wtorek, 12 listopada 2013

Informacja - ważne (zawieszenie?)

   Ojoj. 
   Ile mnie tu już nie było?
   Cóż, rok szkolny okazał się dla mnie dość sporym wyzwaniem, a mój tryb życia uległ takim zmianom, że czasami naprawdę popadałam w bardzo skrajne emocje. Rodzice nie poprawiają sytuacji, co raz to częściej są między nami sprzeczki, ale to już moje życie prywatne, więc opowiadać go nie będę. 
   Chciałam tylko powiedzieć, że o opowiadaniu w żadnym razie nie zapomniałam, jedynie nie mam do niego głowy. Naprawdę Was za to przepraszam, ale nawet jak próbuję dokończyć pisać, to zaraz tracę całą energię.
    Może będziecie źli, że Wam to powiem, ale nie chcę Was okłamywać. Jak wspomniałam - nie mam jakoś siły do pisania chwilowo FanFica, ale na boku zapisuję inną historię, pochodzącą w całości ode mnie. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę mam na nią wenę. 
    Obiecuję Wam jednak, że jak tylko złapię chęć do pisania MinaKushi (nie chcę wstawiać słabych rozdziałów, a mam plany co do tej historii) to zaraz coś się pojawi. Na tę chwilę po prostu nie umiem :c 
     Bardzo, bardzo Was za to przepraszam. Nie chciałam tego tak długo pisać.. plan całego opowiadania mieści się w tych może kilkudziesięciu rozdziałach, nie wiem ile ich jeszcze będzie, ale dopiero co zaczyna się coś dziać, jeśli, rzecz jasna, wszystko zrealizuję. W planach miałam skończyć całe opowiadanie przed wakacjami. Coś mi nie wyszło...
     Skończę to kiedyś.. ale na tę chwilę chciałam Was po prostu powiadomić, że przez pewien okres czasu zapewne nie pojawi się tu żadna notka. 
      Muszę odpocząć. 
     Nie jestem pewna, czy to zawieszam, czy nie. 
     To chyba trochę za "ostre podejście" ale jeśli ktoś chce to tak nazwać - niech nazwie.
     Przepraszam. 
   Madeleine Evans.

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 18a. Krótka historyjka

*Podchodzi do biurka, otwiera stronę i się przeciąga. Obok paruje kubek gorącej herbaty, która jest nieodłącznym towarzyszem w trakcie pisania. *
~ Zaczynamy.

"Czasami to przeszłość jest bardziej przerażająca
niż niepoznana przyszłość"

Rozdział 18a. Krótka historyjka


     Tego dnia była naprawdę ładna pogoda. Kushina szła powoli obok Minato. Nie śpieszyło im się aż tak do Wioski. Przecież podczas tak pięknego popołudnia, nie ma nic lepszego niż spacer w promieniach słońca. A ona sama miała naprawdę wspaniały humor. Czuła się tak... lekko. Jakby była puchem, unoszącym się na delikatnych podmuchach wiosennego wiatru. Po tym, jak wypłakała się blondwłosemu shinobi, którego kolor włosów wcale nie odzwierciedlał jego charakteru, naprawdę miała wrażenie, że kamień spadł jej z serca. No i Jiraiya przestanie ją nękać o to, aby w końcu powiedziała Minato prawdę. Jedynie ów chłopak był dziwnie zamyślony. Wcześniej cały czas dążył do uspokojenia jej, sprawienia, by poczuła się lepiej. Teraz zaś wydawał się być zły. Ciężko tylko było powiedzieć przez co. Kushina patrząc w jego oczy, kiedy zapewniał, że nie jest na nią zły i że jej nie nienawidzi teraz miała pewność, że to nie ona jest obiektem złości.
 - Co jest? Jesteś jakiś... - zaczęła pstrykać palcami i nadymać policzki szukając odpowiedniego słowa. - Jakiś, takiś... jakiś... - chłopak spojrzał na nią, starającą się skupić i parsknął śmiechem. Cóż, na widok niemal dorosłej dziewczyny, wyglądającej jak ośmiolatka szukająca odpowiedzi na trudne pytanie, nadymającej zaróżowione policzki, chyba każdy by się zaśmiał. - Jakiś takiś tego, no dattebane - zakończyła ten teatrzyk, po czym grobowym, pełnym powagi tonem, zwróciła uwagę Namikaze. -  Z czego rżysz?
     Chłopak najwyraźniej przestraszył się lekko wyrazu jej twarzy, przez co szybko się spłoszył i odwrócił wzrok, zamykając usta.
 - Jaki jestem?
 - Taki jak teraz. - po prostu odpowiedziała.
 - Czyli jaki?
 - Wnerwiający.
     On nic, tylko uśmiechnął się serdeczne na te słowa.
 - Przykro mi.
      No nie powie na co się wścieka, tylko będzie chodził z tą uśmiechniętą gębą...
      W tym momencie na głowę rudowłosej coś spadło. To coś było zdecydowanie zimne i mokre. Spojrzała w górę, by ujrzeć zachmurzone, burzowe niebo. Zaraz, zaraz. A gdzie słoneczna pogoda sprzed sekundy!?
 - No nie mogę, zaraz będzie padać, dattebane.
     Chłopak zatrzymał się, ocenił sytuację, tak, jakby dopiero teraz znalazł się w tym właśnie miejscu i chwytając Kushinę za rękę, przebiegł kilkanaście metrów między drzewami. Skołowana dziewczyny oczywiście szarpała się i chciała się dowiedzieć, gdzie jest transportowana, ale nie uzyskała odpowiedzi. Jakimś sposobem więc, dotarli do strumienia, obok którego znajdowała się drewniana chatka, niby to schowek, niby mieszkanie. Tak szybko, jak znaleźli się w tym właśnie miejscu, tak też szybko zniknęli w ciemnych zakamarkach drewnianego domku. Tuż po zamknięciu drzwi, przez małe szklane okienko, które znajdowało się tuż obok drzwi i wyglądało na dość solidnej roboty, tak samo jak zawiasy w wejściu, wpadły jasne promienie, rozświetlając na kilka setnych sekundy pomieszczenie.
 - Skąd znasz to miejsce? - zapytała, rozglądając się po wyraźnie opuszczonych czterech ścianach.
 - Na pewnej misji przypadkiem zauważyłem tą chatkę i wyszło na to, że jest niezamieszkała. Teraz po prostu sobie o niej przypomniałem.
     Prosta, rzeczowa odpowiedź. Bardzo w stylu Minato. Zawsze ma coś gotowego do powiedzenie, wie co zrobić i jak ubrać to w słowa. Czasami bywa to lekko irytujące dla czerwonowłosej kunoichi. Minato wydawał się być po prostu zbyt idealny, doskonały. Sprawiał, że czuła się słabsza, mimo, że aż tak bardzo nieudolna nie była.
     Podeszła teraz do środka pustego pomieszczenia i usiadła na podłodze, nie wiedząc co innego mogłaby zrobić. Zaraz potem mimowolnie opadła i położyła się na plecach, kładąc pod głowę splecione dłonie i wzdychając przeciągle.
 - Zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie, dattebane. Nawet z najgorszej sytuacji.
     Minato podszedł do niej i usiadł obok.
 - Ale czy zawsze będzie to właściwe wyjście?
     Pytanie, na które odpowiedzi po prostu nie było. Racja, z każdej sytuacji da się wybrnąć. Pytanie tylko, czy potem nie będzie gorzej?
 - Nie wiem - odparła cicho.
     Milczenie, które zdawało się być tak ciężkie i namacalne, że można by je kroić nożem. Właśnie to przytłaczało dwójkę shinobi z Liścia przez pewien okres czasu. Jednak nie z powodu, że nie wiedzieli co powiedzieć. Bardziej ciążyły na nich pytania i wspomnienia. Nieznana przyszłość, przeszłość nie zawsze usiana różami. Co najśmieszniejsze, na tym świecie każdy człowiek mógł poczuć to samo, a jednak nikt nie zdecydował się tego zmienić. Wojny trwały, trwają i trwać będą. Ludzie popełniali błędy i popełniać je będą. Światem nie przestaną władać dwie potężne siły - miłość i nienawiść, bowiem istnieją tak jak słońce i księżyc. Zawsze blisko, a jednocześnie daleko od siebie, zachodząc i wschodząc, kiedy nadejdzie ich czas. Nigdy nie znikając na zawsze.
     Wraz z kolejnym, głośnym grzmotem, Minato chyba w końcu zdecydował się przerwać ciszę. Pytanie nie odpowiadało Kushinie, ale było jak najbardziej przydatne. Może to być w końcu ważna informacja.
 - Trochę dręczy mnie jedna rzecz... - zawahał się i spojrzał na dziewczynę, która z zamkniętymi oczami przysłuchiwała się jego słowom. - To nie był pierwszy raz, kiedy się przemieniłaś, prawda?
     Rudowłosa otworzyła jedno oko i spojrzała na niego. Zaraz potem, powoli podniosła się do siadu, oraz w taki samym tempie kiwnęła głową.
 - Kiedy to było?
     Zastanowiła się przez chwilę. Tak, dokładnie pamiętała ten okres czasu, choć samej zmiany niezbyt.
 - Kilka lat temu, jakiś rok po opuszczeniu wioski przeze mnie. - po chwili dodała ciszej. - Egzamin na chunnina w Wiosce Ukrytej w Chmurach. Wtedy było chyba dwuletnie zawieszenie broni, więc nic nie stanowiło przeszkody, by to wszystko się odbyło, choć... - wypuściła powietrze z ust - jak dla mnie zgodzenie się na egzamin w tamtym miejscu było kompletną głupotą, dattebane. Podobno chcieli tym jakoś poprawić stosunki, czy Bóg wie co...
 - Zmieniasz temat - zauważył Namikaze, uśmiechając się przy tym. Uzumaki skomentowała to, jakże pasującym do niej, prychnięciem.
 - No i co z tego, dattebane? - burknęła, ruszając głową w ten sposób, że część włosów, wyrywających się z uścisku mizernie zrobionej fryzury, opadła jej na twarz.
     Blondyn zaśmiał się i założył niesforne czerwone kosmyki za ucho Kushiny, łaskocząc jej delikatną skórę w tej części ciała.
 - Chciałbym się dowiedzieć jak przebiegł ten test, a nie to, co już wiem o polityce.
     Lekko zaczerwieniona kunoichi odwróciła się do niego niemal tyłem.
 - Jak tam sobie chcesz, dattebane. Kilka lat temu było naprawdę upalne lato. Doskonale pamiętam żar, który parzył moją skórę, a Tsunade-sama nawet nie zwracała na to wszystko uwagi. Moje narzekania zbywała jedynie machnięciem ręki. Pewnego dnia wędrówki trafiłyśmy do sennej wioski znajdującej się niedaleko kraju Błyskawic...

~*~ Pióro, kartka i ściąganie ~*~

     Cudowny dzień...
     Kushina miała wrażenie, że było przynajmniej z pięćdziesiąt stopni. Kiedy tylko dostrzegła na jakiejś rozpadającej się chatce, która zdawała się płonąć, termometr, zbliżyła się natychmiast do niego. A nie, myliła się. Czterdzieści dziewięć stopni to w końcu aż o dwa mniej, prawda?
     Zwierzęta hodowlane zdawały się umierać, ptaki zastygać w locie, a rośliny usychać. Nawet te, będące w stałym kontakcie z wodą. Pogoda ta bowiem utrzymywała się nie pierwszy dzień, więc nawet jeziora oraz częściowo rzeki zdążyły się nagrzać i tylko lekko schłodzić krótką nocą.
     Cudowna pogoda, dattebane!
      Dosyć niska dziewczyna wlokła się mozolnie za lubiącą popić mistrzynią. Znudzona i zmęczona gorącem zaczęła obserwować muchę, która postanowiła zrobić ósemkę przed jej twarzą. Co najlepsze, nie skończya tejże trudności nie sprawiającej liczby, gdyż w locie zaczęła po prostu opadać, aż wylądowała martwa na suchej, lekko popękanej ziemi.  
     Nawet owady już zdychają, a Tsunade wydaje się być na to wszystko nieczuła...
     Kiedy tylko podniosła głowę, jej wzrok wyłapał dwóch chłopców, mniej więcej w jej wieku. Może trochę starszych. Jeden z nich wyglądał na smutnego, drugi po prostu na złego. Pierwszy był raczej niższy i chyba młodszy. Jego towarzysza nie można było zaś nie zauważyć, ubierał się dosyć... kolorowo. Czerwona apaszka przepasana przez czoło, ginąca w czarnych włosach. Zielone jak trwa oczy i prosty nos. Nosił na sobie jasną niebieską bluzkę, a na to narzuconą pomarańczową kamizelkę krótszą z przodu, dłuższą z tyłu. Workowate spodnie w różnych odzieniach błękitu, a do tego czerwono pomarańczowe obuwie, zakrywające jego całe stopy. W ustach trzymał długie źdźbło, które teraz nerwowo przygryzał.
     Szczerze mówiąc, zdawał się całkiem nie pasować do tego miejsca. Gdzie indziej nie byłby to niezwykły wygląd, ale tu, w jakiejś zapomnianej wiosce, gdzie wszyscy ubierali się w kolorach brązu... cóż, dość niezwykły widok.
    Chłopak o zmartwionym, czy też nawet smutnym, wyrazie twarzy zdecydowanie przypominał miejscowego dziwaka, jak to postanowiła nazwać kolorowego mieszkańca tejże wioski Kushina. Tego samego koloru włosy, podobna twarz... Jedynie oczy jego zdawały się być bezchmurnym niebem, a ubranie nosił w odcieniach szarości i brązu. Kolorowy akcent stanowił jedynie naszyjnik z koralików, jaki nosił na szyi.
     I właśnie w tym momencie, niczym w jakiejś mandze, ślimacza księżniczka odwróciła się zamaszyście i oznajmiła prawie krzycząc każde słowo, jak to miała w zwyczaju:
 - Zatrzymamy się tutaj na chwilę odpoczynku. Spotykamy się w tym samym miejscu równo o siedemnastej. Rozumiemy się?
 - Tak jest! - zasalutowała rudowłosa, komicznie przy tym wyglądając, gdy czerwone kosmyki zasłoniły jej widok na świat. W dodatku, włosy wydawały się być większe od niej samej, jakby żyły własnym życiem. Rzecz jasna, ściągnęła na siebie wzrok kilku przechodniów, niekoniecznie były to przychylne spojrzenia. Ale szczerze mówiąc, chyba już się do tego przyzwyczaiła.
     Tsunade oddaliła się do najbliższego kasyna tak szybko, jak tylko mogła. Nie zapomniała również łyknąć sobie kilku kropel z manierki, w której rzekomo miała znajdować się woda. Akurat.
     Jak to w telenowelach bywa, Kushinę dostrzegli również interesujący ją bracia. Tak właściwie, kto by jej nie zauważył? Długie, szkarłatne pukle, ciemnoczerwona koszula do połowy ud przepasana czarnym paskiem oraz hebanowe spodnie trochę za kolana i tego to samego koloru sandałowate buty. Innymi słowy: istny pomidor z niej! Tylko oczy miała takie niewarzywne, ciemnoniebieskie, jak burzowe niebo w trakcie dnia.
     Zdesperowana dziewczyna, poszukująca choćby kropli wody, od razu znalazła się tuż obok chłopców, którzy wydawali się co najmniej zaskoczeni tak szybkim ruchem z jej strony. Czasami po prostu zapominała jak się normalnie poruszało, a nie bezszelestnie biegało. Jej błąd, bo szczerze mówiąc, nie pokazywała po sobie, że jest shinobi. Opaskę schowaną miała w torbie przy biodrze, razem z bronią. Przy okrytym bluzką udzie również znajdowały się poręczne kunaie, ale jeśli człowiek nie przyjrzałby się, nie dostrzegłby ich.W dodatku plecak, jaki na sobie nosiła, odpowiadałby raczej podróżniczce, niż skrytobójczyni. Ale co na to poradzić, że w bardziej poręcznej torbie nie zmieściłyby się rzeczy potrzebne jej do codziennego życia?
     No cóż, jak już obok nich stoi, to trzeba zagadać, nie?
 - Cześć, wiecie może gdzie jest tu najbliższy sklep? Usycham z pragnienia, dattebane... - wyżaliła się tak dramatycznie, jak tylko umiała.
     Kolorowy dziwak zmierzył ją podejrzliwym wzrokiem i założył sobie ręce na szyję, mówiąc tym gestem, że niczym się nie przejmuje i jest wyluzowany. Tylko jego spojrzenie dalej zdawało się palić skórę Uzumaki. Niższy chłopak zabrał w takim też razie głos, kiedy zniecierpliwiona Kushina miała już się odezwać.
 - Jeśli chcesz, możesz iść z nami. Akurat jesteśmy w drodze do kawiarni.. mają tam świetne lody. - Okey, ale dlaczego to zabrzmiało tak nieprzekonywająco? I zaraz, zaraz.. oni tu mają kawiarnię? No ale cóż.
     Zgodziła się.

~*~***~*~

     Ach, nie ma nic lepszego od chłodnego napoju z lodami w gorący dzień.
     A nie. Znalazła się całkiem ciekawa wieść.
 - Więc mówicie, że wasza kuzynka nie może z wami przystąpić do egzaminu?
     Ano właśnie. Dwójka chłopców, która zaprosiła ją do kawiarni okazała się być braćmi. Kolorowy dziwak - Kaito, oraz niski braciszek - Yukio. Obaj byli od niej starsi, jednak Kaito o trzy lata, a Yukio jedynie o rok. Cóż, w przypadku tego pierwszego trochę się zdziwiła. Myślała, że jest góra rok starszy. No, może już te dwa dałoby radę.
     A teraz inna część owej rozmowy. Kuzynka braci się połamała i nie ma możliwości wziąć udziału w egzaminie na Chunnina, który odbędzie się w przyszłym tygodniu w Wiosce Ukrytej w Chmurach. Czyli... oni obydwoje byli ninja. Co najlepsze, dopiero teraz Kushina zauważyła ochraniacze właśnie tej wioski. Gdzie były? Po zewnętrznej stronie ud, przyszyte do spodni. A że mieli kamizelki, to naprawdę ciężko było to zauważyć...
 - Hej, a mogą być mieszane drużyny, dattebane? Znaczy, z różnych wiosek?
     Chłopcy spojrzeli na siebie.
 - Mamy tak wyjątkowy stan, że pewnie nawet osobnych geninów by przyjęli do egzaminu. Problem w tym, że my w dwóch raczej nie damy rady sami...
 - Świetnie! No to mamy komplet, dattebane! - zaśmiała się dziewczyna. Bracia zaś patrzyli na nią, jakby była niespełna umysłu. - Też jestem ninja, możemy razem do niego przystąpić.
 - Jeśli się nie mylę, jesteś tutaj ze swoją mistrzynią, tak? - trafnie zauważył Kaito. Spostrzegawczy jest.
 - A i owszem.
 - Zgodzi się?
     Przyjrzała się w tym momencie im dokładniej. Starszego oczy cały czas wydawały się podejrzane. Jakby bał się jej zaufać. W Yukio zaś zapaliła się nowa nadzieja.
 - Pewno.

~*~***~*~

 - Ale dlaczego się nie zgadzasz?
 - To nie twoja sprawa. Nie chcę o tym dłużej rozmawiać, idź spać.
 - No trochę moja jest!
 - Kushino, nie przeginaj.
 - A kiedy indziej zdam ten test, dattebane?
     Dobre pytanie. Tsunade musiała przyznać, że to dziecko potrafiło czasami zdawać się być głupsze od pierwszoklasistów w Akademii, a czasami aż przerażało swoją logiką i, nie wierzyła, że to słowo przyszło jej na myśl, mądrością. Teraz raczej zdała się ona na podpuchę. Dobry argument. Czy zdarzy się jeszcze okazja, by zdać egzamin na Chunnina?
     Nie było tak, że Tsunade nie wierzyła w Kushinę. Była prawie pewna, że zda ten egzamin za pierwszym razem. Problem w tym, że nie ufała ninja Chmury. A już ten test w tym miejscu był według niej całkowitym nieporozumieniem. Polepszenie stosunków między krajami? Czy Trzeci już całkiem upadł na głowę?
      Może to rzeczywiście jedyna okazja, by w miarę spokojnym okresie zdała ten test. Potem będzie już tylko gorzej. Nadchodzącą burzę czuć już na plecach. Goni człowieka, chce go dopaść i pożreć. Tak, wojna jest okrutna. Będąc geninem nie będzie narażana na niebezpieczeństwo, ale ją i tak do tego ciągnie. Chunnini są już odpowiedzialni, często prowadzą własne zespoły. Czasami nawet dowodzą większym oddziałem. Jednak ta dziewczyna ma predyspozycje do awansowania na najwyższe poziomy. Owszem, dużo wad ma, ale to już całkiem inna sprawa.
     Sytuacja przedstawiała się tak: albo teraz zostanie chunninem, albo nie będzie miała do tego okazji, ponieważ z tego co się dowiedziała, reszta egzaminów, jeśli jakiekolwiek się odbędą, zawsze wypadają w całkiem innych miejscach, niż to ona miała zaplanowane do wędrówki.
     A może przyda jej się taka odmiana?
     Rankiem Tsunade ze spokojem piła gorącą herbatę. Czułą nieprzyjemny, znany jej dobrze ból głowy, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Co jak co, ale kac nie jest czymś, czym można się chwalić. I tak było dobrze, tylko lekko się upiła, dzięki czemu teraz mogła niemalże normalnie funkcjonować. Chyba było tak, jak to często wspominał Jiraiya. Po prostu miała za słabą głowę.
     Trwałaby w tym stanie dość długo, jednak pewna osoba bardzo ją w tym momencie zaczęła irytować. Prawa brew już nawet niebezpiecznie drgała ze zdenerwowania, jednak ona nic z tym nie robiła. Sanninka wyraźnie czuła na sobie jej wzrok.
     Oszaleć tu idzie...
     Uchyliła lekko jedno oko, przez co wyraźnie zobaczyła wpatrzone w nią, poważne, granatowe tęczówki. Tsunade westchnęła i teraz już oboje jej oczu wpatrzone były w nie przebraną z piżamy Kushinę.
 - Ubieraj się, zaraz zaczynamy trening.
     Dziewczyna nie wyglądała na zadowoloną. W dodatku zdecydowanie posmutniała. Nie mówiąc nic, zeszła ze stołu na którym się znajdowała i już prawie była za drzwiami do sypialni, kiedy blondynka odezwała się raz jeszcze tego poranka.
 - Musimy cię przecież porządnie przygotować do egzaminu.
     Dziewczyna momentalnie stanęła i przyjrzała się mistrzyni, czy ta aby nie żartuje. Widząc, że nie ma takiego zamiaru, podbiegła do niej, niemal lecąc i przytuliła.
     Czasami miała wrażenie, że Tsunade nie jest tylko jej nauczycielką, ale również drugą matką.

~*~***~*~

     Wioska Chmury. Krajobraz wręcz nierealny. Górski teren, pustynie i lasy razem. Co najśmieszniejsze, wyglądało to naprawdę pięknie.
 - No to jesteśmy w domu - podsumował Kaito.
     Yukio stał obok brata, za to Tsunade już zniknęła w miejskim tłoku.
     Znajdowało się tu bardzo wielu ludzi. Wyglądało na to, że wielu przyjechało właśnie na egzamin, nie zważając na niebezpieczeństwa związanie z rychłą wojną.
     Można ująć, że stolica kraju Błyskawic kwitła.
 - Często odwiedzacie swoją kuzynkę?
 - Trenujemy razem.
 - Jej dom jest naszym drugim domem, można by rzec - zaśmiał się Yukio.
 - Rozumiem...
 - Ku-shina, z jakiem ty pochodzisz wioski tak właściwie?  - zapytał Kaito. No tak, nadal im nie powiedziała.
     Zastanowiła się chwilę, czy możne o tym mówić. Ale.. co jej szkodzi?
 - Konohagakure, dattebane.
 - Co ninja z Liścia tu robi? - kolejne podejrzliwości ze strony starszego chłopaka.
 - Trenuje - odpowiedziała wytykając język. - Przestań narzekać i chodź lepiej się zgłosić. Za chwilę zaczyna się pierwszy egzamin, dattebane! - I zdecydowanie podekscytowana Uzumaki pociągnęła za sobą braci, którzy nawet nie mieli jak stawiać oporu.
     Chwilę potem już znajdowali się wewnątrz budynku, w którym to miał odbyć się pierwszy egzamin. Co ich czeka? Walka ze zwierzętami? A może będą mierzyć się między sobą? Albo będzie to pokaz umiejętności, taki jak występ na scenie, w celu zaprezentowania swoich talentów.
     Tak wiele różnorodnych możliwości...
      Jakie wielkie więc było zdziwienie Kushiny, kiedy została posadzona w ławce, gdzieś w samym środku sali, która aż do złudzenia przypominała klasnę w Akademii Konohy.
     Yukio wylądował na przodzie, w drugiej ławce. Kaito zaś dwa krzesła od niej... tylko że w rzędzie za rudowłosą. Dlaczego ich tak porozrzucali? Omal nie spadła z krzesła, kiedy obok niej, bujającej się na krześle i odwróconą tyłem do przodu sali, przeleciał kunai i wbił się w ławkę, tuż obok jej ręki.
     Momentalnie wróciła do prawidłowej postawy idealnego ucznia.
 - Nie bujaj się na krześle, bo jeszcze może ci się coś stać - powiedziała ubrana na biało kobieta o brązowych włosach i tego samego koloru oczach. Kosmyki miała upięte w ciasną kitkę, a sama wyglądała na niebezpieczną i bardzo poważną.
     Kushina przełknęła ślinę. Dlaczego te słowa zabrzmiały jak groźba?
 - Skoro już wszyscy jesteśmy, to możemy zaczynać - i nagle przed każdą z osób będących w klasie pojawiła się kartka papieru. Z jednej strony pusta, a z drugiej... - Nie odwracajcie kartek! - Kushina błyskawicznie cofnęła rękę i schowała dłonie pod biurkiem. Tak jest, sir! - Przed wami leży test. Składa się on z dziesięciu pytań. Aby zdać pierwszą próbę, musicie uzyskać odpowiednią ilość punktów. Za dobrą odpowiedź dostaniecie dwa, za błędną odejmiemy wam dwa. Proste, prawda? 50% to minimum. Jeśli komuś z was nie uda się osiągnąć tego wyniku, nie tylko wy oblejecie, ale również koledzy z zespołu. Jest jednak haczyk, o którym poinformuję was pięć minut przed końcem. - Donośny głos kunoichi rozbrzmiewał jeszcze chwilę echem po sali. Kushina zaś miała wrażenie, że zaraz spadnie z krzesła. T-Test pis-pisee-pisemny?! - A! Pamiętajcie. Ściąganie jest równoznaczne z wyrzuceniem z sali i oblaniem egzaminu nie tylko was, ale i reszty waszej drużyny! - To koniec. To dopiero początek, ale już widzę mój koniec. Najlepiej od razu mnie powieście... - Uwaga.... - wskazówki zegara przenoszą się na godzinę jedenastą.. jeszcze trzy.. dwa, jeden... - Zaczynamy!
     No to klaps.
     Po jakiejś chwili Kushina podniosła wzrok i starając się nie poruszać, rozejrzała po sali. Niektórzy wyglądali, jakby właśnie ktoś powiedział im, że już nigdy nie będzie świąt. Inni już dawno zabrali się do pracy. Cóż... jej nowi towarzysze również nie próżnowali.
     Jaki był główny problem Uzumaki? Otóż miała jakiś dziwny, niezrozumiały lęk przed sprawdzianami pisemnymi. Wszystko zawsze jej wypadało z głowy, nie potrafiła się do niczego odwołać, skorzystać z wiedzy, którą posiadała.
     I w tym momencie nie miała pojęcia co powinna zrobić.
     Strzelać?
     Nie znała odpowiedzi na te pytania. Były dziwnie skonstruowane, zawiłe. Całkiem niezrozumiałe.
     Zostawić pustą kartkę? Nie, to odpadało. Wyszłaby na zero, a musi mieć przynajmniej pięćdziesiąt procent.
     Ściągać..?
     Ale... nie dość, że cudem się tam dostali udając w całości drużynę złożoną z ninja Chmury, to w dodatku sama zgłosiła się, aby pomóc swoim towarzyszą. 
     Przecież było powiedziane, że za to wylatuje się z testu.
     Spędziła kilka minut na nic nie robieniu. Nawet więcej niż kilka. Był to całkiem ładny okres czasu. Minęło bowiem już pół godziny, a Uzumaki dalej nie miała niczego na kartce.
     Dobra. Zostało dwadzieścia pięć minut. Trzeba w końcu coś zrobić.
     Uwagę Kushiny przykuła mała mucha, latająca lekko nad osobą po jej lewej. Dlaczego? Może tak po prostu lubiła patrzeć na owady? Tylko dostrzegła w nim coś dziwnego. Czy ta mucha się... świeciła?
     Tak, zdecydowanie odbijało się od niej światło. To nie mógł być zwykły owad.
     I miała racje. Po przyjrzeniu się widziała delikatne sklejenia. Błysk metalu. Skrzypienie skrzydełek. Mechaniczna mucha jak znalazł. Czyli ktoś tu.. ściąga?
     No tak! Jeśli kogoś przyłapią na ściąganiu wyleci, ale jeśli uda jej się to zrobić bez większych przeszkód to zda ten test na sto punktów! W dodatku chyba miała farta. Chłopak po jej lewej miał już uzupełniony prawie cały test. Zostały mu dwa zdania. Muszka dobrze wybrała swoją ofiarę. Jego wzrok nie mówił wcale, że nie wie o czym pisać. Nie, był pewny siebie. Tylko teraz... jak tu się dostać do jego odpowiedzi i nie zostać przyłapaną?
     Piętnaście minut do końca.
     Może powinna użyć do tego swoich specjalnych umiejętności? Wytworzyć tak cienki łańcuch, by nie można go było dostrzec gołym okiem i połączyć swoje oczy z jego oczami? Potrafiłaby to zrobić. Już kiedyś próbowała tego zadania. Jest minus tego jutsu. Praktycznie bezpośredni kontakt z ofiarą, oraz zużywa sporą ilość chakry, przez co nie może długo trwać, bo zbyt mocno by się osłabiła. Nie może też od razu zacząć nagle wszystkiego uzupełniać, bo dziwnie by to wyglądało.
     Przez swoje rozważania nawet nie zauważyła, jak drastycznie spustoszałą klasa. Nie zostało już nawet połowy ninja. Na całe szczęście, jej drużyna trzymała się całkiem nieźle.
     Operację czas zacząć.
     Wszystko przebiegło z jej planem. Cieniutka linka połączyła jej ciało z ciałem shinobiego po lewej stronie, dzięki czemu mogła zobaczyć jego odpowiedzi. Powoli zaczęła wszystko uzupełniać.
     Nie ma co, udało jej się wykorzystać część swoich umiejętności.
      Pięć minut do końca.
     Wraz z odłożeniem ołówka przez Kushinę i spokojnym wydechu powietrza, rozbrzmiał w sali ponownie głos egzaminatorki. 
 - Czas na powiadomienie was o ostatniej zasadzie egzaminu.
     Grobowa cisza. Żaden ołówek nie rysował po kartce, wszyscy oddychali tak, by nie zrobić hałasu. I czyżby to strach wkradł się do podświadomości Kushiny, która zaczęła żałować, że pozwoliła sobie na ściąganie?
 - Nikt z was nie jest pewny swoich wyników, nieprawdaż? Musicie widzieć, że jeśli będą one niższe od pięćdziesięciu procent, oblejecie, a z wami wasza drużyna. W dodatku nie będziecie mogli już przystąpić do egzaminu na Chunnina. - W tym momencie rudowłosa poczuła, jak zjeżyły jej się włoski na karku. Cudownie, jeszcze lepiej niż wcześniej! - Czy jesteście pewni, że chcecie aby wasze prace zostały ocenione?
     Wstrzymany oddech. Dlaczego nie podnosi ręki? Nie ma przecież zielonego pojęcia co pisała. Żołądek jej się prawie przewrócił, kiedy chłopak od którego spisała odpowiedzi wstał i wyszedł z klasy, a wraz z nim dwójka innych shinobi. Cudnie, cudnie, cudownie!
     Nie liczyła ile osób wyszło, ale zostało niewielu. Trzydziestka. Dwadzieścia jeden osób.
 - Czy ktoś jeszcze chce wyjść?
     Porozumiewawcze spojrzenia z Kaito i Yukio. Jedynie mignięcie ich twarzy. Zostaje.
 - Gratuluje.
     Serce zakołysało jej się niebezpiecznie.
 - Wszyscy zdaliście do kolejnego etapu egzaminu!



*wychyla się zza drzwi pokoju*
 Ekhm.. tak więc.. cześć wszystkim. Dawno mnie tu nie było... i trochę się boję tu wpadać. Jak widzicie, jest nowy rozdział, a raczej rozdział 18a. Za jakiś czas będzie druga część. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zabije... hej, nie będzie więcej notek jak umrę, nie? :) 
 Chciałabym przeprosić wszystkich moich czytelników, w szczególności tych, którzy bardzo się na mnie zawiedli. Gorsze, krótkie notki, rzadko się pojawiające... Moje błędy. Przepraszam za nie Was bardzo, bardzo mocno. 
Ettto... i dziękuję Wam bardzo za życzenia urodzinowe :) 
A teraz takie tam sprawy organizacyjne. 
Widzę, żę już ponad 31 tyś. wyświetleń zdobył ten blog. Jestem Wam bardzo za to wdzięczna, dziękuję z całego serca. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu został i nie odejdzie tak szybko :c
I taka moja mała reklama... jeśli ktoś z Was lubi oglądać let's play'e na yt, czy może po prostu chce usłyszeć mój głos, to bardzo serdecznie zapraszam na mój kanał na yt:   http://www.youtube.com/channel/UCIuwu4jTe-7lPF2x1dkAXCQ     Na początku może się stresuję, ale potem jest lepiej :)
Ach, no i tak. Notki nie będą się pojawiać regularnie. Ja.. ja chyba muszę mieć trochę inną taktykę do pisania, aby się w to wkręcić. 
Jeszcze raz bardzo przepraszam i pozdrawiam wszystkich, którzy zostali ze mną.

~Madeleine Evans

sobota, 3 sierpnia 2013

Informacja spod innej klawiatury


 A witam, witam. Z tej strony niestety nie Madeleine, jednak całkiem obca osóbka, Claudy. Przyszło mi napisać tego posta z prośby autorki, gdyż w miejscu jakim przebywa wifi niestety nie ma. Otóż to. Nasza autoreczka wyjechała na wakacje w góry i stara się w miarę możliwości odpocząć od ostatnich niezbyt przyjemnych zdarzeń. Rozdział przyrzec wam mogę moi drodzy, że jest już w połowie. Jednakże ta połowa wydaje się być już jednym bardzo długim wpisem, więc pomyślmy jaka będzie dopiero całość. ^^ Wszyscy oczekują kolejnej wspaniałej notki, a tu znów informacja, przez którą zapewne wielu uśmiech z twarzy zniknął. Niestety nikt nie ma wpływu na to, kiedy będzie zacny rozdział. Nikt poza Madeleine, która zdesperowana szuka we wszystkim natchnienia, aby móc przerwać długie oczekiwania. Obiecała sobie, że napisze naprawdę dużo, by każdego usatysfakcjonować. W takim bądź razie przepraszam za opóźnienia w jej imieniu i postaram się dopilnować by niedługo coś się pojawiło.
 Pozdrawiam serdecznie. c:

Claudy

wtorek, 9 lipca 2013

Jutro rozdział - wyjaśnienie sprawy


   Gomene, gomene, gomene. Rozdział przekładam na jutro, ponieważ dzisiaj zaspałam, a budząc się o godzinie 14, miałam tylko trzy godziny czasu, aby wszystko przygotować do imprezy urodzinowej ._. Naprawdę przepraszam, budzik mnie nie obudził i nikt inny zrobić tego nie raczył T.T Po prostu nie zdążyłam skończyć notki, a dopiero teraz jestem wolna. Tak więc, dodanie rozdziału przekładam na dzień jutrzejszy, choć jestem sama na siebie zła, bo bardzo chciałam to zrobić dzisiaj .__.
    Jeszcze raz przepraszam i życzę wszystkim dobrej nocy :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 18, a raczej co do tego rozdziału + informacje

~*~ 

Ku rozczarowaniu wszystkich, nie jest to notka z kolejnym fragmentem opowieści o jinchuuriki i czwartym. Dlaczegóż to, otóż się pytacie, kolejny raz nie ma notki, po raz kolejny odwlekam dodanie rozdziału? Prosta przyczyna, ostatnie dni nie sprzyjają mojej wenie, może to z powodu zakończenia roku, może z rozleniwienia się. No i jeszcze jedna, ciekawsza sprawa *mroczny uśmiech*. Chciałabym, aby kolejna notka była dłuższa i.. hm.. opowiadała o czymś, co można zawrzeć w kilku rozdziałach, tudzież jakiś dwudziestu odcinkach Naruto.. :p Zapewne u mnie tak długie to nie będzie, ale chciałabym spróbować i trochę dłużej to popisać. Aż nie uznam, że gotowe. Co prawda, część już jest, ale jak mówiłam - pociągnę rozdział dłużej ^^ Jeśli nie znienawidzę go od razu, to powinien być nawet całkiem długi.

~*~ 

Teraz sprawa z komentarzami od anonima, tudzież już nie anonima, tyle że nazwy nie spamiętałam i nie jestem pewna w której opinii się znajduje, a jest już taka pora, że nie mam siły tego szukać.. Zatem zacznijmy.
Miło, że przyznałaś się do tego błędu. Powinnam napisać to inaczej. I tu jest pies pogrzebany. Stwierdziłaś, że nawet gdybyś ujęła wszystko innymi słowami, to reakcja byłaby taka sama. Hmm? No, ja nie wiem, z jakimi Ty ludźmi pracujesz, ale ja to bym się cieszyła z sensownego wytknięcia błędów, zwłaszcza tych, których sama nie zauważyłam. Dlaczego nikt mi nie powie, że mam popracować z interpunkcją, czy z powtórzeniami? Bo zaraz będę zła na tę osobę? Nie, stanowczo nie. Nie będę się wściekać, wyzywać, ganiać, wyrzucać z bloga. Cieszy mnie fakt, że ktoś zwraca uwagę na błędy, ale są pewne, niepisane zasady. Jakoś nie potrafię posłuchać uwag od osoby, która odniosła się do mnie jak i innych czytelniczek co najmniej nie tak, jak powinna osoba dorosła. Bo przecież od pewnego wieku ta różnica, pomiędzy piętnastolatkiem, a dwudziestodwuletnim obywatelem, zanika. No i jak to mówił mój były wychowawca: [...]jesteście już dorośli. I nie dodawał tych słów sarkastycznie.
Zeszłam z tematu, gomene. Wracając, źle zarysowałaś się w moich oczach pisząc komentarz w bynajmniej nieodpowiedni sposób, oraz nie podpisując się. Już wytłumaczyłam co mam do anonimów. Kilka dobrych słów pod tą nazwą napisać mogę, ale jeśli chcę zwrócić już komuś uwagę, to nie zapominam się podpisać. Mogę Ci napisać rozprawkę dlaczego to, dlaczego nie, jakie są plusy i minusy. W sumie, esej też dałoby radę, ale nie jestem pewna, czy by mi się chciało tworzyć coś tak obszernego.
Dobrze więc, jak dla mnie temat jest również zamknięty. W swojej wypowiedzi pokazałaś, że jednak potrafisz myśleć, choć dalej zachowujesz hm.. oziębłość, albo tylko mam takie wrażenie. Cóż, zostawmy to już, rzeczywiście spam nie jest najlepszym wyjściem, ewentualnie można przenieść rozmowę na chat. Ten pewnie nie wystarczy, to zawsze można wejść na np. drrrchat.pl i tam sobie wszystko wyjaśnić. Chyba na asku też się da, ale ja stwierdziłam, że moda na ask mnie nie dotyczy, więc się nie znam.

 ~*~ 

Aleksandra cały czas się pyta o AnE ^^ Jej, wszystko w przygotowaniu, ale tak sobie myślę.. może w wakacje dam radę, ale wątpię, więc chyba zacznę to pisać w momencie, w którym skończę tego bloga. Nie powinno to być też znowu tak długo, jeśli znowu wpadnę w rytm 1 dzień = 1 , 4 stronicowy rozdział, to będę wniebowzięta :p   

~*~

Przedostatnia rzecz, dziękuję za każde słowa pod rozdziałami :) Cieszę się, że mimo tego wszystkiego, jak i dzisiejszego opóźnienia (a przynajmniej mam taką nadzieję) jest jeszcze parę osób, które czytają to, co się tutaj pojawia :3

 ~*~ 

No a na zakończenie.. jak tam z Waszymi świadectwami? -.^ Ja ze swojego jestem bardzo zadowolona, w całej mojej historii nauki w szkole nie miałam lepszego, a ten rok był najtrudniejszy ze wszystkich ^^ Napiszcie mi swoje średnie, wyniki i tak dalej, jeśli będziecie chcieli. Ciekawa jestem, tak po prostu ;p Jak wrażenia po zakończeniu, co było dla was najlepsze, dobre, złe strony. Taka notka przeznaczona dla "wyżal/pochwal się Madi-chan" ^^ Jeśli ktoś będzie chciał, to przy kolejnym rozdziale napiszę i swoje wyniki, ale najpierw chciałabym poznać Wasze :3

 ~*~ 

Aaaaa...! Ps: Dziękuję za dwie nominacje, jedna Liebster Award i druga The Versitatle, czy jak to się pisało.. ^^ Miło mi, że ktoś jeszcze mnie nominuje, ale chyba nie mam już siły się w to bawić.. Tak więc dziękuję!

~*~

Hm... chyba wszystko wyjaśniłam. 
Pozdrawiam, życzę miłej nocy i Weny autorkom i autorom, jeśli ktoś piszący czyta ten post :)
Madeleine

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 17. Wola Ognia

"Nie wys­tar­czy słyszeć.
Trze­ba słuchać, aby zro­zumieć dru­giego człowieka." 

 

Rozdział 17. Wola Ognia


     Zatrzymali się kilkadziesiąt kilometrów od Wioski ninja Chmury. Nie była to polana, lecz środek lasu. Jedyną atrakcję w tym miejscu stanowiła płynąca niedaleko rzeka. Miała ona spokojny nurt. Jakby wszystko robiła w swoim tempie, nie śpiesząc się. Nie należała do świata ludzi, który cały czas gnał na przód. Nie martwiła się tym, co się stanie jutro, czy znowu zaświeci słońce, czy będzie za co wyżyć. Czy kolejnego dnia również spokojnie zaśniesz, pozbawiony strapień i pełen marzeń, czy to się skończy, a nadzieje pryśnie, niczym mydlana bańka. Jutro zginiesz, a może będziesz żyć? W tym świecie, świecie shinobi, wszystko jest jedną niewiadomą, a każdego wieczora dziękuje się Bogu, że jeszcze się nie zginęło. 
     Teraz Kushina siedziała na gałęzi drzewa, obserwując z daleka, jak pozostali znoszą drewno, czy po prostu rozkładają swoje rzeczy. Mieli zostać tu na dłużej, aby zregenerować siły. Ona przeczuwała jednak, że tak naprawdę chcieli dać jej trochę chwili wytchnienia, ponieważ zdawała się być martwa. Cud stałby się, gdyby nie padła gdzieś po drodze. Była bledsza i o wiele słabsza. Oczy miała przymglone, jakby uciekło z nich całe życie. Powolne ruchy, lekko słaniała się na nogach. Ona jednak nic na to nie mówiła i była zła na Minato, który zaproponował postój. Przecież to, że aby utrzymać się na nogach musiała oprzeć się o gałąź, niczego nie zmieniało. W końcu "opierania się, to pierwszy etap stania" czyż nie? Po co od razu przerywać misję? No, tak właściwie powrót do domu po zakończonym "fiaskiem" zadaniu? Całkiem bezsensu nie?
     Tym bardziej, że Kushina wiedziała co się z nią działo. Od momentu, w którym spotkała się z Kyuubim dziwnie się czuła. Kiedy byli jeszcze w Wiosce, cały czas była zaniepokojona, a w pewnym momencie prawie straciła świadomość. Teraz wszystko było przygłuszone. Jakby ktoś zasłonił jej obraz cienką, lecz pokrytą delikatną warstwą kurzu, dźwiękoszczelną szybą. Odpowiedź była nadzwyczaj prosta. Zmarnowała swoje siły, starając się zatrzymać lisa na miejscu. Wzmacniając swoją ochronę osłabiała się. I w ten sposób teraz czuła się, jakby miała zaraz paść na ziemię i już nie wstać. Okropne wrażenie.
     W dodatku zżerała ją ciekawość. Cienki świstek papieru palił jej plecy przez gruby materiał sakwy i ubrania. Dokładnie go czuła, wiedziała gdzie jest i co może być na nim napisane. Rozejrzała się dookoła. Ogoniasty chyba poszedł spać, a w okolicy na tę chwilę nikogo nie było. Nie, zaraz. Został Inoichi, choć najwidoczniej zbierał się do wyjścia w las.
 - Kushina! - krzyknął w nieznane, szukając wzrokiem dziewczyny. Kiedy już zlokalizował Uzumaki, po prostu zaczął mówić. - Idziemy nad rzekę umyć się i zebrać trochę wody. Reszta już tam jest. Popilnujesz obozu?
     No, ja bym tego obozowiskiem nie nazywała. 
     W pobliżu znajdowała się tylko garstka zebranych gałązek, parę już ułożonych i czekających, aż je w końcu ktoś rozpali. Od drzewami leżały plecaki i śpiwory. No i to było wszystko. Kiwnęła jednak głową, a zaraz po tym shinobi zniknął jej z oczu.
     Tak więc nie było tu już nikogo na tę chwilę. Za ile wrócą? Dziesięć minut? Dwie? Kto wie. Jednak była to wystarczająca ilość czasu, aby zerknąć na krótki dokument, skrywający fakty, informacje, do czego im przydałoby się kilkoro ludzi.
     Wyprostowała się. Teraz nie czuła tylko świstka za sobą, lecz również każdą, najdrobniejszą nierówność na drzewie. Skóra stała się tak delikatna, czy zaczynała wariować? Spojrzała na swoje ręce. Były niemal przeźroczyste. A jednak nie potrafiła stwierdzić, co tak naprawdę jej dolega. Nie były to rany fizyczne, czy też spowodowane wyczerpaniem. Może i zużyła sporo siły, ale znała swoje granice. Jeszcze nie dotarła do limitu. Na początku zachowanie było jeszcze dopuszczalne, ale teraz to się pogarsza. A może ma zwidy? Pokręciła głową, przez co przez jej kark przeszedł ostry ból. Złapała się za szyję, tuż pod potylicą i skuliła się bardziej. W oczach stanęły jej łzy. Co to ma być, do diabła? 
     Jeszcze nigdy nie spotkało ją coś takiego. Nawet, kiedy zużyła prawie całą chakrę.
     Nie zważając na to długo, zagryzła wargi i drżącą dłonią sięgnęła po kartkę. Chciała choć tego się dowiedzieć. Bo w końcu tu chodziło o jej życie, tak? W takim razie powinna się tego najpierw dowiedzieć, a później pójść spać. Może już kiedyś o tym myślała, ale naprawdę. Kiedyś jej ciekawość ją zabije.
     Wyjęła kartkę i rozwinęła ją.
     Rozkazy, formalności, etc. Nuda, nuda, gdzie jest to, czego szukała?

     ...kilka demonów można umieścić w jednym człowieku, dzięki czemu stanie się on silniejszy, niż ktokolwiek inny. 

     Klan Uzumakich należał do bardzo żywotnych... ...jedna z ocalałych zamieszkuje teraz Konohagakure i... 

     ...dlatego jeśli jinchuuriki Dziewięcioogoniastego zostanie użyta jako naczynie...

     Prawdopodobieństwo powodzenia jest jak jeden do miliona. Efektem ubocznym śmierć.
  
     ...to tylko potwór, najwyżej eksperyment się nie uda, a my zyskamy Kyuubiego.


     ..."Jinchuuriki Dziewięcioogoniastego"...

     ..."Efektem ubocznym śmierć"...

     ..."To tylko potwór"...

     Palce zacisnęły się na pozbawionym duszy papierze, a Kushina nie wiedziała już, gdzie jest niebo, a gdzie ziemia i kto tak naprawdę jest demonem.

~*~***~*~

     Leżała powoli przytomniejąc w kręgu run. Pieczęci, jednak niezbyt wiedziała jakiej, ponieważ widziała tylko swoje najbliższe otoczenie. Reszta świata była zamglona, całkowicie niewidoczna. Najdrobniejszy fragment ciała, każdy centymetr, nie. Każdy milimetr skóry, bolał ją niemiłosiernie. Głowa pękała, tak że samo mruganie bolało, a ona nieumyślnie chciała przetrzeć oczy dłonią. Zapłaciła za to ostrym kłuciem w czaszkę i bólem, jakby ktoś przeciął jej ramię. Krzyknęła, nie mogąc się powstrzymać, a z jej oczy poleciało kilka krystalicznych łez. Zaraz przed jej oczami pojawiła się jakaś postać. Blond włosy i jasne, mieniące się troską, błękitne oczy.
     Poruszyła ustami, układając je w jedno słowo, ale z jej gardła nie wydobył się najmniejszy dźwięk. Chwilę potem wszystko stało się białe, a ona ponownie straciła przytomność.

~*~***~*~

     Otworzyła oczy. Z początku poraziło ją jasne światło, a widok był zamazany, ale nie czuła już tego wszechogarniającego bólu. Mogła normalnie oddychać, normalnie myśleć, normalnie czuć i się poruszać. Chyba na czymś jechała, ponieważ obraz przesuwał się raz po raz.
     Po chwili już wiedziała nawet na czym.
     Kiedy odwróciła głowę, a przez chęć wzięcia oddechu do jej ust i nosa dostały się jasne, niespięte włosy, o mały włos nie spadła z, jak się okazało, pleców.
 - M-Minato?!
     Wywołany spojrzał na nią i zatrzymał się. Spojrzał na towarzyszy i polecił im:
 - Idźcie przodem, dogonimy was.
     Więcej się nie odezwał, tylko zeskoczył z drzew i przebiegł kilka metrów po zielonej trawie, aż nie znalazł czegoś, na czym można było usiąść. Tym czymś okazał się odsłonięty pagórek. Zaniósł on tam dziewczynę i delikatnie postawił na ziemi. Uzumaki ledwo co dotknęła gleby, prawie upadła. Dalej była osłabiona, a z niewyjaśnionych przyczyn nie regenerowała się zbyt szybko. Minato zaraz ją podtrzymał i pomógł usiąść. Był dziwnie milczący, a jego gesty jeszcze bardziej ostrożne. Jakby bał się, że jest lalką z porcelany, która może się zaraz stłuc, po czym zostaną z niej tylko wspomnienia.
     On usiadł obok niej. Trwali kilka długich chwil w ciszy, bojąc się zabrać choćby jeden oddech, nie chcąc zacząć rozmowy. Kushina bała się.
     Przeczuwała, co mogło się stać. Ale przecież nie można było spędzać wieczności w tym dziwnym stanie, gdzie żadne z nich nie może wydobyć z siebie głosu. Kiedy jednak się odezwała, sama się zdziwiła. Cichy, niepewny głosik wydobył się z jej ust. Całkiem niepodobny do tego, jaki wszyscy znali, włącznie z nią.
 - Ty... wiesz?
     Odpowiedziała jej cisza. Minato z ociąganiem spojrzał na nią, lecz w jego oczach nie było nienawiści. Może tylko gdzieś schowany żal.
 - Taa.
 - Wiesz o tym...? - nie dokończyła, jednak ręka automatycznie przesunęła się na jej brzuch, a on tylko skinął głową.
 - Taa.
 - Jak się dowiedziałeś?
     Blondyn wyjął z kieszeni świstek papieru.
 - To mi pomogło, choć tak naprawdę... zaczęłaś przypominać ogoniastego. Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu zaczęłaś szaleć i się w niego zmieniałaś. Użyłem pieczęci, która cię unieruchomiła, po czym czekaliśmy, aż dojdziesz do siebie.
     Czyli... zmieniłam się w to coś? Spuściła głowę. Zapewne o mało co ich nie pozabijałam... 
 - Jest ci żal, że ci nie powiedziałam?
 - Taa.
 - Nienawidzisz mnie?
     Ostatnie pytanie z trudem przeszło jej przez gardło. Nie chciała o to pytać, ale musiała wiedzieć. Znać odpowiedź. W końcu tylko on jej może udzielić, nie jest oczy, nie twarz, nie gesty. W tym świecie liczy się również mowa, myśli, zaś do tych dwóch nie było tak łatwego dostępu. Zamknęła oczy i nieświadomie zacisnęła dłonie, kiedy zobaczyła, że otwiera usta.
     Poczuła na swojej głowie ciepłe dłonie.
 - Za co?
     W tym momencie powieki granatowookiej rozwarły się, a wzrok zwrócił ku smutno uśmiechającemu się chłopcu.
 - Jak mógłbym znienawidzić kogoś za to, czemu nie jest winien?
 - Ale... wszyscy...
     Minato pokręcił głową.
 - To strach. Ludzie boją się osób, takich jak ty, co po pewnym czasie przeradza się w nienawiść. Bo człowiek musi znaleźć kogoś, kogo będzie mógł w życiu obwiniać, kogo będzie nienawidził. Dzięki komu będzie czuł się lepiej, dręcząc go, choć sam może o tym nie wiedzieć.
     Kushina miała ochotę się rozpłakać. Cały ten świat bawił się nią. Od samego początku jej życie było ustalone i skazane. Jest tak, jak mówił Minato. Ludzie muszą znaleźć sobie kogoś, na kim będą mogli zawiesić łatkę "nieszczęście", aby je od siebie oddalić.
 - Boisz się mnie? - spojrzeli sobie w oczy.
 - Nie.
     W rudowłosej zaczęły wzbierać emocje. Były na tyle silne, że nie potrafiła ich zatrzymać i popłynęły razem ze łzami.
 - T-to takie niesprawiedliwe! - chlipała, rzucając się na Minato. Ten przygarnął ją do siebie i uspokajająco gładził po włosach. Mocno ją tulił, nie dając nawet szans na ucieczkę. Ale ona nie chciała się teraz oddalać. - Ja też jestem człowiekiem, mam swoje uczucia, plany, myśli! Nie jestem potworem! Ludzie patrzą się na mnie, jakbym była śmieciem, niechcianym odludkiem, który nie wiadomo co robi w takim miejscu, jak ziemia! Karzą mnie za coś, na co nie miałam wpływu! Przecież ja nie chciałam zostać jinchuuriki, ale od dnia moich narodzin było jasne, że nim będę. Wszystko zostało zaplanowane, a ja nie miałam na to najmniejszego wpływu. Oni i tak tego nie potrafią zrozumieć. Czasami myślę, że nienawidzę ludzi. Albo naprawdę jestem potworem.
     Namikaze przerwał gładzenie jej po włosach, tylko mocno ją złapał i przytulił do siebie, przez co prawie straciła oddech.
 - Przestań - usłyszała tuż obok ucha. - Nie nienawidzisz ludzi, w końcu pragniesz ich chronić, czyż nie? - zapytał spokojnym, troskliwym głosem, a jego oddech delikatnie muskał jej skórę. Serce Kushiny przyśpieszyło, trzepotało niczym motyl, zrywający się do lotu. - Nie jesteś też potworem. Nawet tak o sobie nie myśl. I pamiętaj, ludzie tak naprawdę nie są źli. Oni potrzebują kogoś, kto ich zrozumie, a wtedy przestają postrzegać w drugim człowieku wroga. Nie wszyscy, których spotkałaś, byli źle do ciebie nastawieni, prawda? W naszej Wiosce jest dużo ludzi, którzy nie zważają na sprawy, które ich nie dotyczą. Po co kwiaciarce fakt, że ktoś nie umie grać na flecie? A piekarza nic nie obchodzi to, czy skończyłaś medycynę, czy nie. Jest co prawda wiele osób zwracających uwagę na fakt bycia jinchuuriki, ale wiem, że jesteś silna i to przetrwasz. Musisz pamiętać, w każdym z nas płynie Wolna Ognia, która nigdy nie gaśnie. Dzięki niej jesteśmy jedną rodziną. Nigdy nie wydamy jednego z nas wrogowi, nawet jeśli będzie to złodziej, kryminalista, czy zbieg. Jedni mogą potępiać innych, lecz kiedy przyjdzie co do czego, za swoimi staje się murem nie do przebicia. Proszę, nie płacz już. Nie chcę widzieć twoich łez.
     Kushina zacisnęła dłonie na materiale ubioru Minato. Nadal była do niego przytulona i choć on rozluźnił uścisk, została w tym miejscu.
 - Minato..?
 - Hmm.?
 - Dziękuję.



No, jak wrażenia? Mi się wydaje, że spaliłam ostatnią wypowiedź Minato... ale dobra, co tam. Nie wyrobiłam się na niedzielę, więc dodaję w poniedziałek xD Spóźniłam tę tą godzinę.. gomene. 

      Udzielę takiej zbiorowej odpowiedzi na komentarze do anonima. Rany, dziewczyny, naprawdę Wam dziękuję ^w^ Jesteście kochane tym zachowaniem, po prostu to takie miłe z Waszej strony. No nie wiem co powiedzieć. Wyczerpałam się na dzisiaj chyba :) Ale naprawdę Wam dziękuję!

Minnou - Blisko byłaś xD Jak na tę chwilę dedykacja jest do dosłownie pierwszych czytelników, jeszcze ze starego bloga, jednak nie zapominam i o moich, że tak to ujmę: stałych czytelnikach, na których też przyjdzie czas ^^  Taa... w obrazku to ucho jest fenomenalne, ale nie tak łatwo się poprawia na kartce ;p 

Kataki - Gdzie tam komentarze w niepamięć, cieszę się, że zwróciłaś mi wtedy uwagę, bo kopa w tyłek czasami dostać muszę xD Uch, matma... ja do tego przedmiotu potrzebuję dobrego nauczyciela, jak go ni ma to i ocen dobrych ni ma. Prace domowe to zuo, ale że jakoś mi z matematyczno przyrodniczych idzie, to nie jest dla mnie tak źle ^^ Hej, nie ma czego zazdrościć, potrafię zanudzić na śmierć, nie ma co mnie znać w rzeczywistości ;]

Hana- chan - Chyba anonim stwierdził, że nie będzie odpowiadał na komentarze ^^ Zarywasz nockę, no T.T Ja wiem, że sama tak czasem robię, ale nie lepiej poczekać do rana? Wtedy się też wyśpisz, a ja nie będę miała poczucia winy, że nie dałam komuś spać xD Kushina musi się czegoś bać, niezniszczalna nie jest, ale boję się, że zbyt bardzo zmieniam jej charakter... >.<

Anayanna S - Chyba to najlepszy sposób na pisanie ^^ Hm.. w sumie, to zdanie jest za długie xD Ale nie mam dzisiaj głowy już aby je zmieniać... ech, będę musiała prześledzić wcześniejsze notki w poszukiwaniu błędów T.T Chciałam gdzieś upchnąć Pszczołę, to go upchnęłam, chyba tak źle nie wyszło ^^

mysza715 - Kłótnia pomiędzy Minato i Kushiną... hm... nie wiem, czy miałam to w planach, a przynajmniej coś poważniejszego, ale może coś się wymyśli *szatański śmiech* Czy ja wiem, czy szczęście? Ale notka jest ^^

Soli - chanTeż się tego boję, że zacznę znowu pisać jednostronicowe notki O.o Jezu, odpukać :o Muszę wrócić do pisania dłuższych xD Haha, Kushinka, Kushinka.. oj nieładnie :D Nie no, kiedyś będzie z kimś współpracować.. chyba ^^ Żądasz romansu? Kiedyś go dostaniesz *mroczny uśmieszek* Kiedyś... Ano, hejterzy teraz są wszędzie. Hah, Minnou, to się ciesz, że nie masz xD A, nawiasem mówiąc, przeniesienie się na blogspota - dobre posunięcie ;p

Dynka - Ufff, cieszę się, że nie jest aż tak źle z długością notek, by zaraz we mnie kamieniami za to rzucać ;) Dziękuję jeszcze za miłe słowa :D 

Dzisiaj nie ma rysunku, bo jeszcze nie zgrałam programów graficznych i ogółem nie zainstalowałam tableta na komputer, a zdjęć szkiców również nie mam pod ręką, więc...
Jeszcze podziękuję Wam bardzo za ponad 20 000 wjeść
i pozdrawiam!
~Madeleine Evans

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 16. Jedna Kartka




"Nie kłam­stwa, lecz praw­da za­bija nadzieję."
~Jerzy Andrzejewski

Rozdział 16. Jedna Kartka

~*~ 
Rozdział dedykowany dla moich pierwszych czytelników i czytelniczek, 
którzy do tej pory mnie nie opuścili i
dzięki którym rozwijam dalej to opowiadanie.
~*~

     Wszędzie skały, drzewa, skały. Skały, skały, jakaś roślinka, kwiatek, o! Znowu skały. Jednak górzystość tego terenu podobała się Kushinie. Była to miła odmiana rzeczy, po oglądaniu wiecznych równin, jakie stanowiła zdecydowana większość innych narodów. Co prawda - każde z państw wyróżniało się czymś, wszędzie można było dostrzec różnicę terenów. Ale tak niesamowitych kształtów gór nie było w wielu miejscach na ziemi.
     Przestań - skarciła samą siebie. To nie czas i miejsce na takie myśli.
     Tuż przed nią rozciągał się szereg domów. Jakiś czas temu słońce zaszło, tworząc idealną pogodę do skradania się. Szarą, nieprzyjemną przyrodę. Za chwilę zapadnie noc, która jest tylko trochę mniej użyteczna w takich sytuacjach. Łatwiej w końcu dostrzec coś w całkowitych ciemnościach, kiedy człowiek ma szansę się do nich przyzwyczaić i jest bardziej wyczulony, niż w szarej otchłani, pozbawionej konkretnych kształtów, jaką był dzisiejszy wieczór. Całkiem, jakby natura chciała pomóc ninja z Konohy, zapewniła im dodatkową osłonę w postaci mgły. Wszystko szło po ich myśli.
     Rozdzielili się przed wejściem pomiędzy mury wioski. Nie była ona tak hałaśliwa, jak Konohagakure, nawet na głównych ulicach. Żyło w niej też o wiele więcej shinobi i zdecydowaną większość z nich stanowili mężczyźni. Całkiem podobnie, jak w ojczyźnie Uzumaki. Widziany z daleka ludzie zdawali się być bardzo ostrożni. Jakby się czegoś obawiali. Ale chyba nie mogli wiedzieć o grupie z Kraju Ognia, szukającej informacji, czyż nie? Powód mógł też być inny. Kushina, znająca strach przed walką, ból straty, bitew, mogła zauważyć coś znajomego, podobnego sobie, w zwykłych mieszkańcach tego miejsca. W czasie, kiedy większość ninja chodziła z dumnie wypiętą piersią, pewna siebie, wygranej, oni kuliki się w kątach ze strachu przed wojną, przed utratą życia. Mimo, że byli jednym z Wielkich Narodów. Co się dziwić? W każdym człowieku, gdzieś głęboko, zakodowany, skryty w mrokach duszy, jest strach przed końcem. Lęk, że może nie starczyć już czasu, że możemy umrzeć.
     Strach przed rzezią.
     Znowu to robisz, masz misję, dattebane!
     Dobra, koniec. Teraz już musi dalej podążać naprzód.
     Inoichi już wcześniej zabrał się do pracy, wraz z Aburame. Pierwszy z nich przejął pierwszego ze strażników, którego znalazł i który miał karty dostępu do archiwum. Drugi wypuścił swoje robale, aby przeszukały teren. A niedawno dotarły informację od Shibi'ego, że Yamanaka znalazł właściwe pomieszczenie i właśnie tam czeka, aż do niego dołączy pozostała dwójka ninja, ponieważ Aburame zostaje w chwilowej kryjówce.
     Minato wybrał inną trasę. Oboje są prowadzeni przez owady, choć Kushinie niezbyt to odpowiadało. Małe, latające, wnerwiające istotki...
     Co najgorsze, cały czas czuła się jak na celowniku. Nie dość, że to właśnie tu chcieli ją ściągnąć, to jeszcze Kyuubi dodał swoje dwa grosze, wpędzając ją w niepokojący nastrój. Niemal podskoczyła, kiedy żołądek się jej ścisnął. Ukryła się głębiej w zakamarku, gdzie na obecny moment się znajdowała. Uczucie wykręcanych wnętrzności zdecydowanie nie należało do przyjemnych.
     Uspokajała oddech, łapczywie łapiąc hausty powietrza, jakby brakowało jej tlenu. Obraz zaćmiewał się białą mgiełką, ale skupiła się ze wszystkich sił, by tylko nie stracić przytomności. Do jej uszu dochodziły tylko przygłuszone dźwięki. Albo jej umysł poszedł zaszaleć i trochę powariować, albo ktoś w pobliżu próbował rapować. Zawiesiła się w tym stanie. Trwało to chwilę, lecz ona miała wrażenie, że minęło całkiem sporo czasu. Trochę chwiejnie, wyjrzała ze swojej prowizorycznej kryjówki. Dlaczego tak reaguje jej organizm? Na co?
     Niczego nie zobaczyła. Nikogo w pobliżu. Ogoniasty najwyraźniej stwierdził, że będzie dobrze się bawił, gnębiąc rudowłosą. Co to w ogóle miało być? Atak na Kushinę? Próba oddalenia jej od czegoś? Tylko demon znał swoje powody udzielania się do jej życia.
     Dobra. Koniec tego dobrego.
     I poruszając się niczym cień, ruszyła do największej budowli w Wiosce.

~*~***~*~

 - Masz coś? - zapytał cichy głos za nią.
     O mało zawału nie dostała. Tym razem podskoczyła i o mały włos nie krzyknęła, ale mężczyzna za jej plecami, zasłonił jej usta dłonią. Efekt był taki, że najzwyczajniej w świecie go ugryzła.
 - Ała! Za co do było? - szeptał dalej.
 - Za chęć zabicia mojej osoby - odparła bez cienia zawahania, również szeptem. - Tak bardzo chcesz mojej śmierci, że doprowadzasz mnie do stanu przedzawałowego?
 - Przedzawałowego? - zapytał z politowaniem.
 - Coś się nie podoba? Wracając do pytania - nie.
     Odpowiedzią na to pytanie była przeciągła cisza. Po chwili Kushina już słyszała kroki Minato, odchodzące w kierunku przeciwległej ściany. Cóż, to jego wina, że go ugryzła. W końcu nie powinno skradać się do Uzumaki, każdy to chyba wie. Tym bardziej od tyłu.
     Po przedostaniu się przez liczne korytarze, drzwi i otwory wentylacyjne, ostatecznie udało im się dostać do archiwum, w którym znajdował się Inoichi, a raczej strażnik przez niego przejęty. Shinobi, którego włosy były związane w kitkę, przeszukiwał umysł ninji i jednocześnie pilnował tego, aby ów chłopak niczego nie pamiętał.
     Kushina wróciła myślami do swojego zadania. Przeglądała właśnie stos kartek i papierów. To już ostatnia kupka. Jeśli jej się nie powiedzie, to zapewne Namikaze coś znajdzie. A tego wolała uniknąć. Niech to będzie tutaj, nie znajduje się właśnie w tym miejscu, albo niech tego wcale nie będzie. 
     Ręce jej się zaczynały trząść, kiedy spoglądała na ostatnią kartkę. Dłonie miała lekko spocone, a opuszki palców miejscami pozacinane od papieru. Ostatni dokument. To musiał być on.
     Podniosła go. Przeczytała kilka pierwszych zdań. I niemal mogła zobaczyć, jak jej się oczy zeszkliły. Nie przejmowała się teraz tym, z jakiego powodu. Dlaczego jej reakcje są takie, a nie inne. Usta zadrżały lekko, kiedy otworzyła je, by wypowiedzieć kilka słów, wiążących się razem w jedno zdanie.
 - Tu niczego nie ma.
      Minato obrócił się w jej stronę, marszcząc przy tym brwi.
 - U mnie również nic.
     Uzumaki odetchnęła głęboko.
 - Te, Yamanaka, masz coś?
     Dopiero po pewnej chwili użytkownik sztuki przeniesienia umysłu ocknął się i spojrzał przytomnym wzrokiem na pozostałą dwójkę.
 - Nic.
 - To się zmywamy - stwierdziła ciemnooka bez dłuższych wstępów.
     Uczeń największego zboczeńca wszechczasów podszedł do kompana.
 - Ogłuszyć go, jak opuścisz jego ciało? - rozmówca pokiwał głową na znak, że i owszem.
     Kilka sekund po tym geście, dostał zaokrągloną końcówką kunaia w głowę, przez co zachwiał się i niemal stracił równowagę, ale w ostatniej chwili udało mu się nie upaść. Inoichi z wyrzutem zerknął na jedyną dziewczynę w tym pomieszczeniu.
 - O, przepraszam. Trochę za wcześnie - odezwała się uśmiechając szeroko. Nie znaleźli żadnych informacji, trzeba to uczcić! 
     Ten tylko westchnął na tę odpowiedź i zdjął technikę z ciała shinobi z Chmury. Tym razem to Minato postanowił pozbawić przytomności chłopaka.
     Bez zbędnych słów, porozumiewawczo spoglądając na siebie, współlokatorzy opuścili archiwum.
     Tylko Kushina niezauważalnie włożyła skrawek pergaminu do sakwy przy biodrach.
     Dobrze, że oni niczego nie znaleźli. 


Yhm, dzisiaj też krótko, przepraszam za to, ale po prostu umieram .-. wykańczają mnie kłótnie z siostrą, na temat, że potrzebuję komputera. Ale jest szansa, że będę miała lapka :D Jestem taka szczęśliwa ^^

Chciałam skomentować wszystkie Wasze komentarze, trochę pokonwersować z Wami, ale nie chcę już przedłużać dodawania rozdziału, który, nota bene, miał być już wczoraj. Za to również przepraszam, ale głowa mnie rozbolała o jakiejś 22 i mimo, że próbowałam, to nie udało mi się go skończyć. Jeszcze musiałam artykuł na polski napisać >.< Tak więc, nie odpiszę na Wasze komentarze dzisiaj, co już będzie kolejnym razem, kiedy tak robię. Chciałabym jednak wtrącić się do rozmowy, która się wywiązała, pomiędzy, w sumie, trzema czytelniczkami. 
  Kataki i Aleksandra - kochane jesteście, naprawdę :) Bardzo Wam dziękuję za Waszą postawę. (Tobie też, Claudy, chociaż się nie udzieliłaś tutaj, ale znam Twoją reakcję). Ale teraz chciałabym sama odpisać na komentarz Anonimowego Ktosia.

Anonimowy Ktosiu - bo raczyłaś się nie podpisać. Osobiście stwierdzam, że zawsze przy moich komentarzach widnieje mój nick. Nie lubię pozostawać anonimowa, jest to dla mnie oznaką strachu przed wyrażaniem własnego zdania pod własnym hm.. niech będzie, że nazwiskiem. Strachu, albo po prostu braku szacunku do autora, jakiego to nie ma również i w Twoim komentarzu. Pierwsze, co chciałam na niego odpisać, to "Żałosny komentarz..", bo czy on taki właśnie nie jest? Zdecydowanie postanowiłaś mnie obrazić, w dodatku anonimowo. Boisz się mnie? Czy starasz się być jeszcze bardziej chamska? Bo cóż... napisałaś dwa słowa w swojej pierwszej opinii. Nawet nie starałaś się powiedzieć, co takiego jest nie tak, co należy poprawić. Wykazałaś się zwyczajnym chamstwem i głupotą, jak na swój wiek, bo przecież jesteś ode mnie starsza, czyż nie? To jest po prostu śmieszne. Jeśli jesteś jedną z pierwszy osób, które czytały moje opowiadanie, to może powiesz mi, które komentarze należą do Ciebie? Będę mogła wtedy zdefiniować, czy rzeczywiście warto się martwić, że któraś z czytelniczek mnie opuściła. Mimo tego, nic nie upoważnia Cię do obrażania mnie, czy innych, komentujących ten FanFiction osób. Mówisz, że wiesz przez co przechodzę? Śmiechu warte stwierdzenie. Naprawdę. Uwierz, że to nie nauka mnie wykańcza, lecz treningi. Po prostu zasypiam na lekcjach, nie słucham nauczycieli, a jedyne co robię, to walczę o przytomność. Jesteś też w takiej sytuacji? To w takim razie podaj mi sposób, aby wtedy jeszcze mieć czas na odpoczynek i pisanie notek. I nie wmawiaj mi, że w weekendy mam czas, by pisać. To nie jest takie łatwe, a robię to wtenczas, kiedy mam wenę, inaczej są rozdziały takie, jakie były niedawno. Narzekasz, że przez miesiąc mnie nie było? Ach, jak żałuję, że poświęciłam się szkolnym obowiązkom, zamiast pisać słabe notki specjalnie dla Twojej osoby! Toż to niewybaczalne z mojej strony. Heh, racja. Rysuję, piszę oceny, bawię się grafikami, rozmawiam z ludźmi. Nie wolno mi? Muszę 24/7 czasu spędzać na pisaniu, kiedy nie mam pomysłów, weny, ochoty, czy czegoś innego? Gratuluje podejścia, które ponownie jest sprzeczne z Twoimi poprzednimi słowami. Niestety, uprzejmie informuję, że nie masz takiej władzy, bym poświęciła wszystko dla tego jednego opowiadania i nie robiła niczego dla własnej przyjemności. Może jeszcze zwrócisz uwagę na to, że oglądam również inne anime i czytam różne mangi w trakcie tygodnia, zamiast przeznaczać tego czasu na pisanie? Oczywiście, że zwrócisz. Przecież powinnam cały czas pracować nad pustą kartką papieru, do momentu, aż mi się mózg usmaży. W żadnym przypadku nie uważam, że podchodzę arogancko do czytelniczek. Nie wymyślam też wymówek, dlaczego rozdział nie został dodany. Zawsze podaję prawdziwy powód. Ach, upośledzone postacie na rysunkach? Jak miło. 
Ps: nie okłamuję czytelników. W informacjach pisze, że rozdziałów można spodziewać się w niedziele, a nie w inne dni tygodnia. Czytasz chyba niezbyt dokładnie. W dodatku, co już zauważyła Aleksandra, niektóre fakty w rozdziałach są zgodne z mangą. Wszystko jest przemyślane, zaczynając od prologu, przechodząc przez malowidło na suficie w pokoju Kushiny, dochodząc do jej relacji z Kyuubim. 
Tak więc, pozdrawiam, jakże miło się nie podpisująca, anonimowa osobo. Nie musisz czytać tego bloga. Nie podoba Ci się, nie chcesz, to tego nie rób. I naucz się pisać krytykę, bo to, co Ty napisałaś, nią zdecydowanie nie jest.        



(Poniższy rysunek jest niestety zeskanowany, jak widać, przez co lekko ucierpiał. Jest gdzieś z lutego tamtego roku, jeśli dobrze kojarzę daty ^^ Oczy trochę za duże, a ucho jakieś dziwne, ale co tam :) Jeszcze z moim starszym nieco nick'iem)
~Madeleine Evans



środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 15. Wizyta

"Ludzie nie urodzili się po to, aby się nienawidzić.
Każdy z nas potrzebuje odrobiny miłości."


Rozdział 15. Wizyta


 - Nie wiem, czy jest dalej sens ciągnąć tę rozmowę, Minato. Nawet cię nie słucha - zauważył słusznie jasnowłosy chłopak, odijając się od pnia drzewa.
     Kushina wychwyciła słowa "nie słucha", tak więc od razu, zezłoszczona, zwróciła się w stronę biegnących, choć lepiej byłoby powiedzieć: skaczących po drzewach za nią, shinobi.
 - Skąd niby wiesz, że nie słucham?
 - A robiłaś to?
 - Oczywiście! - prychnęła i mocniej odepchnęła się od gałęzi.
     Tak naprawdę, dowiedziała się tylko, że cała akcja będzie cicha, konspiracyjna.Musieli pracować tak, by nikt ich nie zauważył. Na koniec zmiana wspomnień w wykonaniu Inoichiego i cieczka pod osłoną cienia. Bułka z masłem. Zaś w międzyczasie.. ano. Nie miała pojęcia, co będzie się działo "w środku".
 - Najważniejsze części powtórzę jeszcze tuż przed wyjściem do środka. Potem jesteśmy zdani tylko na siebie.
     Te słowa... niby nie robią wielkiego wrażenie. Ale w ustach akurat tego ninji, wypowiedziane takim tonem... jakby ogłaszał właśnie, że święta zostały odwołane, sprawiły, że przez Uzumaki przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
     Pędzili przecież właśnie prosto, ku rozwartej paszczy wygłodniałego lwa. I mimo, że była wytrenowaną kunoichi, że nieraz miała przed sobą trudne zadana, bała się. Od tej misji zależało wiele, a sprawa powodzenia, czy niepowodzenia, odzwierciedlała się w jej przypadku całkiem inaczej. Przez myśl jej przeszło, że wolałaby niczego nie znaleźć, żadnych informacji, po co im kolejny jinchuuriki, skoro mają już, bodajże, dwóch. Więcej siły militarnej? Cóż, jeśli tak, to zawiedliby się, ponieważ Kushina nie żyła w najlepszych stosunkach z lisem o dziewięciu ogonach. Ich relacja należały do wrogich, można by rzec. Na szczęście, Kyuubi z rzadka się ujawniał.
      Tak, przez chwilę myślała nad tym, czy by nie lepiej było zapomnieć o tej misji, niczego nie znaleźć. Ale ona naprawdę chciała wiedzieć, co planuje Chmura. Kiedyś jej ciekawość ją zabije.
     Jaskrawe światło uderzyło ją w oczy, zawiadamiając, o zbliżającym się wyjściu z lasu. Lekko zwolniła, a gdy tylko wydostała się przez naturalną bramę stworzoną z drzew, skryła się za najbliższym krzewem. Reszta jej drużyny zrobiła podobnie.
     Znajdowali się teraz nad urwiskiem, z którego widać było Wioskę Chmury. Zimny wiatr rozwiewał jej czerwone włosy. Miała tylko nadzieję, że nie widać ich z odległości kilku kilometrów.
     Szybko odnalazła wzrokiem Minato, który wskazał miejsce zbiórki. Znajdowało się ono przy wysokiej, podłużnej skale, która była jakby początkiem wysokiej góry, piętrzącej się obok ninja z Konohagakure. Poderwała się z miejsca i w następnej chwili już znajdowała się w wyznaczonym punkcie.
     Podczas lądowania na ziemi, poczuła dziwny skurcz w brzuchu. Nie mogła przez niego złapać w porę oddechu, ani odpowiednio skończyć skoku, tak więc źle stanęła i zachwiała się, czując, jak jej ciało pochyla się ku bokowi. Świat stał się jaśniejszy i zamazany, co nie ułatwiało jej odzyskania równowagi. Poczuła jeszcze, że ktoś ją złapał, a potem wszystkie dźwięki zamilkły, a ona widziała już tylko biel.
     Niepewnie otworzyła oczy, mając nadzieję, że to było tylko chwilowe. Nie znajdowała się już na wzgórzu. Bardziej przypominało to więzienie. Płytka, zabarwiona na czerwono od koloru podłoża i ścian, woda, zalewała pomieszczenie. Skapywała ona z przemoczonego sufitu raz po raz. Echo, jakie roznosiło się po dużym pomieszczeniu, było zaskakująco głośne. Przed Kushiną widniały żelazne pręty, niby krata, uniemożliwiające wydostanie się komuś, czy też czemuś, z wnętrza lochu.
     To nie tak, że była w tym miejscu pierwszy raz. Ale też nie powinna się tu znaleźć. Pieczęć, którą miała nałożoną, powinna blokować wszelkie oznaki obecności z tego miejsca. Z klatki potwora, demona, którego naczynie stanowiła. Pierwszy raz znalazła się tutaj dawno temu, kiedy miała jakieś trzynaście lat. Od tamtej pory, już nigdy nie przeniosła się do tego miejsca. Wiązało się to bowiem z utratą świadomości z prawdziwym świecie, oraz niebezpieczeństwem, wynikającym z obecności lisa, który mógł tylko w tym momencie oddziaływać na jej organizm.
     Właśnie znalazła się w swojej podświadomości, w miejscu, w którym mieszka Kyuubi. Zatem ból brzucha był z nim jakoś związany. Tylko dlaczego akurat teraz zaczął dawać o sobie znak?
     Czekała cierpliwie kilka chwil, czując, jak wzbiera w niej złość. Znowu będzie musiała patrzeć w ślepia, które sprawiły, że jest ona tym, kim jest. Zdecydowanie wolałaby być teraz w innym miejscu.
     Do jej uszy doszło jej imię, niby warknięcie, wypowiedziane z paszczy demona. Zwróciła swój wzrok w stronę, z której usłyszała dźwięk.
 - Czego się wściekasz?
     Lis jak zawsze wyglądał na zirytowanego i pełnego nienawiści oraz wyższości. Ta istota gardziła wszystkim i wszystkimi.
 - Gdzieś tu jest inny jinchuuriki, a ty tak po prostu sobie tu przypełzłaś.
 - Mam misję, którą muszę wykonać. O co tyle hałasu, to tylko inna bestia, taka jak ja, czy ty.
     Lis zdawał się nie mieć najmniejszego zamiaru odpowiadać.
 - Mały człowieczku, ktoś taki jak ty, nigdy tego nie zrozumiałby.
     Na te słowa Kushina oburzona założyła ramiona na piersi i odwróciła głowę. Kurama warknął na jej zachowanie, ale ona sobie nic z tego nie robiła. Może warczeć ile tyko chce, ale jest jak pies w kagańcu. Nie ma żadnej możliwości, by ją ugryźć.
 - Po prostu trzymaj się z dala od jinchuuriki.
 - Dobra, dobra - opowiedziała po chwili, machając lekceważąco ręką. - Daj mi już odjeść.
     Kiedy zamrugała po raz kolejny, już znajdowała się w swoim ciele. Nie żeby je opuszczała, ale to stwierdzenie według niej jeszcze bardziej odpowiadało na daną sytuację.
    Siedziała, choć może lepiej, półleżała, oparta o skałę, a pozostała trójka shinobi naradzała się co do czegoś w zasięgu jej wzroku. Odchrząknęła cicho. Zero rekcji. Powtórzyła więc tę czynność głośniej, co już zwróciło na nią uwagę pozostałych chłopców. Oni, widząc ją wstającą, wyglądali ludzi, którym ulżyło.
 - Przepraszam, czasami tak mi się zdarza - zaśmiała się nerwowo. - Choć ostatni raz miał miejsce kilka lat temu.
     Minato zaraz podbiegł do dziewczyny, a za nim podążył Inoichi. Aburame został w cieniu drzewa.
 - Już się dobrze czujesz?
     Pokiwała głową na znak, że owszem. Tak właściwe, wcale nie czuła się źle. Jedyną pamiątką po spotkaniu z demonem były wspomnienia, oraz niepokój. Dziwny, cały czas się utrzymujący w jej świadomości. Zdecydowała się jednak go zignorować.
 - To dobrze, bo już mieliśmy zmieniać cały plan działania - wtrącił się Yamanaka.
 - Ale zostaje wszystko po staremu - skończyła za niego.
     Minato chwilę oglądał jej twarz, czy aby na pewno wszystko gra, ale skoro to ona jest medycznym ninja, to powinna wiedzieć najlepiej. Kiwnął w takim wypadku głową i zaczął.
 - To teraz powtórzę plan działania. Zaczynamy o zachodzie...
     Kushina nie wyłączyła się tym razem z rozmowy, jak to miała w zwyczaju. Misja, to misja. Trzeba słuchać rozkazów i strategii. Jedyne, co ją zastanawiało, to niepokojące uczucie.
     To jedno zadanie malowało się w coraz bardziej ponurych barwach.


Yhm.. niestety, trochę krótko, ale postanowiłam podzielić ten rozdział. Tym razem jestem już bardziej zadowolona z pracy. Mam nadzieję, że nie ma zbyt wielu błędów. Chciałabym odpisać na Wasze cudowne komentarze, ale niestety, śpieszę się. Po prostu dzisiaj nie dam już rady. W skrócie powiem jedno: Dziękuję. Dziękuję za miłe słowa, wyrozumiałość, czekanie. Wytykanie błędów, pomaganie mi. Przez niektóre z Waszych komentarzy do informacji, po prostu się wzruszyłam. Podnosicie mnie na duchu ^^ Niektóre jednak mnie zawiodły. Zastanawiam się, czy osoby, które krytykują, że notki pojawiają się rzadziej, zdają sobie sprawę z faktu, jak ciężko napisać coś, co zadowoli autora, a tym bardziej czytelników. I ile czasu to zajmuje. 
Tak więc... nowy szablon mi samej się podoba, trochę zostanie na tym blogu. Dodam jeszcze w najbliższym czasie jeden utwór do playlisty i może zmienię kursor. Ale to już w przyszłości. Powoli wracam do życia blogowego, tak więc postaram się nadrobić zaległości, komentarze i inne takie :) Oraz w końcu otworzyć blog dotyczący błękitnego egzorcysty. Nawiasem mówiąc, obrazem poniżej jest pierwszą wersją postaci głównej bohaterki. Nie miałam już siły użerać się z dłońmi, tak więc jest nieco okrojony, ale co tam ^^ 

 

Serdecznie dziękuję każdemu z moich czytelników. Powiem od razu, że nie wiem, czy w niedzielę będzie rozdział, bo do niedzieli wyjeżdżam na wycieczkę klasową. Od.. dzisiaj za dwa godziny, tak więc lecę się pakować ^^
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania.
                                                                                  ~Madeleine Evans 

wtorek, 28 maja 2013

Informacja

  Witam~
 Stworzyłam ten post, aby wyjaśnić moją nieobecność. Od razu też wspomnę, że na komentarze odpiszę przy okazji dodania nowego rozdziału. A teraz do rzeczy.
 Rozumiem Was doskonale, sama bym też była wkurzona... mimo wszystko, ja mam cierpliwość, by nie narzekać i czekać na kolejne rozdziały. Nawet, jeśli już od czterech miesięcy nie pojawiła się notka (patrz opowiadanie Isabel Witther). Po prostu wiem, że aby coś napisać i być z tego zadowolonym, potrzeba czasu, oraz weny. I pewności siebie. Ostatnio coś podupadłam, co zresztą widać w dwóch poprzednich rozdziałach. Cieszę się, że są tu czytelnicy, którzy zwracają na to uwagę, naprawdę :) Ale, do rzeczy. Strasznie nie lubię pisać "na siłę", kiedy nie mam ochoty, lub wtenczas, kiedy nic mi nie wychodzi. Ostatnio mam nawet coraz więcej pomysłów, jednak wszystkie dotyczą innych opowiadań, bądź one-shotów. Historię tego bloga mam już całą zaplanowaną, ale nawet, kiedy czuję, że uda mi się coś napisać, otwieram worda, albo bloggera, i nic. Ostatnim co stworzyłam, był początek dwóch one-shotów i kolejnego rozdziału. Dalej nie wiedziałam nawet, co miałabym pisać. Nie wiem, czy ktoś mnie tu rozumie.. może jako jedyna mam taki dziwny okres, że wszystko co napiszę, jest na niskim poziomie, przez co zaraz tracę ochotę dalej tworzyć. 
 Co prawda, nie dodałam notki informacyjnej, ale napisałam za to na chacie, że rozdział raczej się nie pojawi. Jak widać, jednak będę musiała pisać posty, ale trudno. Chciałabym jeszcze zauważyć, że fakt o tym, że jestem chora, nie ma nic do rzeczy. Niby mam czas na pisanie, ale.. ja naprawdę nie czuję się na siłach, by coś takiego robić. No i tego czasu i tak nie mam wiele. Muszę zrobić dwa projekty i nauczyć sie działu z biologii, aby poprawić sobie ostatnie oceny. Niestety, ten rok jest dla mnie ważny i nauka przede wszystkim. 
 Tak więc, kończąc wypowiedź, bo sama już nie wiem, czy piszę z sensem, czy też nie, oświadczam, że nie wiem, kiedy pojawi się rozdział i bardzo za to przepraszam. Jeśli stracę czytelników - trudno. Będzie mi żal, co prawda, ale czego mogę żądać? Abyście byli przy mnie, nawet jeśli przez pół roku się nie odezwę? Raczej nie. A przecież nie wiem, kiedy Wen się przypałęta. Na tę chwilę mam taki plan, na ten drugi majowy weekend, żeby wziąć się w garść i w końcu skończyć rozdział, oraz kilka one-shotów. Tak, dobry plan, zobaczymy, czy wypali. 
 Jeśli jest tu ktoś z recenzjalni Owocowe Oceny, to przepraszam dziewczyny, piszę tę ocenę, podstrona się szykuje, niedługo wszystko będzie gotowe.
 Tak więc, pozdrawiam i życzę miłej nocy.
~Madeleine Evans

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 14. Chakra

 "Życie składa się z wielu zwykłych dni.
Trzeba sprawić, by każdy z nich, stał się niezwykły."

Rozdział 14. Chakra


     Pędziła przez ciemny las. Czuła, jakby frunęła. Nic nie było w stanie jej teraz zatrzymać. Musiała działać. Ocalić coś, co było dla niej bardzo ważne. Ostre światło zaatakowało jej granatowe oczy. Zmrużyła powieki, aby uchronić się przed słońcem choć trochę. Nim się obejrzała, już znajdowała się na polanie.
     Pośród wielobarwnego kwiecia, stał mężczyzna. Zdawał się cały emanować mrokiem. Kushina nie widziała jego twarzy, ponieważ głowę, jak i całą jego posturę, okrywał hebanowy płaszcz. Mogła jednak wyczuć, że się uśmiecha. Szyderczo, z wyniosłością i lekceważeniem.
 - W końcu jesteś - rzekł ponurym głosem, idealne pasującym do ponurego żniwiarza w jego jakże ponurej krainie, pełnej ponurości. Przełknęła ślinę. Teraz będzie musiała walczyć o to, co jest dla niej cenne. Innego wyjścia nie było. Nie po to zaszła tak daleko.
 - Znalazłam cię - odparła i zmieniła postawę z luźnej, na bojową. W jej dłoni, wręcz niezauważalnie, pojawił się matowy kunai. - Przygotuj się na śmierć.
     Mężczyzna nie odezwał się, tylko zaśmiał donośnie. Był to dla Kushiny sygnał do działania. Niczym błyskawica, przecinająca burzowe niebo, ona przebiegła zieloną polanę i uderzyła w ciemną postać. Zatrzymała się dwa metry za nią z kamiennym wyrazem twarzy.
 - Nie lekceważ mnie.
     Mężczyzna obrócił się w jej stronę. Kiedy się odezwał, jego głos zabrzmiał inaczej. Znajomo.
 - Jakże bym mógł.
     Uzumaki, z oczami niczym dwa talerze, odwróciła się przodem do swego przeciwnika.
     Płaszcz został rozdarty i zsunął się z młodego ciała ninji. Teraz mogła bez trudu poznać swojego przeciwnika. Uśmiechnęła się, zadowolona.
 - Spodziewałam się ciebie.
     Shinobi ten miał bowiem znajome, błękitne oczy i blond włosy. Na jego twarzy cały czas widniał szeroki uśmiech.
 - Nigdy ci go nie oddam!
 - Jeszcze zobaczymy! On jest mój, dattebane!
     I rzucili się na siebie, niczym dwa wielkie potwory, walczące o dominację.
 - Oddaj mi mój ramen!
 - Nigdy!
 - Minato!
 - Kushina!

~*~***~*~

 - Kushina! Uzumaki Kushino, wstawaj, do diabła!
     Dziewczyna wydała z siebie serię niezrozumiałych odgłosów. Jirayia pokręcił z niedowierzaniem głową. Dzień misji, na którą tyle czekała, a ona nawet z łóżka wstać nie chce!
     Poszedł szybko do kuchni i nalał trochę ziemnej wody do kubka. Po chwili znowu znajdował się w pokoju młodej kunoichi z najgorszym pomysłem na pobudkę, jaki człowiek wymyślił.
     Bez dłuższego zastanawiania się, wylał zawartość naczynia na dziewczynę, która wydała z siebie okrzyk zdziwienia i momentalnie, z szeroko otworzonymi oczami, podniosła się do siadu.
     Jej spojrzenie mówiło samo za siebie. Miała wielką ochotę kogoś zabić. A ten ktoś właśnie wycofywał się z pokoju.
 - Jirayia! Właśnie miałam skopać tyłek Namikaze i zjeść w spokoju ramen, dattebane! Jak śmiesz mnie budzić w takim momencie, do cholery jasnej!?
 - Za dziesięć minut wyruszacie - odparł ze stoickim spokojem sannin, odzywając się zza drzwi.
     Kushina aż zachłysnęła się powietrzem.
 - Dopiero teraz mnie budzisz, dattebane?!
     Dosłyszała ciche westchnięcie i kilka słów na temat zmienności kobiet, na które odpowiedziała oburzonym prychnięciem.
     Nie miała ani siły, ani czasu, na użeranie się z Jiraiyą. Biegała od łazienki do pokoju i jeszcze wpadła do kuchni. Na całe szczęście, spakowała się poprzedniego wieczora. Po prostu nie miała co robić. Jak się okazało, było to świetne posunięcie. Z zegarkiem w ręce wyskoczyła z domu, wrzeszcząc "wychodzę" i zamykając drzwi. Ulica była cała zatłoczona, więc Uzumaki wybrała skakanie po dachach budynków, które zapewniało szybsze dotarcie do celu.
     Zawiązując ochraniacz na głowie, wymyślała sposoby na zabicie Minato, który postanowił jej nie obudzić i bez słowa wyjść z domu. Najpierw go poddusić w gorącej wodzie, później dodać warzyw do smaku, następnie go posiec na kawałki i zjeść ze smakiem. A może lepiej po prostu zrzucić go z jakiegoś klifu? Nie... to za szybka śmierć. Powolutku przypiekać go na rożnie, aż będzie złociutki i chrupiący?
     Dopadła bramy wioski, z myślami, jakich przypraw użyje na Namikaze. Majeranek czy bazylia? A może oba?
     Święta trójca już czekała przy wrotach. Minato przywitał nowo przybyłą ciepłym uśmiechem.
 - Punktua...
     Nie dokończył zdania, ponieważ Kushina z impetem uderzyła go prosto w twarz, a Namikaze przeleciał kilkanaście metrów, aż w końcu zatrzymał się na bramie. Zdawał się nie kontaktować z otoczeniem. Pozostała dwójka shinobi oglądała tę scenę z niemrawymi minami.
     Co się im dziwić, że kiedy Kushina przechodziła obok nich, cofnęli się. Nawet Aburame wyglądał na przestraszonego, a on zazwyczaj nie okazywał emocji. Dziewczyna w tym czasie podeszła do blondyna i pociągnęła go za kamizelkę, trząść jego posturą. Zaczęła mu wygłaszać kazanie, dlaczego to on jej nie obudził. Pytanie tylko, czy Minato w ogóle słyszał, co ona do niego mówiła?
 - Kushina-san, jak będziesz tak dalej nim targać, to nie będzie mógł stanąć na nogi.
 - Jestem lekarzem. Wiem co robię, dattebane - powiedziała i uraczyła swojego rozmówcę, Inoichiego, wściekłym spojrzeniem. Ten cofnął się pośpiesznie.
 - T-tak jest!
     Ruda wróciła spojrzeniem do Namikaze, który teraz nakrył jej nadgarstki swoimi dłońmi, chroniąc się przed dziewczyną.
 - Sama mówiłaś, że do mnie dołączysz, kiedy cię budziłem.
     Mówiłam...?
     Kushina zawiesiła załamana głowę, bo nie mogła uwolnić rąk z uścisku Żółtego Błysku i zakryć nimi twarzy. I wszystko jasne.
 - Boże... ze mną się nie rozmawia, jeśli nie jest się pewnym, że nie śpię, dattebane. - Chwilę ciszy zaszczycało ją zdziwione oblicze blondyna. - No.. jakoś tak jest... że jak ktoś do mnie mówi, to mogę gadać przez sen.
 - Czyli to jednak twoja wina! - zakrzyknął Yamanka, ale pod spojrzenia Habanero, ucichł.
     Uzumaki zacisnęła usta, wyrwała się z rąk Minato i wstała, odrzucając kosmyki do tyłu. Wyprostowała się i podeszła do reszty drużyny. Zaraz za nią, to samo zrobił współlokator. O dziwo, jego stan był całkiem dobry.
 - Dobra, czekają nas dobre trzy dni drogi. Jeśli się pośpieszymy, oczywiście - stwierdził, zgodnie z prawdą zresztą, blondwłosy ninja.
     Pozostała trójka skinęła tylko głową. Wieczorem odbyło się krótkie spotkanie, więc znali szczegóły misji.
     Bez zbędnych opóźnień, ruszyli w drogę.

~*~***~*~

     Nie mogła spać. Była to już druga noc na misji i zgłosiła się jako ochotniczka na pełnienie warty. Podróż, jak dotąd, przebiegała bez większych problemów. Szczerze powiedziawszy, nawet tych małych nie było.
     Chciałaby powiedzieć, że jest podekscytowana, a na dworze nie panuje chłód, który przenikał aż do kości. Niestety, nie mogła. Mimo ładnej, bezwietrznej pogody, było piekielnie zimno. Miała wrażenie, że gwiazdy śmieją się jej prosto w twarz. Naważyłaś piwa, to je teraz wypij. Cóż, tylko tyle mogła zrobić.
Zastanawiała się, czy może nie lepiej byłoby powiadomić Namikaze o wszystkim. Idiota Jiraiya! Namieszał jej w głowie.
     Skulona, siedziała pod jednym z drzew, jakiś kawałek od obozowiska. Mimo zmęczenia, nie potrafiła się zmusić do snu. Ciało pragnęło, umysł odmawiał. Irytująca sytuacja. Zacisnęła ze frustracji dłonie w pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę.
 - Przestań.
     Łagodny głos wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła oczy w momencie, w którym poczuła, jak męskie ręce łapią ją delikatnie za dłonie i je otwierają. Napotkała tuż naprzeciw siebie parę oczu. Zazwyczaj koloru nieba, teraz zdawały się szare. Jej zapewne również takie były. Ciemność zmieniała rzeczy znane na co dzień w całkiem inne. Mimo tego, patrząc w te dwa, rankiem błękitne, punkty, dalej czuła się bezpieczna.
 - Zrobisz sobie krzywdę.
     Odwróciła wzrok i pociągnęła dłonie ku klatce piersiowej. Namikaze dalej jej nie puszczał.
 - Co mi szkodzi.
 - Nie mów tak.
     Cały czas czuła na sobie jego spojrzenie, przez co fala ciepła uderzyła ją w twarz. Miała tylko nadzieję, że nie widać po niej rumieńców. Mrok nocy powinien je zakryć, prawda?
     Minato puścił jej dłonie i usiadł obok niej. Starała się na niego nie patrzeć.
 - Mogę cię zmienić, jeśli chcesz. - Po chwili ciszy, odpowiedziała cicho.
 - Lepiej ty się wyśpij. Ja i tak nie mogę spać.
 - Koszmary? - zapytał, a ona pokręciła gwałtownie głową.
 - Nie. Nie wiem dlaczego.
 - Kiedy ja nie mogę zasnąć, zazwyczaj idę trochę poćwiczyć.
     Ton jego głosu był przyjazny, ale lekko zamyślony. Kushina zaśmiała się.
 - Mam się zamęczyć, a jutro nie być przygotowana?
 - Kto ci kazał od razu się przeciążać? Zresztą, jak się trochę prześpisz, będziesz bardziej wypoczęta, niż gdybyś nie zmrużyła oka.
     Musiała przyznać. Miał rację.
 - Dobra. Wygrałeś - powiedziała i uśmiechnęła się do Minato. - A ty dlaczego nie śpisz?
     Namikaze odwzajemnił gest.
 - Też nie mogłem spać.
 - Będziesz coś konkretnego robił?
     Kiwnął głową i spoważniał.
 - Chcę stworzyć pewne jutsu...
 - Kolejne? - nie dowierzała. - Nie no... nie masz co robić, dattebane. Hm.. to ja też pochwalę się umiejętnościami - a po chwili dodała: - ale najpierw ty.
     Minato zgodził się na taki układ i wstał. Zaraz pomógł rudej zrobić to samo.
     Kushina stanęła pod drzewem z założonymi na piersi rękoma i obserwowała chłopaka. Blondyn podszedł do pnia sąsiedniej rośliny i stanął na lekko ugiętych kolanach. Wyciągnął jedną rękę do przodu, a drugą ułożył w pewnej odległości nad nią. Wyglądał na bardzo skupionego.
     Wtem, z jego dłoni zaczęła wydobywać się chakra. Wirowała i zaczęła tworzyć kulę. Musiała zamrugać kilkakrotnie. Ona widziała tę chakrę. Dopiero teraz do niej dotarło, jak trudne musi być to, co Minato stara się zrobić. Zaraz potem uderzył tą kulą w drzewo, które zdecydowanie ucierpiało.
     Uzumaki stała chwilę w bezruchu. To było... bynajmniej interesujące. Szkoda tylko, że...
 - Jak dotąd nie mogę go dokończyć. Coś czuję, że to jeszcze nie koniec możliwości tego jutsu.
 - Opowiesz mi kiedyś, na czym ono polega?
     Minato wyglądał na zadowolonego z tego pytania.
 - Pewnie. Ale najpierw ty pokaż swoje umiejętności.
     Dziewczyna wzruszyła ramionami i zrobiła krok w przód.
 - Mam niespotykaną chakrę... - zaczęła i wyciągnęła rękę do przodu. Z jej dłoni wydostał się długi, srebrny łańcuch. Złapała go, nim upadł na ziemię. - Potrafi ona przyjmować taką postać. Jeszcze nie znam wszystkich możliwości tej umiejętności, ale ćwiczę z łańcuchami.
     Spojrzała na Minato. Wydawał się być jednocześnie zaintrygowany i... czyżby zmartwiony?
 - Nieźle.
 - Przecież wiem - prychnęła.
      Chłopak chyba znajdował się już w innym świecie.
 - Ale idź już spać, ja cię zastąpię.
      Co mogła zrobić? Namikaze wyglądał, jakby spał z otwartymi oczami. Zdecydowanie pogrążył się w rozmyślaniach. Westchnęła i z nadzieją, że pod kocem będzie cieplej, a jej uda się zasnąć, wróciła do obozowiska.


Cześć wszystkim! Wczoraj nie wstawiłam rozdziału, z jakże znanego powodu... odebrano mi miejsce pracy przed tym, jak skończyłam pisać :/ A już miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie. No, ale przynajmniej dzisiaj jest rozdział nie? Wydaje mi się, że go trochę spaliłam... nie jestem z niego zadowolona, tym bardziej, z dialogów. Ocenę zostawiam już Wam :)
Niesamowite! Spamownik działa! xD No, jestem wniebowzięta :3
Chciałabym wszystkich zaprosić do nowej recenzjalni, w której aktualnie jestem na stażu ^^ Reklama musi być, a co. Każdy, kto pisze opowiadanie o tematyce M&A jest miło widziany. Link znajduje się na górze strony, wystarczy kliknąć w obrazek ;] 
No... chciałabym dodać swój rysunek, ale stwierdziłam, że wyjątkowo nie mam humoru do rysowania i wszystko wychodzi raczej marnie xD

Marianna - No właśnie niestety nie było rozdziału. Heh, ja nigdy jeszcze nie byłam pierwsza xD Tak więc nie wiem, jakie to uczucie ;p

Ania jaros - A... szablon sama zrobiłam :p Od A do Z, ale nie jestem go taka pewna xD Chyba następnym razem pójdę w błękitne kolory... *myśli*

Moncia740 - Dziękuję ^^ No nie jestem pewna, czy tak warto... :p Koniec czekania, w takim razie :D

 Jagoda Lee - Ja w ostatnim tygodniu do przedstawienia będę się szykować i do balu, więc luzy xD Potem mam wycieczkę klasową, a później.. zostaje tydzień szkoły *jupi* :3 Haha, geniusz xD Powtarzać z trzech lat... no, jeszcze interesujący ludzi chodzą po tym świecie. Moi rodzice są bezwzględni =.= Dziękuję :D To już kolejne wspomnienie o szablonie xD

Aleksandra - T-ta xD Też jej gratuluję... marnie by ze mną było ^w^ Nie pomyślałam o tym! Trzeba wspomnieć o tym wydarzeniu, zgadzam się xD Już nawet mam je ułożone w głowie.. :3 No to Jiraiyi się oberwie. Hm.. zobaczy się. Może potem tych fanów nawet zeswatam xD Ja aktualnie jestem załamana faktem, że lecą same filery.. ale pooglądam je do końca, a potem robię przerwę, aż do końca mangi :3 Potem będę miała kilka odcinków więcej na raz do obejrzenia.. chyba xD Uff.. cieszy mnie ten fakt ^^ O.o chce Ci się uczyć? To rzeczywiście przerażające xD O... takie wiktoriańskie to już w ogóle nosiłabym.. *marzy i się rozpływa* ta.. zdecydowanie nosiłabym. Bezpieczeństwo komputera? xD A to akurat nie wiem po co, on jest całkiem bezpieczny ;D

Neko - Czyli mnie rozumiesz! :3 Ja nie wiem, co bym zrobiła bez osób, które czytają moje prace.. mogę pisać sama dla siebie, ale czerpię z tego większą przyjemność, słysząc cudzą opinię na temat moich tekstów ^^ Mam podobnie, zawsze chcę zostawić po sobie komentarz, choć niestety, nie zawsze to wychodzi :/ Właśnie myślę, że użyję na nowo tamtego obrazka w nowym szablonie :D Ale to dopiero jak ten mi się znudzi ^^

Hana- chan - Ja jeszcze nie piję xD Jakoś mnie nie ciągnie, ale racja - to nie rozwiązanie. Minatuś xD Dobre :D No pewnie, jeszcze się wyczyta, jak to między nimi jest ^^ No niestety, tą noc chyba przespałaś .__. Chyba xD Ale teraz jest (było) coś do czytania. Jedyne? o////o Żartujesz, nie? :D 

Minnou Josei - Szlabany to zło .__. Nic się nie stało, chciałam Cię tylko o niej poinformować ^^ Współczuję szlabanu :/
                                                                                 ~Madeleine Evans 
 
    

Jounini Konohy