środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 1. Wiadomość

  "Szczęście się nie kończy, ono ule­ga zmianom."
~Lolita Pille

 Rozdział 1. Wiadomość


     Obudził się oblany zimnym potem. Śniły mu się koszmary. Płonące domy, walki o przetrwanie. Śniła mu się jego rodzina. Widział, jak kobieta z którą mieszkał, z uśmiechem na twarzy tańczy na polu bitwy. Widział, jak wybuch odrzuca ją, a ogień pochłania jej ciało. Zaczął uspokajać oddech. To był tylko sen, nic więcej. Ona nie mogła zginąć. Była jedyną osobą, która zaopiekowała się nim, kiedy miał zaledwie rok. Innej rodziny nie znał. Nie kochał jej jak własnej matki, była dla niego oparciem, kimś przy kim mógł się wygadać, kto pomagał mu dążyć do spełnienia marzeń. Rozumiała go. Trenowała.
     Ale dlaczego czuł, że sen był prawdą? Musiał się przekonać. Odrzucił pościel i wybiegł cicho z pokoju. W salonie nie były zasłonięte okna, przez co widział pierwsze promienie słońca wlewające się do domu. Zapowiadał się ciepły, słoneczny dzień. Chłopiec nie spędził jednak dużo czasu w pomieszczeniu. Udał się w kierunku sypialni opiekunki. Musiał się upewnić. Otworzył drzwi wiedząc, co zastanie w środku.
     Pusto. Łóżko dokładnie zaścielone. Okno lekko uchylone, przez które wpadały wraz z wiatrem delikatne listki wiśni. Więc to jednak prawda? Kobieta, która wychowywała go jak własne dziecko, z którą zawsze mógł porozmawiać, odeszła.
     Teraz mógł zdać się jedynie na siebie. Był do tego przygotowany. Zdawał sobie sprawę, że nie jest dostatecznie silny, by ochronić kogoś przed śmiercią. Wiedział, że w każdej chwili może zostać sam. Nie płakał, nie czuł smutku z powodu straty. Jedynie żal. Kolejne życie zostało zabrane. Kolejna dusza opuściła ten świat. To rzeczywistość z którą pogodził się dawno temu, jednak chciał móc chronić ludzi.
     Jego spojrzenie zrobiło się inne. Nie przypominał w tej chwili małego chłopca, tylko zdeterminowanego, odważnego i pewnego tego, co robi, mężczyznę. Kiedyś będzie w stanie ocalić ludzkie życie.

~*~***~*~

      Miała wrażenie, że znajduje się na jakimś statku, ponieważ kołysała się to w lewo, to w prawo. Ciepło na twarzy zmusiło ją do otworzenia oczu. Oślepiona blaskiem słońca, nic nie widziała przez kilka chwil. Kiedy wszystko wróciło do normy, zobaczyła, że wcale nie znajduje się w łodzi, tylko jest niesiona przez ninje. Szybko spostrzegła, że nie pochodzi on z Kraju Wiru.
- Gdzie są ninja z mojej wioski? Po co zabieracie mnie do Konohagakure? - zapytała niemal odruchowo. Shinobi spojrzał przez ramię na dotąd śpiącą dziewczynkę.
- Chcieli zawrócić i pomóc w walce, niestety na marne. Wygląda na to, że tylko nielicznym udało się uciec, jednak nie mamy pojęcia gdzie oni są - odparł i zamyślił się. Trochę zaczęło ją to denerwować. Nadal nie wiedziała dlaczego jest zabierana do Liścia. Czemu ona była bezpieczna, kiedy wielu ludzi starało się przetrwać? Odchrząknęła.
- A odpowiesz mi na drugie pytanie, dattebane?
     Shinobi całkiem ją zignorował, albo nawet nie usłyszał. Westchnęła wiedząc, że raczej się tego nie dowie. Rozejrzała się dookoła. Po bokach rosły drzewa, las, który przecinała żwirowa droga, po której szli, a właściwie szedł mężczyzna niosący Kushinę. Słońce wskazywało, że było blisko dwunastej. Długo spałam, uświadomiła sobie. Nie męczyły jej żadne koszmary. Dziwne, bo po przeżyciach z poprzedniej nocy nie dość, że zdawało jej się, iż nie zaśnie, to jeśli nawet udałoby jej się zmrużyć oczy, była pewna, że złe sny nie dadzą jej spokoju. Miła niespodzianka. Dziewczynka skierowała wzrok w stronę, w którą szli. Na horyzoncie zamajaczyły jej dwie postacie, idące w tym samym kierunku: ku Wiosce Liścia. Usłyszała szelest i momentalnie podniosła głowę. Po drzewach skakali ninja. Wracali do domów. Nie wszyscy byli jednak szczęśliwi, jak zauważyła. Wielu zginęło, ratując cudzą wioskę. Dlaczego im pomagali?
     Miała ochotę wyrwać sobie włosy z głowy. Za dużo tych pytań, zbyt wiele tego na raz. Ścisnęła mocniej jounina, który ją niósł, a ten nagle przypomniał sobie o jej istnieniu.
- Utrata wioski musi boleć, ale nie martw się. Jestem pewien, że poczujesz się w Konohagakure jak w domu - to mówiąc, uśmiechnął się przyjaźnie. Kushina nie wiedziała, dlaczego, ale odwzajemniła się tym samym. Czuła ciepło w sercu. Miała ochotę uwierzyć w słowa tego człowieka. Jedyne co jej pozostało - nadzieja.
- Mogłabym sama iść? - zapytała. Zaczęła się już męczyć tym noszeniem.
- Już cię odstawiam na ziemię.
     Po tych słowach została uniesiona w górę, a następnie poczuła grunt pod nogami. Jakimś sposobem nawiązała się rozmowa pomiędzy shinobim, a ognistowłosą. Całkiem miło rozmawiając nim się spostrzegli, byli przed bramą.
     Kushina starała się ogarnąć wzrokiem wioskę, jednak nie było to łatwe. Zdawała się być ogromna i pełna życia. Ludzie będący bliżej wejścia do Konohy, uśmiechali się, bawili. Dzieci biegały, rozrabiały. Na wprost bramy widać było skałę, a na niej trzy, wykute w kamieniu twarze.
- Czy to są... - zaczęła i wskazała ręką na górę. Mężczyzna nie dał jej dokończyć zdania.
- Tak, to podobizny Hokage naszej wioski - powiedział i spojrzał na nią. - I jak? Podoba ci się tu?
     Kushina nie wiedziała co powiedzieć. Skąpana w słońcu Konoha różniła się od Uzushiogakure. Czuła piękno tego miejsca, ciepło, jakim darowali się wzajemnie mieszkańcy. Zdołała tylko kiwnąć głową, ale była pewna, że jej twarz wyraża wszystko, co czuła. Mężczyzna roześmiał się, choć coś kryło się poza tym gestem.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba.
- To... - zawahała się - co teraz ze mną będzie?
     Twarz jounina spoważniała.
- Wygląda na to, że spotkasz się z Trzecim Hokage.
~*~***~*~

     Wielkie było zdziwienie jedenastolatki, kiedy usłyszała te słowa. Była teraz w połowie schodów, które prowadziły do pomieszczenia, w którym urzędował Kage wioski. Nie spodziewała się, że tak szybko się z nim spotka. Nie wiedziała jak się zachować. W końcu był on najważniejszym shinobim w wiosce. Czuła lekki strach. Przyprowadzono ją z jej rodzinnego kraju i na pierwszy ogień rzucono do gabinetu Hokage. Czego mogła się spodziewać? Byli już pod drzwiami, kiedy jounin, z którym szła całą drogę, powiedział jej, że ma zaczekać. Kushina skinęła na znak, że go posłucha. Zaraz potem uświadomiła sobie, jaka jest grzeczna. Mieszkańcy Uzushiogakure nie uwierzyliby, że to ona, ale w tym momencie nie czuła się w odpowiednim nastroju do żartów i puszenia się.
     Shinobi zniknął za drzwiami, a ona chcąc nie chcąc usłyszała rozmowę. Przynajmniej od pewnego jej fragmentu.
- ...nie żyje, tak jak wielu innych, ale ona opiekowała się tym chłopcem, Namikaze. On nie ukończył jeszcze akademii, dopiero za pół roku będą zdawali na genina. Nie może mieszkać sam - usłyszała znajomy głos.
- Zdaję sobie z tego sprawę i już posłałem po kogoś, kto zajmie się jego szkoleniem - to zdanie prawdopodobnie wypowiedział Trzeci. Usłyszała jakieś zamieszanie.- Jiraiya, właśnie na ciebie czekałem. Kojarzysz tego chłopca, którego rodzice zginęli dziesięć lat temu? W czasie wykonywania jednej z misji?
- Oczywiście, że tak. Przecież było lekkie zamieszanie o to, kto ma się nim zająć - trzecia osoba w pomieszczeniu. Kushina zaczęła uważniej się przysłuchiwać rozmowie. - Co z nim?
- Nic, tylko Konami nie żyje.
     Nastała chwila ciszy.
- Tak mi przykro... - odezwał się trzeci głos.
- To i tak niczego nie zmieni - jounin, który niósł rudą miał smutny głos. Dziewczyna domyślała się, że ta Konami wiele dla niego znaczyła.
- Problem w tym, że teraz chłopak jest zdany tylko na siebie, a że chyba każdy z nas widzi jak dobrze idzie mu nauka, to postanowiłem, że ty, Jiraiya, będziesz od teraz jego opiekunem. Podszkol go trochę, jak będziesz mógł.
- Tak jest.
     Znowu dziwne dźwięki i cisza.
- Skoro jesteśmy już tylko we dwoje, a sprawa Namikaze jest rozwiązana, to przyprowadź dziewczynę.
     Po chwili drzwi otworzyły się, a Kushina udawała, że jest bardzo zainteresowana przesuwającymi się za oknem chmurami. Zerknęła na jounina. Nie był już taki uśmiechnięty, miał bardziej poważny wyraz twarzy.
- Chodź do środka.
     Uzumaki wstała i podeszła do drzwi. Kiedy już znalazła się w pomieszczeniu, jej oczom ukazał się piękny krajobraz za oknem. Pokój był duży i jasny. Po prawej stronie od wejścia stało potężne, drewniane biurko, za którym siedział mężczyzna w wieku jakiś trzydziestu lat. Miał na sobie kapelusz, oraz szatę charakterystyczną dla Kage. Uśmiechnął się przyjaźnie, jednak Kushina wyczuła coś pozna tym gestem. Hokage wskazał na krzesło.
- Usiądź, dziecko.
     Zagryzła wargi. Nie lubiła, kiedy ktoś w jakiejkolwiek sytuacji nazywał ją dzieckiem, jednak przebolała to i posłusznie usiadła na wskazanym meblu.
- Jak się nazywasz?
- Uzumaki Kushina - Hokage zamknął oczy i pokiwał głową.
- Dobrze, Kushino, opowiedz nam coś o sobie - poprosił. Dziewczyna nie była tego pewna, ale zrobiła to, o co prosił ją shinobi.
- Mam jedenaście lat i pochodzę z Kraju Wiru. Moja rodzina nie żyje. Do tej pory szkoliłam się u boku mojego ojca. Chciałabym w przyszłości zostać ninja i... nie mam pojęcia co tu robię, dattabane.
- Bardzo dobrze, kochana. Powiem ci zatem dlaczego tu jesteś - bez dłuższych wstępów zaczął mówić. - Historia ta zaczęła się wiele lat temu, kiedy pierwszy Hokage panował w tej wiosce. Jak zapewne wiesz, żona jego nie była zwykłą kobietą. Ludzi takich jak ona nazywamy...
- Jinchuuriki - przerwała mu Kushina. - Wiem o tym, ale co to ma do rzeczy, dattebane.
- Daj mi dokończyć. Otóż została ona jinchuuriki, ponieważ wywodziła się z klanu, który był w stanie ujarzmić dziewięcioogoniastą bestię. Niestety dni tej kobiety już się kończą i potrzebny będzie kolejny człowiek, który zamknie w swoich wnętrzu demona. Czy wiesz z jakiego klanu pochodziła żona Pierwszego? - Rudowłosa zaprzeczyła, choć podświadomie wiedziała już jaki jest cel tej rozmowy. - Urodziła się ona w rodzinie Uzumakich. Tylko członkowie tego klanu są w stanie okiełznać Kuramę, w dodatku tylko niektórzy. Potrzebujemy ciebie jako kolejną jinchuuriki.

6 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się twój nagłówek. :3 No, ale wracając do notki : wciągająca, interesująca i ciekawa, podobnie jak reszta. Otóż obserwowałam twojego poprzedniego bloga i muszę przyznać, że jest bardzo dobry. Podziwiam osoby, które publikują swoje prace w internecie, bo ja zapewne bym tego nie zrobiła. Za mało we mnie odwagi. ;) Noo, to teraz czekam na rozdział 9.

    Pozdrawiam serdeczniee!

    Narumi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam na twojego bloga przypadkiem. Może to los kazał mi tu zajrzeć, bo lubię czytać historie Kushiny i Minato. Ale przejdźmy to konkretów.
    Masz bardzo ładny nagłówek i dobrane kolory. W znacznym procencie wygląd sprzyja poczytalności bloga. Podoba mi się również twój styl pisania, jest lekki i przyjemny. Nic, tylko zazdrościć. Nie popełniasz błędów, co jest ogromnym plusem i ci tego zazdroszczę.
    Oczywiście czekam na kolejny rozdział.
    Jeśli miałabyś czas, ja zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, możesz czuć się zaszczycona moim komentarzem, bo chyba od wieków nie raczyłam skomentować czyjegoś bloga... Rzadko co w ogóle czytam opowiadania blogerów, a tutaj proszę - trafiłam na twojego bloga w katalogu narutowskich opowiadań i jestem mile zaskoczona. Podoba mi się twój styl pisania - jest prosty i przyjemnie się go czyta. Podoba mi się również to, jak ułożyłaś ten rozdział, niby nic się nei dzieje, ale i tak cholernie wciąga... W szczególności już pod koniec. Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału! Zawsze chętnie poczytam opowiadanie o Kushinie i Minato ♥

    akatsuki-zuo.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm podoba mi się ten początek z perspektywy Minato, jest taki.. tajemniczy i poważny. Przemyślenia zupełnie nie jak dziecka, a dorosłej osoby, która wiele przeżyła. Chociaż z tego co zdążyłam przeczytać, on też już wiele przeszedł ;)
    Jestem ciekawa jak Kushina zareaguję na wieść w końcówce rozdziału.
    Nawet nie wiem czy ten komentarz się opublikuję, bo tego do prolog jakoś nie wiedzę, może błąd jakiś albo może ty musisz go najpierw zaakceptować czy coś xd
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny! Niby nie ma akcji (jeszcze ;p) ale i tak wciąga. Masz talent dziewczyno

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacny rozdział :). Mogłabym się rozpisać na temat co mi się podoba i takie tam,ale nie widzę takiej potrzeby. Otóż podoba mi się wszystko więc nie mogę znaleźć żadnych wad. Tak więc nie będę się rozpisywała na ten temat chociaż i tak napisałam komentarz całkiem,całkiem jeżeli chodzi o długość ;p

    OdpowiedzUsuń

Piszę -> Publikuję -> Czytam -> Komentuję -> Motywuję
Może po mnie widać, może nie, ale z komentarzy cieszę się jak głupia. Widzę wtenczas, że ktoś docenia mnie i moją pracę, no i oczywiście wiem dla kogo piszę. Proszę, czytasz - skomentuj. Postaram odwdzięczyć się tym samym ;]

Jounini Konohy