błękitnych oczu, więc odwróciła się i starając się kroczyć dumnie, poszła pod drzewo na polanie, przy którym zaczęła się ta bezsensowna walka.
     Co za podstępny gad, dattebane. Zaproponował sparing, bym zobaczyła, że ta technika mi się przyda. Lepiej, żeby mi się nie pokazywał na oczy!
     Takie i mniej kulturalne myśli krążyły w umyśle Kushiny. Nawet nie zauważyła kiedy, a już stała pod rozłożystymi gałęziami, zabierając plecak spod pnia. Mimowolnie jej wzrok powędrował w stronę jeziora. Nikogo tam nie było.
~*~***~*~
 
     Uniosła głowę. Ściemniało się. Niebo stało się paletą barw, a w oknach domów świeciły lampy i świeczki dodające nastroju. Życie na tej ulicy przeniosło się do pomieszczeń. Ludzie wrócili do mieszkań, by tam spędzić wieczór z rodziną, przyjaciółmi. Po lewej stronie mieściły się kamienice, bloki mieszkalne. Na prawo znajdował się rząd domów, a za nimi mały park. Ujrzała miejsce, do którego dążyła. Ładna posesja, kolorowy, zadbany ogród, ale co innego zwróciło jej uwagę. Nie paliły się żadne światła. No tak, Minato wyparował, prawdopodobnie został by ćwiczyć, a Jiraiya z pewnością właśnie bawił się z jakimiś dziewczynami. Koniec końców, cieszyła ją ta sytuacja. Nie musiała oglądać żadnego z nich i miała trochę czasu dla siebie. Uspokoiła się trochę, odkąd opuściła Namikaze. Teraz raczej czuła frustrację, bezsilność. Coś ciążyło nad nią. Wszystko pogarszało to, że kilka mieszkanek Liścia znało jej sekret.      Wyjęła klucze z plecaka i przekręciła zamek. Weszła do ciemnego, znanego jej już dość dobrze, pomieszczenia i odetchnęła. W końcu w domu. Nie zdjęła nawet butów, kiedy poczuła dziwny zapach. Roznosił się on chyba po całym mieszkaniu i był wyjątkowo przyjemny. Trochę mięty, igliwia i nieznany jej słodki aromat. Prawdopodobnie jakiegoś kwiatu. Niczym oczarowana, jak w transie przeszła do salonu, zostawiając lekko otworzony plecak na podłodze, z którego wyleciały dopiero co włożone klucze. Na stoliku tliło się kadzidło. Przed jej oczami pojawiła się cienka, różowawa mgiełka, ale nie zwróciła na nią uwagi. Zapach był tak miły, kojący... powoli zaczęła ogarniać ją senność.
     Otworzyła szeroko oczy. Tego nie mógł postawić tu ani Minato, ani Jiraiya. Był to odurzający aromat z pewnych rzadkich kwiatów. Nie mogła się teraz skupić, nie pamiętała nazwy. Zamrugała kilkakrotnie. Poczuła, że powoli traci przytomność. Wiła sobie paznokcie w dłoń, trzymając się świadomości i podbiegła do wyjścia na taras. Tuż przed drzwiami zachwiała się i upadła. Ból, który przeszył jej ramię, stawał się coraz mniejszy. Mgła przed oczami zwiększała się. Mdlała.
     Ostatnim co zapamiętała były męskie nogi i śmiech.
- Ten zapach szybko zadziałał.
- A jak inaczej? Wywietrzcie teraz dom, bierzemy dziewczynę i znikamy.
     Mimo starań, by utrzymać przytomność, nie udało się.

~*~***~*~
- Nie wyżywaj się na drzewach.     Minato westchnął. Próbował stworzyć nową, potężną technikę i mimo tego, że był coraz bliżej sukcesu, nadal czegoś jej brakowało. Nie polepszała mu humoru niedawna sprzeczka z Kushiną. W ogóle nie rozumiał jak do niej doszło.
- Nie wyżywam się na drzewach - odparł spokojnie i spojrzał na swojego mistrza. - A ty nie w domu?
- Mam nudzić się w czterech ścianach, kiedy jest taki piękny wieczór? Chyba żartujesz - powiedział ze śmiechem, ale zaraz spoważniał. - Przyszedłem zobaczyć, jak idzie wam trening, ale widzę, że jesteś sam - uniósł pytająco brwi, nie dokańczając zdania. Namikaze nic nie odpowiedział. - Chyba kogoś zgubiłeś.
- Chciałem jej pomóc nauczyć się natury wiatru, ale nic z tego. Zdolna jest, prawda. Tylko szkoda, że uparta jak osioł - mruknął niezadowolony. Jiraiya roześmiał się.
- Charakterek ma, trzeba przyznać, że prychająca kotka z niej jest - stwierdził. - No, to ja się zbieram. Umówiłem się z jedną panią na kolację... - Minato machnął ręką.
- Idź, idź nie zatrzymuję cię. Ja jeszcze trochę poćwiczę.
- Nie przemęczaj się, młody.
     Sannin zniknął. Odwrócił się do drzewa i spróbował jeszcze raz.
- Rasengan...
~*~***~*~
 
     Obudziła się. Nie otwierała oczu. Ktoś niósł ją przerzuconą przez ramię. Jej włosy były rozwiane, a do uszu dobiegał szum wiatru. I rozmowy.- Jesteście pewni, że to ona?
- Słyszałeś jej rozmowę z tamtymi dziewczynami. To musi być ona.
- Ale jeśli się mylisz, to Raikage nas zabije - odezwał się pierwszy głos.
- Zamknij się, idioto! Nikt nas nie zabije, ona z całą pewnością jest jinchuuriki! - usłyszała najbliżej. Jego ton był prawie wściekły. Musiał się niecierpliwić.
     Raikage. Czyli pochodzili z Chmury. Nie dobrze. Niechcący napięła mięśnie, co zauważył niosący ją mężczyzna. Od razu stanął na ziemi. Kushina miała już otworzone oczy. Za nim pojawiła się dwójka innych shinobi. Opadł ją brutalnie o drzewo, tak, że kora wbijała się jej w plecy. Syknęła z bólu. Czuła się strasznie osłabiona.
- Patrzcie, śpiąca królewna się obudziła. Gdzie twój książę? - zapytał ze złośliwym uśmiechem. Nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok.
- Teraz może już iść o własnych siłach - stwierdził jeden z porywaczy. - Jesteśmy wystarczająco daleko od wioski. Niedługo granica. Bez problemu powinniśmy się przedostać, no i teraz nie będziemy już zostawiać za sobą śladów.
     No pięknie. Musiała działać. Nie miała związanych rąk. Nogi też wolne. Nie namyślając się długo, kopnęła w miejsce poniżej pasa najbliżej stojącego ninje. Ten zgiął się w pół, a ona szybko złapała go i rzuciła na kolejnego chłopaka. Już chciała skoczyć, kiedy zachwiała się i upadła. Najwyraźniej cały czas działały na nią środki odurzające. Trzeci mężczyzna zamknął ją w bańce z wody. Teraz była uwięziona. Próbowała się wydostać, jednak na marne. W końcu zaprzestała nieudanych prób. Tylko marnowała energię. 
     Była na siebie wściekła. Nie potrafiła nawet ochronić się przed podrzędnymi shinobi. Wpadła w zasadzkę. W dodatku pokłóciła się z Minato. Wątpiła, że ktokolwiek jej szuka.
- Wypuść tę sukę - odezwał się ten, który najbardziej ucierpiał. Twarz poczerwieniała mu ze złości. Jak powiedział, tak się stało. Kushina opadła na kolana. Nie miała na nic siły. Podszedł do niej u uniósł jej podbródek. Przyglądał jej się przez chwilę, po czym uderzył ją w policzek. Przekręciła głowę i zacisnęła zęby. - Powinnaś wiedzieć, gdzie twoje miejsce - rzekł z wrednym uśmiechem. W jego oczach tliła się nienawiść.
- Kto mi je wskaże, ty? - zapytała rozbawiona, po czym splunęła mu na twarz. - Nie wydaje mi się. - Mężczyzna otarł się dłonią i już unosił pięść.
- Ty mała...
     Inny shinobi zatrzymał jego rękę. Atakujący spojrzał na niego złowrogo. Pokręcił głową.
- Ma być żywa. Zresztą, nie jest warta twojej uwagi - powiedział pośpiesznie. - To jinchuuriki.
     Kushina miała wrażenie, jakby dostała w policzek. To ostatnie słowo były przesiąknięte pogardą, nienawiścią. Jadem. Ociekały nim jak zęby węża. Opuściła głowę. Racja. Kto będzie szukał potwora? Obcą dziewczynę z Kyuubim we wnętrzu?
     Mężczyzna, który ją niósł, wstał i rozkazał:
- Zwiążcie ją.
     Ręce zostały unieruchomione za plecami. Bez słowa ruszyli w dalszą drogę, ciągnąc za sobą bezradną dziewczynę.
     Nie wiedziała ile szli. Przeklinała siebie za to, że oderwała notkę z pieczęcią Minato. Atmosfera była dość napięta, a ona czuła się coraz słabsza. Energia ulatywała z niej szybko, niezauważalnie, tak jak życie ulatuje z żyjących istot. W pewnym momencie potknęła się o wystający korzeń i upadła. Nieznośnie włosy zasłoniły jej pole widzenia. Mężczyźni, niezadowoleni, pomogli jej wstać. Nagle ją olśniło. Właśnie. Kosmyki.
     Od tej pory skupiała się na tym, by niezauważalnie wyrywać co jakiś czas włos i go upuszczać. Każda poszlaka jest przydatna.
                                                                          ~*~***~*~

      Zostawiony pod drzwiami plecak, otwarte okna, brak znaków życia. To nie było podobne do Kushiny. Nie wiedział dlaczego, ale coś zaczęło ciążyć mu na sercu. Strach? Zmartwienie? Nie zastanawiał się nad tym. Nigdzie jej nie było. Jakby wyparowała. Przeczuwał, że stało się coś złego. Mikoto minął na ulicy, więc u niej jej nie było. Wątpił, że to ona jest tą kobietą, z którą miał spotkać się Jiraiya. W salonie zauważył, że na podłodze leży wazon, który powinien być na stoliku. Musiała go zwalić... tylko dlaczego? Rozejrzał się. Niedomknięte drzwi prowadzące na taras. Otworzył je zamaszystym ruchem i wybiegł z domu.
- Cholera.
     Zauważył ślady. W tropieniu był całkiem dobry. Ktoś przemieszczał się po drzewach. Musieli wejść do wioski jako turyści, a przedostać się na zewnątrz przez mur. Nie myśląc długo, Minato poszedł ich śladem w ciemność.
   ~*~***~*~
 
     Kushinę opuszczała nadzieja. Byli już prawie przy granicy. Kto mógł jej teraz pomóc? Chyba tylko cud. A na to nie liczyła. Ciągnęła nogę za nogą, nie mając na nic siły. Zaczęła przysłuchiwać się rozmowie porywaczy. Co miała innego do roboty?- Wiecie co? Ładna jest.
- Ale chyba ogłuchła. Na nic nie reaguje...
- Mi to tam odpowiada. Lepiej jak się nie odzywa.
- Zastanawia mnie jedna rzecz.
- Huh?
- Wojna wisi na włosku, więc jinchuuriki powinni być pod ochroną. Myślicie, że kogoś jej przydzielili?
     Ochronę? Zaraz... czyli była może możliwość, by zamieszkała gdzie indziej? Hokage umieścił ją w domu Minato, bo jest on jednym z najlepszych shinobi w wiosce? W dodatku Jiraiya wiedział kim ona jest. Ale mimo to, została porwana. Nic się nie zgadzało, a jednocześnie łączyło niczym puzzle.
- Zamknij się! Myślisz, że gdyby miała strażników, poszłoby nam tak łatwo? Musisz cały czas dramatyzować?!
- Nie dramatyzuje.... po prostu to mało prawdopodobne...
     Usłyszała głuchy jęk.
- Cholera. Wykrakałeś, matole!
     Otworzyła szerzej oczy i rozejrzała się. Zobaczyła leżącego obok niej mężczyznę. Był ogłuszony. Zapaliła się w niej iskierka nadziei. Chwilę potem przed nimi pojawił się...
- Minato... - szepnęła z nikłym uśmiechem. W tym samym momencie shinobi, który "dramatyzował" powiedział:
- Blondyn, pojawiający się znienacka. To musi być Żółty Błysk... - zdawał się być przerażony. Próbowali uciec, na marne.
     Twarz Namikaze nie wyrażała niczego. Jego oczy były posępne i wydawały się być szare w świetle księżyca. Odbił się od drzewa i rzucił kunaiem w pierwszego przeciwnika, który za późno zareagował, po czym od razu się teleportował i trafił drugiego pięścią w brzuch. Ten przeleciał kilkanaście metrów, by w końcu zatrzymać się na brzozie. Nie poruszył się. Kushina ledwo trzymała się na nogach. Kiedy już wszyscy trzej ninja zostali pokonani, ugięły się pod nią kolana. Upadłaby, gdyby Minato do niej nie podbiegł i jej nie złapał.
     Podniosła głowę, czując silne ramiona na talii. Chłopak miał zmartwiony wyraz twarzy, ale uśmiechał się.
- Jesteś już bezpieczna, znalazłem cię - odwzajemniła gest, unosząc kąciki ust ku górze. Nie miała jednak siły by cokolwiek mówić. Widząc jej zmęczenie, Namikaze podniósł ją na ręce. Otworzyła szerzej oczy.
- Co ro...
     I skoczył w górę. Złapała się go mocno, ale był to tylko odruch. Czuła, że blondyn nie wypuści jej z rąk. Przyjrzała się mu. Nie był już gniewnym, bezlitosnym i szybko działającym bogiem. Miał raczej wygląd anioła, którego widziała już raz, podczas jego snu. Delikatny, opiekuńczy. Spojrzała na jego rękę, która znajdowała się pod jej kolanami. Miał tam pukle. Jej czerwone kosmyki.
- Znalazłem cię dzięki twoim pięknym włosom - uniosła wzrok na blondyna. Pięknym..? - Od pewnego momentu zgubiłem trop i tylko dzięki nim cię znalazłem. Wszędzie bym je poznał.
     On naprawdę powiedział... że jej włosy są piękne? Poczuła ciepło na twarzy. Czyżby się zarumieniła? Dzięki mrokowi nocy, na szczęście nie było tego widać.
- Minato... - zaczęła słabo. Spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. Zapatrzyła się chwilę w jego tęczówki. Nie rozumiała tego, dlaczego czuje się tak dziwnie. - Dziękuję.
     Jego uśmiech powiększył się nieco. Odwrócił głowę, patrząc na drogę.
- Nie ma za co.
     Zmęczenie ogarniał ją coraz bardziej. Słyszała miarowe bicie serca Minato. Uspokajała się. Nieświadomie, wtuliła się bardziej w blondyna. Zasnęła, czując się bezpiecznie. Miała swojego własnego Anioła Stróża.

*Technika wymyślona przeze mnie.
Na początku przeproszę wszystkich autorów, których blogi obserwuję i/lub komentuję. Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu, w dodatku choroba mnie dopadła i po prostu nie mam siły na wyrażanie swojej opinii :c Bardzo przepraszam! Jak tylko sytuacja się ustabilizuje, nadrobię zaległości. 

Miło widzieć, że bierzecie udział w ankiecie ^^ Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że >>TEN<< wiersz częściowo wprowadza do tematu opowiadania, które chcę napisać ;]  Jest to utwór zapewne znany i jakoś mnie tak natchnął na pewien pomysł... taka alternatywa ;3
To sobie teraz poodpisuję na Wasze komentarze ;p

 Kataki - Uff *ociera pot z czoła* jestem bezpieczna :D Przynajmniej na jakiś czas... A no. Jiraiya... jak ja go uwielbiam xD Nie mogło go więc u mnie zabraknąć, nie? -.^ Będę pisać, będę! Tylko mnie tak nie chwalcie, bo samoocena mi rośnie :3 A to niedobrze... Oj nie... A, jeśli się obawiasz, że nie skończę tego opowiadania, to spokojnie ;] Jak dotąd każdą historię skończyłam.

Ania jaros - Nosz, kolejna mnie chwali. *Rumieni się* przez Was będę całą czerwona >.< Czekałaś, czekałaś, mam nadzieję, że się nie zawiodłaś, co? :D

mycha715 -
Jakoś mnie tak naszło, na wyobrażenie sobie Minato biegającego za dzieciakami z kijem xD Ale racja, nie bądźmy tacy brutalni ;] No oczywiście, Ero-sennin musiał coś zrobić. Ale jak na to Minato zareaguje? Jak się dowie prawdy? -.^ Już coś tam powymyślałam do tej scenki :3

Marta Anonim - Hahah ^^ Ja też jestem leniwa :3 Leń wprowadził się do mojego domu i nie mogę go z kanapy ściągnąć =.=

Anonimowy - Hm... pomyślę nad bardziej agresywnym zachowaniem Kushiny xD Może jakoś przedstawię sytuacje, kiedy po raz pierwszy Jiraiya ją zaskoczył? ;3 Nie wątpiłaś, że notka będize świetna.. ale czy słusznie? Ciekawa jestem, czy nie zmieniłaś zdania ^^

ZorbiaNN - Spoko, rozumiem ^^ Już kilka razy byłam na Twoim blogu, jednak że nie było notki, to nie miałam co czytać (um.. to zdanie jest bezsensowne, ale niech zostanie) Teraz, jak już zacząłeś pisać, bardzo chętnie wpadnę, ale jak pisałam wcześniej - dopiero kiedy moja sytuacja się poprawi. Choroba i nauka mnie wykańcza :c

Moncia740 - Heh, ciekawe pytanko ;p Powiem... że jeszcze rok temu wmawiałam sobie, iż nigdy nie będę pisać. Wpadłam na pewien pomysł kilka miesięcy później i zaczęłam swoją przygodę z piórem. Jak się uczyłam? Przykładanie się do prac na polski, branie udział w konkursach literackich, opinia innych ludzi na temat mojej twórczości, czyli nie banie się publikowania prac, oraz przede wszystkim: czytanie tylu książek, ilu tylko mogłam. Prosty przepis ^^ Po tym opowiadaniu będzie jeszcze jedno MinaKushi, więc spokojnie :D Hah, też bym ramen zjadła. Nawet przepis znalazłam xD 
                                                                  
                                                                             ~Madeleine Evans

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 8. Ramen

 "Kto zat­ra­ca się w cier­pieniu nie może być człowiekiem wolnym"
~Pitagoras


Rozdział 8. Ramen



    Słonko świeci, ptaszki ćwierkają, wietrzyk wieje, dzieci się bawią, a tymczasem w pewnym domu…
 - Co to ma być, dattebane!?
     No i tyle z ciszy i spokoju.
     Kushina wróciła właśnie do domu z naręczem torem z zakupami. Minato był na treningu ze swoją drużyną, więc została tylko jedna osoba, która mogła ją rozzłościć.
 - Jiraiya! Ty mnie w ogóle słyszysz?! – podeszła i uderzyła otwartą dłonią w potylicę.
     Mężczyzna dopiero wtenczas się ocknął i spojrzał na swoją dręczycielkę niczym dziecko, który już wiedział, że zaraz zabierze mu się zabawkę.
 - No przecież ja nie robię nic złego, Kushinka…
 - Ja ci dam Kushinkę – przerwała mu wściekła jak osa - masz pięć sekund, by wszystko wróciło do normy!
     Otóż po całym salonie walały się puste butelki po sake. Na całe szczęście, nic się nie rozlało. Sannin rozsiadł się na kanapie, a po bokach przytulały się do niego dwie dziewczyny, które już nawet nie wiedziały, co tak właściwie się dzieje. Woń alkoholu sprawiała, że zaczynało się jej kręcić w głowie. Oceniła pijane kobiety, w odważnych strojach. Jak można się doprowadzić do takiego stanu.
 - Widzę, jak ładnie korzystasz ze swojego tytułu – warknęła. Jiraiya wzruszył ramionami.
 - Same chciały tu przyjść… - znowu dostał w głowę, tym razem mocniej. – A to za co!? – wydarł się na nią.
 - Masz szczęście, że przyszłam do domu. Boję się, co mogłoby się stać, gdyby mnie tu nie było…
     Przez krótki okres czasu, jaki mieszkała z dwójką shinobi, całkiem dobrze ich poznała. Można nawet ująć, że przywykła do zachowania starego zboczeńca, jednak nigdy go nie pochwalała i zawsze starała się przyprowadzić go do pionu. Takie, jak ta, sytuacje również spotkała. To był już trzeci, albo czwarty raz. A minęły dopiero dwa tygodnie. On ją kiedyś wykończy.
     Stanęła przed rozanieloną trójką z rękoma założonymi na piersi. Zacisnęła zęby i czekała. Może tym razem Jiraiya sam dojdzie do tego, co powinien zrobić. Niestety, chyba zbyt wiele od niego oczekiwała. Bez słowa zerwała się miejsca i chwyciła za nadgarstki dziewczyny. Może trochę za mocno, bo skrzywiły się, kiedy to zrobiła. Pociągnęła ja w górę, a następnie wyprowadziła za drzwi. Możliwe, że coś im zaczęło świtać, co się dzieje, bo protestowały i zapierały się, że chcą zostać. Kushina nic nie mówiła tylko zamknęła wejście do domu. Słyszała jeszcze jakieś narzekania, ale kiedy zerknęła przez okno, zobaczyła jak wychodzą za teren posesji. Jeden problem z głowy. Została jeszcze tylko pewna osoba, której powinna wymierzyć sprawiedliwość.
     Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i powolnym krokiem zaczęła iść w kierunku Jiraiyi. Rozruszała nadgarstki, aż kości zahaczyły o siebie, wydając charakterystyczny dźwięk. Mężczyzna spojrzał na nią z przestrachem.
 - Hej, hej, spokojnie – zaczął, wysuwając przed siebie ręce w obronnym geście. Jakby to mogło go ocalić… - Przecież ja nie zrobiłem nic złego! – zaczął się usprawiedliwiać płaczliwym tonem. Skronie rudowłosej ozdobiła pulsująca niebezpiecznie żyłka.
 - Ja jestem spokojna – powiedziała, niebezpiecznie się uśmiechając.
     Doskoczyła do sannina i uderzyła go pięścią prosto w twarz, tak, że przeleciał przez pół salonu, lądując na ścianie. Chciała go jeszcze dobić, bo i tak alkohol robił swoje, choć miał nadzwyczaj mocną głowę. Patrząc na ilość butelek, sporo wypił. Niestety, nie było jej dane ponownie zaatakować ucznia Trzeciego. Jiraiya uniknął jej ciosu i zamknął jej dłonie w kajdankach z jego rąk.
 - Kotek pokazuje pazurki – zamyślił się, a ona sapnęła niezadowolona. – Znowu, jakby nie patrzeć.
 - Przestań się bawić, dattebane. – powiedziała i wykręciła się. Sannin założył ramiona na piersi, w tym samym momencie uczyniła to Kushina. Przeszywali siebie nawzajem wzrokiem. – Tym razem ty to wszystko sprzątasz – warknęła i ruszyła, po zostawione pod drzwiami wejściowymi, zakupy. Usłyszała jeszcze mało pochlebne słowa pod jej adresem i dumnym krokiem poszła do kuchni. Jiraiya na swoje szczęście zabrał się za sprzątanie. Na początku się ociągał, jednak kiedy tylko ostatnie czerwone kosmyki zniknęły w innym pomieszczeniu, przyśpieszył. Mimo wszystko, nienawidził bałaganu, choć robienie go mu nie przeszkadzało. Żyć w taki sposób by nie mógł.
     Tymczasem Kushina miała plan. Właśnie dostała od rodzicielki Mikoto przepis, na najlepszą potrawę, jaką wymyślił człowiek. Wypakowała produktu, a te, które będzie używać, zostawiła na wierzchu. Podciągnęła rękawy, szybko związała długie włosy w koński ogon i założyła fartuch. Wolała nie mieć więcej prania. Może uda jej się zrobić niespodziankę. Szybko zabrała się do pracy.
     Nim się obejrzała, już gotowała wszystko, a w domu już nie czuło się alkoholu, tylko zapach robionej potrawy. Usłyszała skrzypnięcie drzwi.
     Białowłosy dostał gorącą łyżką, bo w końcu przebywała we wrzącej wodzie, w głowę i od razu odskoczył do tyłu, zamykając za sobą wejście do kuchni.
 - Nie waż się tu podchodzić podczas gotowania, dattebane! – krzyknęła za nim.
 - Nawet nie mogę popatrzeć?
 - Nie!
     Tylko by jej tu przeszkadzał. Nie uśmiechało jej się spędzać z sanninem jeszcze więcej czasu, niż należało. Poczuła czyjąś obecność za plecami. Zabije go kiedyś, pomyślała i odwracając się kopnęła…
 - A ty co tu robisz, dattebane?!
     Otóż osobnik ten okazał się być kimś innym, niż myślała. Blond włosy niespodziewający się ataku, obił się o szafkę kuchenną.
 - Skąd w tobie tyle agresji.. – mruknął, chwiejnie wstając. Kushina zaraz mu pomogła.
 - Myślałam, że to znowu Jiraiya mnie nachodzi – rzekła i westchnęła. – Nie pytaj, co on znowu zrobił. Ale teraz ważniejsze pytanie – spojrzała ostro na Minato, który lekko cofnął się widząc jej granatowe tęczówki. – Co ty tu robisz!? – No i wybuchła.
 - No… bo byłem już pod drzwiami, ale poczułem zapach… - zerknął na potrawę w garnku. – Czy to ramen? – jego oczy zabłysły. Oto kolejny wielbiciel tej potrawy. Co jedzenie robi z człowiekiem?
 - Żadne usprawiedliwienie. Wynocha! – i wylądował za drzwiami. Jak się okazało, czatował pod nimi Jirayia i w momencie, kiedy już szykował się do ataku, własny uczeń wylądował na nim. Nim pozbierali się z podłogi, kuchnia została ostatecznie zamknięta. I dobrze. Na pewne rzeczy należy czekać.
~*~***~*~

    Cisza nie ciążyła nad nimi, choć słychać było gwar ulicy. Dlaczego? Całą trójkę pochłonęło ulubione danie. Jak się okazało, wyszło idealnie. Minato delektował się ramenem z uśmiechem na ustach. Był strasznie rozkojarzony, co Kushina widziała po jego oczach. Jiraiya zaś zdawał się być prawie w takim samym nastroju, co jakiś czas temu z dwiema dziewczynami. Ona sama zdziwiła się, że pierwszy raz to gotując, wyszło jej całkiem dobrze.
 - Kushina, jesteś niesamowita – stwierdził Namikaze.
 - Ale mogłaś jeszcze chwilę pogotować makaron – ocenił białowłosy. Zacisnęła usta.
 - Ty się nawet lepiej nie odzywaj. Powinieneś nie dostać nawet kropelki, dattebane – odparła, posyłając mroczne spojrzenie sanninowi. Minato roześmiał się cicho.
 - Jiraiya, co tym razem zrobiłeś? – zapytany spochmurniał. Teraz również usta Uzumaki wykrzywiły się w uśmiechu.
 - Nie twoja sprawa, dzieciaku – powiedział, a blondyn zrobił dziwną minę, którą widząc rudowłosa nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
 - Kogo nazywasz dzieciakiem – odparł pod nosem. – Już znowu taki mały nie jestem.
 - Ludzie widzą to, co chcą widzieć.
     Chwila poważnej ciszy, po czym cała trójka zaczęła się śmiać. Jakimś sposobem całkiem miło spędzało jej się czas z dwójką shinobi. Nigdy tak naprawdę się nie kłócili. To raczej ona często wściekała się na Jiraiyę, z wiadomych powodów. No, a teraz czas było posprzątać. Chrząknęła.
 - Gotowałam, sprzątacie – zarządziła z iskrą w oku. Sposępnieli, ale bez słowa zabrali się do roboty. Trzeba było jakoś się odpłacić za smaczny obiad.
    Kushina skorzystała z okazji i wyszła na taras z tyłu domu. Bardzo pasowało jej, że obrazek, który rozciągał się za oknem, więc postanowiła rozkoszować się nim z bliska. Drewniana podłoga skrzypiała cicho, kiedy stawiała kroki. Wiatr niósł ze sobą zapach wiśni, oraz różowe liście tej rośliny. W końcu na podwórku rosły właśnie te drzewa. Zeszła na miękką, szmaragdową trawę. Miała bose stopy, więc liście łaskotały ją w skórę. Usiadła. Oparła plecy o pień wiśni. W jej cieniu było chłodniej, co przyjęła z radością. W kuchni w końcu zrobiło się gorąco, przez co w całym domu było parno, duszno. Chwila wytchnienia zdawała się jej rajem.
     Las rozciągał się przed jej oczami. Kolorowe ptaki latały między koronami drzew, zza których prześwitywało jezioro. Taki mały park właściwie, w Konohagakure. Nawet z pewnej odległości, widziała niezmącone lustro wody, od którego odbijały się promienie słońca. Trwała tak chwilę w bezruchu, nawet nie zauważając, że ktoś się do niej zbliżył. Dopiero jak ta osoba usiadła, zerknęła z ukosa kto to jest. Nie wiedziała czy się cieszyć, że jest to białowłosy, czy dziwić. Mógł to być ktoś nieznajomy, ale równie bardzo nie miała ochoty rozmawiać z Jiraiyą. Siedzieli chwilę, po czym mężczyzna zaczął.
 - Od kiedy jesteś jinchuuriki?
     Zamarła. Nie spodziewała się tego pytania. On o tym wie? Przecież nikomu nie mówiła…
 - Skąd… - uciszył ją gestem. Teraz był inny, spokojny. Miał przyjazną twarz, a jednocześnie poważną. W dodatku, ilości pochłoniętego przez niego wcześniej alkoholu najwyraźniej dawno uleciały.
 - Dowiedziałem się od Trzeciego, w końcu byłem jego ulubionym uczniem. Powiedział mi tylko twoje imię i nazwisko – rzekł, uśmiechając się, po czym znowu wrócił na właściwe tory. – Zastanawiam się, jak długo zmagasz się z Kyuubim.
     Kushina milczała przez chwilę. Miała nadzieję, że nikt nie wie o tym. Dziwne spojrzenia niektórych shinobi tłumaczyła kolorem włosów, choć w głębi duszy zdawała sobie sprawę z tego, że to jedynie próżne życzenia.
 - Od sześciu lat – odpowiedziała. Jiraiya milczał prze chwilę.
 - W porządku… czyli zapewne wiele się wycierpiałaś.
     Zacisnęła dłonie na ubraniach. Czasami, kiedy była z Tsunade w jakiejś wiosce, zdawało jej się, że wszyscy wiedzą. Niektórzy byli naprawdę poinformowani. Słyszeli o czerwonowłosej dziewczynce z Liścia, podróżującej z jedną z legendarnych sanninów. Nie trudno było się zorientować, o kim mowa. Teraz na ulicy nie było aż tak źle, jednak… czasami widziała nienawiść w oczach przechodniów. Nie wszyscy znali prawdę. Nie wolno było o tym mówić. Mimo wszystko informacje wyciekają od czasu do czasu.
 - Nawet nic nie mów. Po co się mnie o to pytasz? – zapytała. Nawet nie zauważyła, że ma łzy w oczach. To bolało. Po prostu została wybrana. Ktoś z góry zaplanował jej życie, a ona nie miała na to wpływu. Dlaczego to na niej ludzie się znęcali?
 - Musiałem się po prostu upewnić. Jeśli chciałabyś kiedyś porozmawiać, potrenować… zawsze możesz zapytać – stwierdził i zaczął się podnosić. Wzrok Kushiny był pusty.
 - Jiraiya – zatrzymała go. Wzięła oddech i zapytała się tylko. – Czy Minato wie o tym?
     Nie wiedziała dlaczego, ale było to dla niej ważne. Bała się, czy on nie traktuje jej inaczej, kiedy ze sobą nie rozmawiają. Może jej w głębi serca nienawidzi?
 - Nie. I ja mu tego nie powiem – odparł tylko.
     Nie wiedziała, czy czuć ulgę, czy nie. Co się stanie, kiedy się o tym dowie? Dlaczego nie potrafiła zobaczyć światełka w tunelu? Została na dworze, aż nie ściemniło się. Namikaze przyszedł kilka razy, pytając się, czy coś się stało, a ona zbywała go jakąś wymówką. Nawet nie pamiętała jaką. Po prostu chciała pobyć sama. Nie lubiła myśleć o sobie, jak o jinchuuriki, którą wszyscy gardzą. Nie chciała zastanawiać się nad tym wszystkim. A teraz znowu wspomnienia nie dawały jej spokoju.
     Zrobiło się chłodniej. Postanowiła w końcu położyć się spać. W domu już nikt nie siedział. Najwyraźniej obaj shinobi zatopili się w innej krainie, leżąc na łóżkach w swoich pokojach. Weszła jeszcze cicho do nich, by zebrać ubrania do wyprania. Sannin jak zwykle zostawił wszystko w kilku miejscach. Coś na fotelu, inna rzecz na podłodze. Straszny bałaganiarz, ale ona była pod tym względem do niego podobna.
     Minato również spał. Kiedy tak na niego spojrzała, widziała, że nie jest w jego oczach potworem. Nie znał prawdy, ale nie myślał tak o niej. Zaraz pomyślała jeszcze o Mikoto. Ona przecież wszystko wiedziała, a mimo to przyjaźni się z nią. Co lepsze, nie opuściła jej, choć zniknęła na sześć długich lat. Może nie wszyscy ludzie są bezwzględni, oceniający po kilku faktach? Z nikłym uśmiechem wyszła z pokoju.


O :3 Dziesięc komentarzy to już całkiem sporo ^^ Może ta liczba będzie z czasem rosnąć.. może ;] Dziękuję bardzo za czytanie tego bloga. Zapraszam do brania udziału w ankiecie. Tak wpadłam na nowy, całkiem inny pomysł... i pewno go zrealizuję :D A teraz odpowiem na komentarze.

Marta Anonim - A no, Minato myśli po swojemu i tak zostanie ^^ A notki będą pojawiały się co tydzień, bo muszę mieć czas na ich pisanie :] Choć ostatnio i tego nie mam... :c

Ania Jaros - To by było zdecydowanie niesprawiedliwe, gdyby wszystko robił od niej lepiej .__. No po prostu musi być w czymś groszy xD

Kataki -  Jest notka! Nie używaj chochli xD A no, czuję się dalej zagrożona, ale chyba się przyzwyczaję ;] Internetowa chochla, telepatyczne uderzenie, co za różnica? xD Akcja MinaKushi... no, jakoś to będzie ;] Rozkręci się w odpowiednim czasie na sto procent :D

Anonimowy -
O.o za dużo określeń ^^ Wątpię, czy aż tak dobrze piszę, ale się staram i uczę ;] Mogę zapewnić, że kolejny rozdział, jest chyba najlepszym, jaki do tej pory napisałam.

mysza715 -
Z kijem też by pewno ich czegoś nauczył.. :D Ale Minato taki nie jest, za miły na gonienie dzieci z biczem w ręce. Aż tak bardzo chciałaś to przeczytać? O.o Nie wiem czy mam się cieszyć, czy czuć się winna...xD


Jagoda Lee - Ooo :3 Kolejna czytelniczka :D Jak miło ^^

Moncia740 - Dziękuję za miłe słowa :D Nosz, podnosicie mi niesłusznie samoocenę >.<

Zakochana;* - Bardzo dziękuję :D Na Twojego bloga postaram się zajrzeć, ale niczego nie obiecuję. Ostatnio mam sporo pracy.. :c

Zetka - Dzia za plusika xD  

                                                                         ~Madeleine Evans 

Jounini Konohy